PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Tą relacją zamykamy cykl relacji z Nowych Horyzontów. Najpopularniejsze wydarzenie Polish Days to prezentacje filmów, które wkrótce znajdą się w programach festiwali i na ekranach kin. Podczas drugiego dnia pitchingów obejrzeliśmy dziewięć projektów zarówno debiutantów, jak i już bardzo doświadczonych twórców. Oto one!

"Próba łuku" to najnowszy projekt Łukasza Barczyka, produkowany przez Macieja Ostoję-Chyżyńskiego. To opowieść o poszukiwaniu wypartej prawdy, o granicach pamięci, wyobraźni i kłamstwa. O tym że jedynym sposobem uwolnienia się od przeszłości jest świadome jej pożegnanie. 40-letnia Marta (Marieta Żukowska) wraz z ekipą filmową przyjeżdża na grecką wyspę Thassos, żeby nakręcić film o okolicznościach zaginięcia swojego męża. Przed kamerą drobiazgowo odtwarza wydarzenia sprzed lat, pokazuje miejsca, w których się zatrzymywali, opowiada krok po kroku co im się przydarzyło. Reporterska kamera śledzi bohaterkę, idzie za nią przez plenery wyspy i przez jej wspomnienia. W atmosferze posezonowej pustki odżywają napięcia z przeszłości. W pamięci Marty pojawiają się też białe plamy, które kobieta usiłuje maskować przed ekipą. "Próba łuku" to tytuł inspirowany 21-ą pieśnią Odysei Homera, w której Odys pokonuje zalotników podczas konkursu. Tylko on ukryty pod postacią starca jest w stanie napiąć swój stary łuk, i przestrzelić ustawione w rzędzie uszy toporów. To opowieść o tym, że żeby odzyskać własne życie, trzeba stoczyć walkę z samym sobą z przeszłości. Podobną próbę przechodzi Marta.

Łukasz Barczyk, Maciej Ostoja - Chyżyński, fot. M. Mroczkowski

Już jesienią do kin trafi nowy film fabularny Piotra Dumały „Fin del mundo?” z Andrzejem Szeremetą, Gabrielą Muskałą, Aleksandrą Popławską i Mariuszem Bonaszewskim w rolach głównych. To zaskakująca produkcja, która wymyka się wszelkim regułom. „Fin del mundo?” to film, który opowiada o niesamowitych przygodach Waldiego i jego rodziny. Mężczyzna zostaje wplątany w spisek szpiegowski na najwyższym szczeblu przez swoją dziewczynę Joannę, która na siłę próbuje zrobić z niego bohatera. Autorem zdjęć jest Piotr Kukla, a wizualne efekty specjalne opracował Kamil Polak. Muzykę napisał i zaaranżował zaś Sebastian Ładyżyński. Producentem filmu jest Piotr Kobus (Manana). - - Kreując świat „Fin del mundo?”, odwołuję się do wspólnoty śmiechu. W naturalny sposób najbliższy jest mi komizm sytuacyjny, wynikający ze zbiegów okoliczności, z ludzkich słabości, naiwności i dziecięcych pragnień. Nie zmierzam jednak w kierunku humoru realistycznego, lecz przeciwnie – w realności doszukuję się elementów pure nonsensu.  Interesuje mnie to, co jest wspólne ludzkiej rasie, co śmieszy niezależnie od czasu i miejsca. Jesteśmy najbardziej śmieszni przez przypadek, mimo woli, a nawet najbardziej wtedy, gdy staramy się być poważni – mówi Piotr Dumała, reżyser. 

Piotr Dumała, Piotr Kobus, fot. M. Mroczkowski

Obiecująco prezentują się pierwsze sceny debiutu  Marii Zbąskiej “To nie mój film”. Producentką obrazu jest Inga Kruk (HI MOVIES). Zbąska, autorka znakomitej, nagrodzonej w Gdyni „trzydziestki” ze Studia Munka „Psubrat” powraca do fabuły – to doskonała wiadomość. Dlaczego bajki kończą się zazwyczaj na „i żyli długo i szczęśliwie”? Co się dzieje dalej? W „To nie mój film” para przytłoczonych rutyną i codziennością trzydziestokilkulatków postanawia podjąć ostatnią próbę ratowania wieloletniego związku. Kupują tanie sanki i z namiotami ruszają w wędrówkę nad zimowym Bałtykiem. 400 km plażą, zero telefonów i kontaktu ze światem. Jeśli im się uda, zostaną ze sobą na zawsze , jeśli nie – rozstaną się. Jak piszą twórcy, film jest  współczesną i pełną inteligentnego humoru opowieścią o wolności, walce o siebie i o nasze relacje z bliskimi. W czasach, gdy wszystko jest jednorazowe i łatwe do wymiany, Wanda i Janek podejmą próbę naprawy związku, w którym jeszcze nie wszystko jest stracone.
 
Inga Kruk i Maria Zbąska, fot. M. Mroczkowski

Producentka Marta Habior (No Sugar Films) i reżyserka Natalia Pietsch zaprezentowały „Mlekonośną” według scenariusza reżyserki oraz Grzegorza Piekarskiego. Trzydziestoletnia Nina zmaga się z lękiem przed bliskością i nie potrafi nawiązać trwałych relacji. Jedyną osobą, z którą udaje jej się nawiązać głębszą więź, jest jej przyjaciel z liceum, Filip. Gdy Filip i jego wieloletni partner Krzysiek decydują się na udział w programie macierzyństwa zastępczego, Nina zgadza się towarzyszyć w wyprawie do kliniki reprodukcyjnej w Kijowie, grając rolę żony Filipa. Proces kończy się sukcesem, ukraińska surogatka rodzi córeczkę, spełniając marzenie partnerów. Nina chce uczestniczyć w życiu ich rodziny, ale jej częste, nieoczekiwane wizyty przytłaczają młodych ojców, prowadząc ich do wyznaczania granic...  - Mój przyjaciel gej, chcąc mieć dziecko zaproponował przyjaciółce, singielce, żeby została dawczynią komórki jajowej. Łącząc ich historię i swoje doświadczenie dokumentalne, zdecydowałam się na wyjazd do Kijowa i wprowadzenie w świat naturszczyków aktorki Małgorzaty Gorol, która z jedną z surogatek nawiązała prawie siostrzaną więź, a ja dzięki temu lepiej zrozumiałam moją bohaterkę. Mam świadomość, że film dotyka  kontrowersyjnych tematów, jednak najważniejsza jest dla mnie perspektywa głównej bohaterki, którą zaskakują emocje związane z instynktem macierzyńskim – mówi reżyserka.


Natalia Pietsch i Marta Habior, fot. M. Mroczkowski

Z dużymi oczekiwaniami wypatrujemy filmu Jana P. Matuszyńskiego „Mingun” według scenariusza Grzegorza Łoszewskiego.  Po stracie córki Jurek (Marcin Dorociński) wraz ze swoim teściem Benem (Daxing Zhang) decyduje się wyprawić chiński rytuał minghun, czyli zaślubiny po śmierci. „Minghun” Jana P. Matuszyńskiego to opowieść o nadziei, stracie, rodzinie, poszukiwaniu sensu życia oraz tego, co nastaje po nim. W empatyczny sposób opowiada o najważniejszych emocjach i egzystencjalnych granicach ludzkiego doświadczenia. -  „Minghun” jest historią mierzenia się mężczyzny z traumą. Jest tu w oryginalny sposób podejmowany temat duchowości, religii czy transcendencji, który nie trąci banałem i jest wolny od jednoznacznych konotacji. Jest to także historia o miłości i to nie wprost, ale jednocześnie „Minghun” nie jest pozbawiony romantyzmu. I to takiego o zabarwieniu egzystencjalnym, co bardzo mi się podoba. Jest to również bardzo ciekawa relacja między mężczyznami – Jerzym i jego teściem, Benem, który dodatkowo jest z innego kręgu kulturowego, co daje przestrzeń na ciekawsze rozmowy i, w konsekwencji, sceny.

„Minghun” to międzynarodowy projekt, casting odbywał się częściowo w Stanach Zjednoczonych, Wielkiej Brytanii i Francji, a bohaterowie porozumiewają się po polsku, angielsku i chińsku. Za zdjęcia odpowiada Kacper Fertacz, za scenografię  Joanna Kaczyńska, za kostiumy – Emilia Czartoryska i za charakteryzację Pola Guźlińska. Autorem dźwięku jest Jarosław Bajdowski, montażu – Leszek Starzyński. Kierownikami produkcji są Weronika Pacewicz i Dariusz Kłodowski. Producentem kreatywnym filmu jest Krzysztof Rak. Film został dofinansowany przez Polski Instytut Sztuki Filmowej i Gdański Fundusz Filmowy, a za dystrybucję odpowiada Kino Świat. Producentem filmu jest studio Wonder Films: Klaudiusz Frydrych oraz Inga Kruk.


Inga Kruk, Konstancja Sawicka, fot. M. Mroczkowski

Praktycznie co roku na Polish Days prezentowane są nowe projekty Studia Munka SFP. Tak było i tym razem. „Tyle co nic” Grzegorza Dębowskiego z Programu Sześćdziesiąt Minut to trzymający w napięciu dramat społeczny osadzony w realiach dzisiejszej polskiej wsi. Bohaterem filmu jest Jarek – lider rolniczego protestu wymierzonego w lokalnego posła, który zdradził interesy swoich wyborców. Gdy w oborniku wyrzuconym przez protestujących pod domem parlamentarzysty znalezione zostają ludzkie zwłoki, Jarek - jako osoba najbardziej podejrzana - jest na ustach wszystkich. Mężczyzna rozpoczyna własne śledztwo, które prowadzi go do poznania prawdziwych przyczyn śmierci kolegi, a przy okazji weryfikuje postawy osób w jego otoczeniu.

„Tyle co nic” to film międzygatunkowy, poruszający się między kryminałem, kinem psychologicznym i obyczajowym. - Chciałbym z lokalnej tajemnicy i prywatnego śledztwa głównego bohatera zbudować kryminalną opowieść osadzoną w surowych realiach polskiej wsi, jednocześnie tworząc wciągającą, wielopoziomową opowieść o współczesnym człowieku czerpiącą również z tradycji kina moralnego niepokoju, które wydaje się dziś równie potrzebne, co kiedyś. To historia, która ma tętnić życiem i realizmem – mówi reżyser Grzegorz Dębowski. W postać głównego bohatera wciela się Artur Paczesny, partnerują mu  m.in. Artur Steranko, Radosław Hebal  i Agnieszka Kwietniewska. Zdjęcia do filmu realizowane były w marcu i kwietniu w okolicach Olsztyna, a odpowiadał za nie, debiutujący w pełnym metrażu, Oleksandr Pozdnyakov. Scenografia to dzieło Mai Pawlikowskiej a kostiumy - Agaty Wińskiej. Za montaż odpowiada Anna Garncarczyk a za dźwięk Przemysław Dzięgiel. Kierowniczką produkcji  jest Agnieszka Skalska. „Tyle co nic” to produkcja Studia Munka SFP powstała w ramach skierowanego do debiutantów programu Sześćdziesiąt Minut, realizowanego ze środków SFP i współfinansowanego przez PISF.  Producentami są Jerzy Kapuściński, Ewa Jastrzębska, Jacek Bromski. Stałym partnerem programu i koproducentem filmu jest telewizja CANAL+ Polska. Film uzyskał również wsparcie Warmińsko-Mazurskiego Funduszu Filmowego.

Katarzyna Malinowska, Grzegorz Dębowski, Agnieszka Skalska, fot. M. Mroczkowski

„Chłopi” DK Welchman i Hugh Welchmana to jedna z najbardziej oczekiwanych premier nadchodzącego sezonu. Podobnie jak „Twój Vincent”, film produkowany jest w technice animacji malarskiej. Ponad 100 malarzy w czterech studiach w Polsce, na Litwie, w Ukrainie i Serbii malowało olejne obrazy na płótnie, które stały się klatkami kluczowymi w filmie. Artyści do tej pory poświęcili ponad 200 000 godzin pracy. Animatorzy uzupełniali ujęcia namalowane przez malarzy, by całość filmu była płynna i przyjemna dla oka.  

 Scenariusz filmu opiera się na epopei Reymonta, za którą dostał Nagrodę Nobla. – Reymont swój opis świata malował słowami, podczas gdy my malujemy film dosłownie w stylu jemu współczesnych z ruchu Młodej Polski, do którego Reymont też należał. Na dużym ekranie pojawią się interpretacje dzieł takich artystów jak Józef Chełmoński, Ferdynand Ruszczyc czy Julian Fałat – mówi DK Welchman.  Za produkcję „Chłopów” odpowiada BreakThru Films. W rolach głównych występują:  Kamila Urzędowska (Jagna), Robert Gulaczyk (Antek), Mirosław Baka (Boryna), Andrzej Konopka (Wójt), Ewa Kasprzyk (Dominikowa), Sonia Mietielica (Hanka), Małgorzata Kożuchowska (Organiścina), Sonia Bohosiewicz (Wójtowa), Maciej Musiał (Jasio), Dorota Stalińska (Jagustynka), Julia Wieniawa (Marysia Pastuszka), Mateusz Rusin (Mateusz).   Autorami zdjęć do „Chłopów” są Radosław Ładczuk, Kamil Polak i Szymon Kuriata, kostiumy przygotowała Katarzyna Lewińska, a scenografię Elwira Pluta. Szefem animacji malarskiej jest Piotr Dominiak, za postprodukcję odpowiadają Łukasz Mackiewicz i Michał Janicki. Charakteryzacja to dzieło Waldemara Pokromskiego; dźwięk - Michała Jankowskiego; reżyseria obsady - Ewy Brodzkiej. Reżyserem animacji jest Piotr Dominiak, za efekty specjalne odpowiada Kamil Polak, supervisorem VFX jest Łukasz Mackiewicz, producentem liniowym Tomasz Wochniak.

 

Sean Bobbit, fot. M. Mroczkowski

Film dokumentalny „Rave” to wspólny projekt dwóch bardzo ciekawych artystów:  Łukasza Rondudy („Wszystkie nasze strachy) i Dawida Nickela („Ostatni Komers”).  Dokument opowiada historię rozwoju muzyki techno i kultury rave w Polsce zestawiając ze sobą dwa momenty: lata 90. i współczesność. Odnosząc do siebie pierwsze polskie pokolenie techno z lat 90. tym z ostatnim z lat dwa tysiące dwudziestych. Będzie to również film-portret najmłodszego pokolenia Polaków.  To kolejny film producentki Izabeli Kiszki-Hoflik (IKH Pictures Promotion).  Film dofinansowany jest z PISF  oraz Łódzkiego Funduszu Filmowego.

Dawid Nickel, Łukasz Ronduda, Izabela Kiszka-Hoflik, fot. M. Mroczkowski

Już wkrótce będziemy mogli zapoznać się z debiutem autorki głośnych krótkich metraży Justyny Mytnik „Apokalipsa”, „Fascinatrix), absolwentki PWSFTViT.  Za kamerą "Lanego Poniedziałku" stanął Maciej Twardowski, również absolwent łódzkiej Filmówki, wydziału operatorskiego („Wszystkie nieprzespane noce”).  Producentką jest Marta Gmosińska (Lava Films). W filmie występują m.in. Julia Polaczek (debiutująca na dużym ekranie), Nel Kaczmarek i Jowita Budnik.  Film powstaje w koprodukcji polsko-czesko-estońskiej. Koproducentem filmu jest EC1 Łódź – Miasto Kultury, współfinansowany jest też przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Polskim dystrybutorem filmu jest Monolith Films. Premiera zaplanowana jest na rok 2024.

Piętnastoletnia Klara zostaje zgwałcona przez zamaskowanego chłopaka w Lany Poniedziałek. Prawie rok później, zaczyna cierpieć na silny lęk przed wodą. Jej starsza siostra, Marta, doradza Klarze, by zignorowała problem i skupiła się na przygotowaniach do Lanego Poniedziałku, ale zdeterminowana Klara chce uleczyć swoją przypadłość. Szukając uzdrowienia, razem z nową, ezoteryczną przyjaciółką Dianą, potajemnie odwiedzają miejsce zdarzenia. Zamiast odpowiedzi, do Klary powracają jednak wyparte wspomnienia, a ona sama uczy się ufać empatycznej Dianie. Ta przemiana powoduje, że siostry oddalają się od siebie. „Lany poniedziałek” to ujmująca opowieść o świecie nastolatków, wychodzeniu z traumy i sile empatii. Struktura filmu zbudowana jest wokół obchodów Wielkanocy. To dramat z elementami fantastyki - historia o odrodzeniu, w której pogańskie tradycje przeplatają się z chrześcijańskimi obrzędami.

Marta Gmosińska, Justyna Mytnik, fot. M. Mroczkowski

Dwa z prezentowanych w tej sesji projektów: „Tyle co nic” w reżyserii Grzegorza Dębowskiego oraz „To nie mój film” w reżyserii Marii Zbąskiej  otrzymały  nagrodę No Problemo Music w postaci licencji muzycznej Audio Network do filmu i jego materiałów promocyjnych

Podczas Polish Days odbyły się także screeningi (niektóre przeznaczone tylko dla gości zagranicznych) nowych polskich filmów: „Białej odwagi” Marcina Koszałki,  koprodukcji „Ultima Thule”, którą wkrótce obejrzymy w Gdyni, dokumentów: „Wielki szef” Tomasza Wolskiego oraz „Życie i śmierci Maxa Lindera”.

Marcin Pieńkowski, Weronika Czołnowska, fot. M. Mroczkowski
 
  Polish Days odbyły się w dniach 23 – 25 lipca 2023 podczas 23. Międzynarodowego Festiwalu Filmowego mBank Nowe Horyzonty i były współorganizowane przez Polski Instytut Sztuki Filmowej. Gospodarzami byli dyrektor festiwalu Nowe Horyzonty Marcin Pieńkowski i szefowa industry Weronika Czołnowska.


Anna Wróblewska
artykuł redakcyjny
Ostatnia aktualizacja:  10.08.2023
Zobacz również
Pisanie scenariuszy z Iloną Łepkowską
48. FPFF w Gdyni: „Doppelgänger. Sobowtór" na otwarcie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll