PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Andrzej Haliński, jeden z najbardziej znanych polskich scenografów, w 2022 roku obchodzi 50-lecie pracy zawodowej. Jest autorem scenografii do kilkudziesięciu filmów fabularnych i kilkunastu popularnych seriali, wśród nich do „Rodziny Połanieckich”, „Królowej Bony”, „Ogniem i mieczem”, „C.K. Dezerterów”, „Ekscentryków” czy „Bitwy Warszawskiej”.
Ma w swoim dorobku doświadczenia producenckie, a uważne oko wypatrzy go w epizodycznych rolach w swojej dekoracji. Andrzej Haliński jest także zaangażoanym kronikarzem dziejów polskiego kina, które zawarł w skrzącej się humorem książce „10 000 dni filmowej podróży”.

Andrzej Haliński urodził się w 1945 roku w Krakowie. Jest absolwentem Wydziału Architektury Politechniki Warszawskiej. Jak wspomina w książce, skierowany do pracy w biurze architektury, wykonując banalne, pozbawione twórczego komponentu zadania, cierpiał straszliwie i rozważał emigrację zarobkową.

I oto pewnego dnia spotkał kolegę, pracującego dla Zespołów Filmowych, który namówił go, aby postarał się o pracę w pionie scenograficznym na planie „Sanatorium pod Klepsydrą” Wojciecha Jerzego Hasa w łódzkiej Wytwórni Filmów Fabularnych. „Nigdy przedtem nie byłem w tym przedziwnym mieście. Nie mogłem więc mieć nawet śladu przeczucia, że przez następne 12 lat będę regularnie odjeżdżał z tego oto miejsca w piątek, a przyjeżdżał tu w poniedziałek, a dworzec prawie wcale przez te lata się nie zmieni” – wspominał po latach. Pierwszą w życiu filmową jajecznicę na Łąkowej zjadł w towarzystwie dwóch rycerzy i zebry.

Andrzej Haliński, fot. Kuba Kiljan / SFP
 
Zanim podpisał swoją pierwszą umowę o pracę – w charakterze II scenografa – miał wykazać się talentem zaprojektować elewację budynku sanatorium. Postawił wszystko na jedną kartę, wniósł do projektu nutę szaleństwa – i wygrał. Następnie przyszła "Ziemia obiecana" Andrzeja Wajdy. „Bardzo byłem zadowolony, gdy Tadeusz Kosarewicz powierzył mi samodzielne zaprojektowanie i wybudowanie fabryki Borowieckiego. Jaki współcześnie praktykujący architekt miałby szansę na projektowanie prawdziwej XIX-wiecznej fabryki?” – pisze w swojej książce Haliński.

Scenograf dochował Łodzi wierności. Kilka lat temu podczas promocji książki „Łąkowa 29” Tadeusza Wijaty i Stanisława Zawiślińskiego na Tarnowskiej Nagrodzie Filmowej, Andrzej Haliński wspominał utracony etos pracy.  WFF była wytwórnią z prawdziwego zdarzenia, która skupiała najlepszych specjalistów, była naturalnym ośrodkiem twórczym, kultywującym szlachetne zawody techniczno-filmowe. W warsztatach pracowali najwybitniejsi specjaliści, którzy sami prosili o ciekawą pracę i potrafili czynić cuda.
  
Andrzej Haliński, Janusz Majewski, fot. Borys Skrzyński / SFP

Jako samodzielny scenograf zadebiutował w fabularyzowanym dokumencie Krzysztofa Riege „Bitwa pod Cedynią” (1977), ale za swój „właściwy” debiut uważa „Rodzinę Połanieckich” (1973). Wielkim wyzwaniem było dla niebogatej polskiej ekipy pozyskanie zezwoleń na zdjęcia od naczelnego architekta i biskupa. Ku ich zdumieniu, kosztowało to grosze, a zarówno wysoki urzędnik, jak i duchowny. „Do dzisiaj wydaje mi się nieprawdopodobne, że nasza kamera stała na tarasie Pałacu Dożów, a aktorzy schodzili po schodach Gigantów, kręcili się swobodnie po całym dziedzińcu, stali sobie pomiędzy nogami koni Napoleona z widokiem na Plac św. Marka, wspinali na Campanile z IX wieku, a to wszystko za sto dolarów!” – opowiada.

Od tego czasu minęło 50 pracowitych lat. Po „Rodzinie Połanieckich” przyszedł czas na „Królową Bonę” (1980) Janusza Majewskiego oraz „Karierę Nikodema Dyzmy” (1980) Jana Rybkowskiego i Marka Nowickiego. Ze „swoim” pierwszym reżyserem, Wojciechem Jerzym Hasem spotkał się jeszcze na planach  „Nieciekawej historii” (1982) oraz „Pismaka” (1984).

Wyjątkowy tandem artystyczny stworzył z Januszem Majewskim – skądinąd również architektem –  z którym  zrobił cały szereg produkcji: „Słoną Różę” (1982), „Epitafium dla Barbary Radziwiłłówny” (1982), „C.K. Dezerterów” (1985), „Małą maturę 1947” (2010) a także w ostatnich latach: „Excentryków, czyli po słonecznej stronie ulicy” (2015) i „Czarnego mercedesa” (2019). „Excentrycy…” to jeden z największych sukcesów Halińskiego, zasłużona nominacja do Orła. -  „Nie ukrywam, że trochę podrasowaliśmy tę epokę – opowiadał Marcinowi Zawiślińskiemu w wywiadzie dla „Magazynu Filmowego SFP” -  (…) Na tyle na ile pamiętam koniec lat 50. w Polsce nie wyglądał jednak aż tak szaro jak to się dziś próbuje przedstawiać. Sklepy nie były aż tak puste, a życie nie było tak smutne. Janusz Majewski powiedział mi wprost: <Andrzej, nie obchodzi mnie, co mówią inni. W naszym filmie lata 50. będą ładne>”.

Ewa Wiśniewska i Andrzej Haliński, fot. Borys Skrzyński / SFP

Haliński lubi także pracować z Jerzym Hoffmanem. Cała Polska  z zapartym tchem śledziła powstawanie dekoracji do "Ogniem i mieczem" (1999). Strategicznym (dosłownie i w przenośni) obiektem była twierdza Baraż. „W grę wchodziły dwa wielkie poligony wojskowe: Drawsko Pomorskie oraz Biedrusko pod Poznaniem. Ten drugi wydawał mi się właściwszy ze względu na pofałdowane ukształtowanie terenu i wielką różnorodność obszarów leśnych. Znaleźliśmy tam nie tylko doskonały teren pod budowę twierdzy, ale i wspaniałe miejsce na bitwę pod Żółtymi Wodami, szerokie stepy i przeróżne pasaże. Zgromadzenie w jednym, dobrze strzeżonym miejscu tak wielu różnych obiektów zdjęciowych miało ogromny plus i znacznie ułatwiło późniejsze zdjęcia. Tym bardziej, że zarówno dowództwo poligonu, jak i szkoły oficerskiej w Poznaniu zadeklarowało pełną pomoc w naszym przedsięwzięciu” – opisuje scenograf. Koniec tej historii znamy. "Ogniem i mieczem" pozostaje niepokonanym zwycięzcą polskiego box office po 1989 roku z ponad 7 mln widzów w kinach.  A Haliński spotkał się Z Hoffmanem na planie dwóch ostatnich produkcji Mistrza – przy „Starej baśni” (2003) i „1920. Bitwiy warszawskiej” (2013).

Choć Andrzej Haliński największą sławę zdobył przy realizacjach produkcji historycznych, jego znakiem firmowym jest… scenograficzna różnorodność. W jego filmografii z „Wojną światów. Następnym stuleciem” (1981) Piotra Szulkina sąsiaduje "Cudowne dziecko" (1986) Waldemara Dzikiego, ze „Sztosem” (1997) Olafa Lubaszenki – „13 posterunek” (1997-2000) Macieja Ślesickiego, z „Aimee & Jaguar” (1998) Maxa Färberböcka – „Przeprowadzki” (2000-2001) Leszka Wosiewicza, z „Szatanem z siódmej klasy” (2006) Kazimierza Tarnasa – „Czas honoru” (2008), z „Mniejszym złem” (2009) Janusza Morgensterna – "Dziewczyna z szafy" (2012) Bodo Koxa, a z „Zaćmą” (2016) Ryszarda Bugajskiego – "Niewidzialne" (2016) Pawła Sali. Równie imponująca jest lawina nagród, jaka spadła na dokonania scenograficzne Halińskiego, m.in. "Cudowne dziecko" nagrodzono w Gdańsku i Poznaniu, "Ogniem i mieczem" w Gdyni, „Dziewczynę z szafy” w Olsztynie i Nowym Jorku. Został odznaczony medalem „Gloria Artis – Zasłużony Kulturze” oraz Krzyżem Oficerskim Orderu Odrodzenia Polski za „wybitne osiągnięcia w pracy twórczej i artystycznej, za zasługi dla polskiej kultury”. Kilka lat temu uzyskał stopień doktora w dziedzinie sztuk plastycznych na Uniwersytecie Mikołaja Kopernika w Toruniu.

 
Prezydent Bronisław Komorowski odznacza Andrzeja Halińskiego, fot. Borys Skrzyński / SFP

Haliński jest  aktywnym działaczem środowiska filmowego. Jest Przewodniczącym Koła Scenografów Stowarzyszenia Filmowców Polskich, członkiem Związku Artystów Scen Polskich, Polskiej Akademii Filmowej oraz Europejskiej Akademii Filmowej (EFA), a także organizacji kanadyjskich: Academy of Canadian Cinema and Television i Directors Guild of Canada - scenograf bowiem kilka lat spędził w USA i Kanadzie.

  Andrzej Haliński jest mistrzem słowa i anegdoty. Wspominając jedno ze swoich pierwszych scenograficznych zadań, czyli bajkę dla dzieci "Zaczarowane podwórko" Marii Kaniewskie (1974), pisał: „na hasło <prosty, szybki film> należy wzmóc czujność i przygotować się na najgorsze”.  Celnie ujął specyfikę etapu przygotowawczego w produkcji, pisząc przy okazji „Starej Baśni”: „Dokumentacja jest najprzyjemniejszą częścią pracy w każdym filmie. Jedzie się po wytyczonej trasie, zwiedza nieznane miejsca, scenograf fotografuje i notuje, a producent trapi się, gdzie tu pomieścić sto osób ekipy, no i ile te miejsca będą kosztować”.


Wszystkie te pyszne powiedzonka i historie zawarte zostały we wspomnianej na wstępie książce, która została wznowiona przez wydawnictwo Agory w roku 2020 w wersji uzupełnionej, jako audiobook  pod tytułem „15 000 dni filmowej podróży”.  Historie znane z książki, ale także nowe opowieści z planów kolejnych filmów czyta Wiktor Zborowski, uwieczniony zresztą na okładce w niezapomnianej kreacji Longina Podbipięty z "Ogniem i mieczem". Oba wydania serdecznie polecamy, a Jubilatowi życzymy kolejnych satysfakcjonujących wyzwań zawodowych.
 


Anna Wróblewska, współp. Jerzy Armata
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  2.02.2022
Zobacz również
Marek Traskowski nagrodzony Malta Film Award
HBO Max w Polsce od 8 marca
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll