PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Dagmara Romanowska
  7.06.2012
"Taki jak on, rodzi się raz" - twierdził Marcin Rychcik, autor książki "Roman Wilhelmi. I tak będę wielki". "Emanował talentem, nerwem scenicznym, osobowością" mawiali o nim krytycy. "Spalał się na scenie, dając z siebie wszystko". Mija właśnie 76. rocznica jego urodzin (6.VI.1936).

Telewizja Ale kino+ przypomina "Ćmę"Tomasza Zygadły, w której Roman Wilhelmi wciela się w przeżywającego kryzys wieku średniego dziennikarza radiowego. Dnie spędza na odsypianiu nocnych audycji - raz u żony, raz u kochanki. Stara się pomóc słuchaczom, ale sam nie najlepiej ogarnia własną rzeczywistość. Jego twarz niesie ciężar, głos brzmi zgorzkniale, gesty są szaleńczo desperackie. To chyba jedna z ciekawszych kreacji Wilhelmiego, choć dziś nieco zapomniana. W masowej pamięci zapisał się innymi rolami: Olgierda Jarosza z "Czterech pancernych i psa", Dyzmy z "Kariery Nikodema Dyzmy" oraz Stanisława Anioła, gospodarza domu z "Alternatywy 4"
 
"Ćma", fot. 100latpolskiegofilmu.pl

"Miał nadmiar ekspresji, co film źle znosi" - wspomina go Filip Bajon na stronie internetowej http://www.romanwilhelmi.pl/, upamiętniającej aktora i śledzącej wszelkie działania, które dziś towarzyszą jego osobie. "Był bardzo próżny i bardzo chciał się podobać; miał naturę aktora, chciał widzieć zachwyt w oczach reżysera. To nie był  aktor psychologiczny, on się sprawdzał w dużych rolach, gdzie wykorzystywał środki aktorskie. Widać było, że gra a nie udaje, że jest naturalny. On nie imitował rzeczywistości, tylko środkami aktorskimi kreował tę rzeczywistość. To był aktor w pełni twórczy, kreujący - jak najwięksi".

Pomimo sukcesów, czuł niespełnienie, niedosyt, co dawało się podobno odczuć. "Robił na mnie wrażenie człowieka wyposażonego w mechanizm wybuchowy, który doprowadzi do eksplozji, jeżeli nie będzie innego sposobu zademonstrowania siebie jako kogoś wspaniałego i wyjątkowego" -  mówi o nim Janusz Gajos. "Myślę, że to co dawało się zauważyć wcześniej, ten olbrzymi potencjał, który miał za chwilę wybuchnąć, zaczął się w którymś momencie, mimo sukcesów i popularności, powoli zmieniać w rodzaj niedosytu i rozczarowania. Nasze spotkanie przy 'Kolacji na cztery ręce' potwierdziło moje obserwacje.  Był ciągle świetnym aktorem".

Telewizja dała Wilhelmiemu największą sławę, rozpoznawalność, ale nie była jego jedynym żywiołem. Jego filmografia to też "Zaklęte rewiry", "Bez znieczulenia", "Aria dla atlety", "Wojna światów - Następne stulecie" oraz "Błękitna nuta". Regularnie grał w Teatrze Telewizji i na warszawskich scenach: przez 30 lat w Ateneum, gdzie zaczął od głównej roli z "Teatrze zwanym pożądaniem". Uchodził za osobę szalenie pracowitą. Walcząc z rakiem w szpitalu, znajomym pokazywał notes wypełniony planami.
 
Miał w sobie coś więcej niż "tylko" charyzmę. Jego kreacje do dziś niosą ze sobą coś elektryzującego. Jego postacie żyją, są mocne, niejednoznaczne, pogmatwane i wplątane w świat. Nawet wtedy, gdy są tak czarnymi charakterami jak Stanisław Anioł, nie można nimi pogardzać. Są szczere, boleśnie prawdziwe, uwikłane w swoje ambicje, role narzucone przez społeczeństwo, okoliczności - jak Dyzma. Czy słusznie nazywano go "polskim Marlonem Brando"? Był jego mistrzem, ale Wilhelmi to Wilhelmi i nazywanie go "polskim ..." jest krzywdzące dla jego indywidualizmu i ogromnego talentu. 

Zmarł 3 listopada 1991 roku. Spoczywa na Cmentarzu Wilanowskim w Warszawie. W Poznaniu, jego mieście rodzinnym, jego imieniem uhonorowano plac. Teraz ma tam stanąć upamiętniający go pomnik.


Dagmara Romanowska
Zobacz również
Box Office. W cieniu Mistrzostw Europy
Box Office. Dzień Dziecka w kinac
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll