PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  29.09.2012
Nie szukał nowych środków. A przecież reformował kino. Uparcie, nie bojąc się skandali, oskarżeń rozsierdzonych krytyków i nie zawsze przychylnej publiczności. Wielki Michelangelo Antonioni, którego stulecie urodzin rodzinna Ferrara uczci wystawą „Spojrzenie Antonioniego i sztuka”. O to właśnie chodzi – o wkład włoskiego mistrza w sztukę kina, która po jego filmach z przełomu lat 50. i 60. odmieniła się już na zawsze.

Antonioni pozostał wielkim reformatorem języka filmu przede wszystkim w sposobie narracji. Kiedy na festiwalu w Cannes w 1960 wyświetlano film "Przygoda", projekcji towarzyszyły głośne protesty. Profesjonalna widownia, złożona z krytyków, ludzi kina i wcale nieprzypadkowej publiczności nie chciała przyjąć filmu, który nie przynosi rozwiązania zapowiedzianej na początku zagadki i spokojnie zajmuje się innymi bohaterami. Na ekranie uczestnicy wycieczki jachtem początkowo wyruszają na poszukiwanie zaginionej Anny, ale szybko zaczynają zajmować się własnymi sprawami. Anna zostaje zapomniana.


Michelangelo Antonioni na planie filmu "Zabriskie Point", 1970r., fot. Universal Images Group/Forum

To było radykalne wyzwanie rzucone fabularnym schematom. Równie radykalny był styl opowiadania, pozornie pozbawiony wydarzeń, leniwy, w długich planach skupiony na wędrówkach bohaterów, na ich zaskakującym czasem zachowaniu, na spojrzeniach. „Ci ludzie snują się po ekranie!” - wołali oburzeni krytycy. Nie dostrzegali, że Antonioni ukazuje z niebywałą wówczas ostrością sytuację średniej i wyższej klasy nowoczesnego, ale już pogrążonego w kryzysie społeczeństwa. To „snucie się” jest figurą braku celu i postawy moralnej. Diagnoza ta pogłębia się w filmach, które wraz z „Przygodą” tworzą trylogię – w „Nocy” i „Zaćmieniu”, gdzie bohaterom brakuje emocjonalnej stabilności, pod wpływem impulsu wdają się w przypadkowe związki, wyraźnie są zagubieni. Taką postać stworzyła Monica Vitti, ulubiona aktorka Antonioniego, neurasteniczna, zdolna do nieoczekiwanych, histerycznych reakcji. Zresztą Antonioni zawsze znajdował głębokie porozumienie ze swoimi aktorami. I chętnie występowały u niego gwiazdy, od Lucii Bose („Kronika pewnej milości”, „Dama bez kamelii”) po Jacka Nicholsona, który odrzucił swój hollywoodzki wizerunek, aby zagrać w „Zawód: reporter”.

To był już rok 1975, Antonioni cieszył się wówczas niepodważalną pozycją jednego z największych autorów (choć wtedy jeszcze nie stosowano takiego określenia) współczesnego kina. Miał już za sobą polityczna przygodę w Chinach, dokąd został zaproszony w 1971 roku, aby zrealizować film, który maoistowskie władze zamierzały wykorzystać propagandowo. Ale Antonioni patrzył po swojemu na to, co dzieje się w komunistycznym Państwie Środka i jego dokument „Chung kuo” po prostu nie został tam zaaprobowany. Ciekawe, że nie spodobał już również w Europie, gdzie oczekiwano ostrych akcentów politycznych, a nie refleksji nad przemijaniem starej kultury. Nie pierwsze to i nie ostatnie rozczarowanie w dziele Antonioniego. Jednak w tym okresie sukcesy przeważały. Miał już za sobą „Czerwoną pustynię” (1964), próbę filmu barwnego, w którym barwa była stylizowana, podkreślając swoją przydymioną czerwienią bezduszność przemysłowego krajobrazu. Dwa lata później powstało "Powiększenie" (1966) - film, który uznać trzeba za jeden z najważniejszych w kinie XX wieku, w swojej warstwie filozoficznej rozważający istotę audio-wizualnego medium i stosunek obrazu fotograficznego do rzeczywistości. Jako widowisko "Powiększenie" pozostaje zaskakująco bogatą kroniką rewolucji obyczajowej obserwowanej na przykładzie artystycznej bohemy Londynu, ówczesnej stolicy świata.


Michelangelo Antonioni, Monica Vitti, Carlo Ponti i Vanessa Redgrave, fot. Forum

Pozycja Antonioniego pozwalała mu na twórcze wędrówki: także do Ameryki, gdzie zrealizował "Zabriskie Point" (1970). Osobliwy film, portret ruchu hipisowskiego, ale bardzo subiektywny, przyjęty wstrzemięźliwie, lecz po dzień dzisiejszy odsłaniający ciekawe aspekty tamtejszej kontrkultury, obserwowanej przez przybysza z Europy. Hollywoodzki gwiazdor Jack Nicholson nie miał wątpliwości, że wystąpić u Antonioniego oznacza nie tylko przygodę, ale i wzbogacenie aktorskiego wizerunku. W „Zawód: reporter” (1975) – którego światowa prapremiera odbyła się w warszawskim DKF „Kwant” - zagrał znakomicie człowieka, który chce zmienić swoją osobowość, rozpocząć życie jako ktoś inny, ale pada ofiarą skomplikowanej sytuacji politycznej , na którą jednostka nie ma wpływu. Antonioni-reżyser pozostał także i w tym filmie reformatorem języka kina. Jedna z ostatnich scen, w której kamera - milczący narrator - przenika przez kratę w oknie hotelowego pokoju, gdzie leży zamordowany bohater i w pozornie przypadkowym obrazie dopowiada kulisy dramatu, należy dziś do kanonu analizowanego przez studentów szkół filmowych a całym świecie. Od mistrza wciąż warto się uczyć.

Antonioni miał też okres zmierzchu i nieudanych eksperymentów („Tajemnica Oberwaldu” to jeden z pierwszych filmów zrealizowanych na taśmie wideo), także chorował, ciężko, nieuleczalnie, chociaż starał się pozostawać aktywny. Pomagali mu filmowcy tej miary, co Wim Wenders, z którym podpisał swój ostatni film fabularny „Po tamtej stronie chmur” (1995), nostalgiczny w tonie, ukazujący w kolejnych nowelach smutek przemijania i niespełnienia. Taki przejmująco osobisty ton cierpienia przebija też  z dokumentu, który powstał w 2004 roku – „Spojrzenie Michelangela”. To prawda, dokumenty realizował rozpoczynając filmową twórczość, utrzymane w stylu neorealistycznym, jak „Ludzie znad Padu” (1943). Powstało potem kilkanaście krótkich dokumentów, ale w pamięci zapisał się chyba tylko bardzo osobisty portret Rzymu, miasta jakby pozbawionego ludzi, który otwiera telewizyjny film „12 reżyserów dla 12 miast” (1989). Osobisty ton dominuje też w „Spojrzeniu Michelangela”, gdzie na ekranie pojawia się sam reżyser. Stary, zmęczony staje przed monumentalną rzeźbą Mojżesza, dziełem swego imiennika, Michała Anioła. Dotyka je dłonią i jest w tym obrazie, któremu nie towarzyszy żadna muzyka, coś przejmującego. Symbol wieczności czystej sztuki, dzieła ducha - niezależnie od medium, w jakim zostaje materialnie stworzone.


Andrzej Kołodyński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  29.09.2012
Zobacz również
Béla Tarr otwiera szkołę filmową w Sarajewie
Tilda Swinton u Terry’ego Gilliama
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll