Marcin Adamczak: W kwietniu opublikowany został „Kodeks etyki producenta filmowego”. Jaka jest geneza tej inicjatywy i kto jest jej współautorem?
Michał Kwieciński: Kiedy zostałem przewodniczącym Koła Producentów SFP, próbowaliśmy na pierwszych zebraniach pokusić się o stworzenie definicji producenta filmowego. Stwierdziliśmy wówczas, że nie mamy żadnej wyróżniającej nas cechy. Nie jesteśmy tylko kierownikami produkcji, a zarazem nie posiadamy jakiejś wąskiej i konkretnej specjalizacji. To, za co odpowiadamy, jest trudno mierzalne i niełatwe do zdefiniowania. Ponadto na zebraniach często pojawiały się opinie, że jesteśmy traktowani jako osoby wyłącznie od finansowania i nasze kompetencje kreatywne są zupełnie pomijane. Pokutuje wciąż nieprawdziwy i szalenie uproszczony pogląd, że producent to ktoś, kto daje pieniądze, ale sam chce zarobić, czyli jest skąpy. Chcieliśmy walczyć z takim negatywnym i niewiele mającym wspólnego z rzeczywistością wizerunkiem. Stwierdziliśmy wówczas, że potrzebujemy elementu wyróżniającego nas na tle innych grup branżowych, wzmacniającego nas jako grupę i stanowiącego podstawę wyznaczającą normy postępowania. I stąd się wziął „Kodeks producenta filmowego”.
Czy czerpali państwo z jakichś już istniejących zagranicznych wzorców tego rodzaju dokumentów?
Tak, choć akurat nie z filmowych. Taki kodeks generalnie jest angielskim pomysłem z XIX wieku i opiera się na założeniu, że ludzi cechuje moralność oraz poczucie etyki. Razem z mecenasem Albertem Stawiszyńskim zaczęliśmy zagłębiać się w historii kodeksów. Odszukaliśmy nie tylko aktualne kodeksy np. maklerów giełdowych, ale też intrygujące XIX-wieczne kodeksy bractw rzemieślniczych.
Czy
istnieją sposoby egzekwowania zapisanych w nim postanowień, bez których
istnieje zagrożenie, że dokument okaże się martwy?
Ktokolwiek wczyta się w ten kodeks, łatwo zorientuje się, że jego istotnym założeniem jest poczucie odpowiedzialności wobec społeczeństwa. Tam nie ma żadnego systemu kar i nagród. Po prostu musimy postępować etycznie i my sami jako środowisko musimy sobie reguły etycznego postępowania wyznaczyć. Reguły te stały się naszym istotnym wyróżnikiem, bo tylko my posiadamy tego rodzaju kodeks. Ponadto jest on bardzo pomocny w rozmowach z osobami, które są posądzane o postępowanie nieetyczne. Dzięki kodeksowi dysponujemy zbiorem reguł i zasad, do których możemy odwołać się, oceniając dane postępowanie. Możemy zaprosić naszego kolegę i normalnie porozmawiać z nim, w zasadzie prywatnie i przy pełnej dyskrecji. Rzeczywiście nie mamy żadnej możliwości egzekucji, ale istnieją takie miękkie formy nacisku, jak wykluczenie ze środowiska, pewien ostracyzm i one też bywają skuteczne. Chodzi tu o zastosowanie nieformalnego nacisku, a nie stosowanie konkretnych kar czy zarządzeń. Załóżmy, że ktoś ma problem z producentem, wówczas zgłasza się do nas lub też odwrotnie, my sami wiemy, że nasz kolega ma problem i odsądza się go od czci i wiary. Zapraszamy go wtedy na rozmowę i już sama życzliwa debata w środowiskowym gronie, odwołanie się do pewnych zasad i wyrażenie naszej opinii wpływa na postępowanie takiej osoby. Nie zapominajmy też, iż może okazać się, że jego dobre imię jest szargane, pomówienia są niesłuszne, a w rzeczywistości wszystko wygląda inaczej. Zawsze wysłuchujemy uważnie opinii drugiej strony. Często pojawiają się problemy z płatnościami i rozliczeniem. To jest nagminna sprawa. Wtedy zastanawiamy się, jak pomóc, czy może PISF przesunie jakąś ratę, często jest pole do rozmów, a nie wszyscy producenci są świadomi istnienia innych rozwiązań.