Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Tematem wiodącym nowego numeru „Magazynu Filmowego” (nr 03/2016) jest polski dokument. Oto fragment obszernego artykułu prof. Marka Hendrykowskiego „Kino zaczęło się od dokumentu…”, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 marca.
O wiele mniej ceniony w Polsce niż za granicą. Wiadomo, nikt nie jest prorokiem we własnym kraju. U siebie, w kręgu rodzinnym zawsze egzystował bardzo skromnie, usytuowany na drugim planie, w cieniu wielkiej fabuły. Niedoceniany, zajmujący dalsze miejsce przy filmowym stole niczym ubogi krewny lub krewna. Murarz, stolarz, szewc, sztygar na zagrodzie, wiejska nauczycielka, chłop na roli, junak z hufca pracy, maturzysta, wyrodny syn, felgarz z Woli, kiniarz, pacjent szpitala, petent usiłujący załatwić sprawę w urzędzie, nocny portier, klakier, kierownik cmentarza, śmieciarz, szczurołap, kobieta pracująca, zahukana matka, alkoholik, urodzony w niedzielę, poborowy, szef kompanii, wół roboczy, właściciel antykwariatu z książkami, włókniarka…
Przede wszystkim dokument nasz nie jest ubogim krewnym fabuły, lecz jej dużo starszym bratem. Jego mało znane, choć godne odnotowania, dumne początki sięgają eksperymentów i pierwszych zapisów dokumentalnych XIX-wiecznej Warszawy dokonanych przez pioniera polskiej i światowej kinematografii, Kazimierza Prószyńskiego. Polski dokument pojawił się zatem znacznie wcześniej niż nasze pierwsze filmy fabularne i ta rola prekursora da jeszcze o sobie znać wielokrotnie w przyszłości.
Na Kazimierzu Prószyńskim, Janie i Józefie Popławskich czy Piotrze Lebiedzińskim prekursorski wkład najdawniejszych początków polskiego dokumentu się nie kończy. Pionierską rolę i to w skali światowej odegrała również myśl teoretyczna Bolesława Matuszewskiego. Małgorzata Hendrykowska w monografii dziejów kina dokumentalnego w Polsce wskazuje ponadto na trzech innych wartych przypomnienia prekursorów tej właśnie koncepcji w Polsce końca XIX wieku. Autorzy ci pisali na ten temat jeszcze przed ukazaniem się paryskiej broszury Matuszewskiego. Byli nimi: Władysław Umiński („Tygodnik Ilustrowany”, 1896), Bolesław Prus („Kurier Codzienny”, 1896 i 1898) oraz Zygmunt Korosteński („Dźwignia”, 1896). W centrum uwagi wszystkich trzech znajduje się dokumentalna funkcja filmu. Władysław Umiński wprost nazywa tego rodzaju rejestracje i ruchome obrazy „dokumentami życiowymi”!
Nasza długa i szacowna tradycja dotycząca teorii i praktyki kina dokumentalnego ma więc głębokie korzenie. Korekta historyczna dotycząca tego fragmentu rozważań przedstawia się następująco: o ile dorobek artystyczny naszego filmu fabularnego (liczba wybitnych dzieł, prestiżowe nagrody, wielkie postaci polskiego kina etc.) plasuje nas dzisiaj na poziomie przyzwoitej średniej europejskiej, o tyle warto sobie uświadomić, iż w dziedzinie dokumentu uznawani jesteśmy od dawna za potęgę w skali światowej. Niezliczone prestiżowe nagrody na międzynarodowych festiwalach w Wenecji, Cannes, Trydencie, Edynburgu, Oberhausen, Mannheim, Lipsku, Krakowie, Amsterdamie, Londynie, Barcelonie, nominacje do Oscara i in. świadczą same za siebie.
„Suita warszawska”, „Wieliczka”, „Powódź”, „Kolejarskie słowo”, „Życie jest piękne”, „Muzykanci”, „Narodziny statku”, „Rodzina człowiecza”, „Elementarz”, „Siedem kobiet w różnym wieku”, „Kilka opowieści o człowieku”, „89 mm od Europy”, „Wszystko może się przytrafić”, „Cudze listy”... Jerzy Bossak, Tadeusz Makarczyński, Andrzej Munk, Jarosław i Natalia Brzozowscy, Andrzej Brzozowski, Kazimierz Karabasz, Władysław Ślesicki, Krzysztof Kieślowski, Wojciech Wiszniewski, Marcel i Paweł Łozińscy, Maciej Drygas.
Nasza sztuka filmu faktów w okresie powojennym wniosła do dorobku światowego bardzo wiele cennych wartości. O wiele więcej, niż uświadamia to sobie większość rodzimych kinomanów, dla których w perspektywie międzynarodowej przede wszystkim liczą się nazwiska: Wajdy, Hasa, Polańskiego, Zanussiego czy Skolimowskiego, a nie Bossaka, Brzozowskiego, Makarczyńskiego, Karabasza czy Łozińskich. Co ciekawe, niektórzy z naszych najlepszych reżyserów, zanim zadebiutowali w fabule, mieli już na swym koncie znaczący dorobek i lata przepracowane w dokumencie. Mowa tu o indywidualnościach tej miary, co: Andrzej Munk, Wojciech Jerzy Has,Władysław Ślesicki, Jerzy Hoffman, Janusz Majewski, Krzysztof Zanussi (autor etiudy filmowej „Śmierć prowincjała” i dokumentu o Krzysztofie Pendereckim), Krzysztof Kieślowski, Tomasz Zygadło,Piotr Szulkin, Małgorzata Szumowska, Marcin Bortkiewicz i Marcin Koszałka. Tuż przed debiutem fabularnym „Porwanie króla” odszedł w roku 1981 Wojciech Wiszniewski.
Przede wszystkim dokument nasz nie jest ubogim krewnym fabuły, lecz jej dużo starszym bratem. Jego mało znane, choć godne odnotowania, dumne początki sięgają eksperymentów i pierwszych zapisów dokumentalnych XIX-wiecznej Warszawy dokonanych przez pioniera polskiej i światowej kinematografii, Kazimierza Prószyńskiego. Polski dokument pojawił się zatem znacznie wcześniej niż nasze pierwsze filmy fabularne i ta rola prekursora da jeszcze o sobie znać wielokrotnie w przyszłości.
Na Kazimierzu Prószyńskim, Janie i Józefie Popławskich czy Piotrze Lebiedzińskim prekursorski wkład najdawniejszych początków polskiego dokumentu się nie kończy. Pionierską rolę i to w skali światowej odegrała również myśl teoretyczna Bolesława Matuszewskiego. Małgorzata Hendrykowska w monografii dziejów kina dokumentalnego w Polsce wskazuje ponadto na trzech innych wartych przypomnienia prekursorów tej właśnie koncepcji w Polsce końca XIX wieku. Autorzy ci pisali na ten temat jeszcze przed ukazaniem się paryskiej broszury Matuszewskiego. Byli nimi: Władysław Umiński („Tygodnik Ilustrowany”, 1896), Bolesław Prus („Kurier Codzienny”, 1896 i 1898) oraz Zygmunt Korosteński („Dźwignia”, 1896). W centrum uwagi wszystkich trzech znajduje się dokumentalna funkcja filmu. Władysław Umiński wprost nazywa tego rodzaju rejestracje i ruchome obrazy „dokumentami życiowymi”!
Nasza długa i szacowna tradycja dotycząca teorii i praktyki kina dokumentalnego ma więc głębokie korzenie. Korekta historyczna dotycząca tego fragmentu rozważań przedstawia się następująco: o ile dorobek artystyczny naszego filmu fabularnego (liczba wybitnych dzieł, prestiżowe nagrody, wielkie postaci polskiego kina etc.) plasuje nas dzisiaj na poziomie przyzwoitej średniej europejskiej, o tyle warto sobie uświadomić, iż w dziedzinie dokumentu uznawani jesteśmy od dawna za potęgę w skali światowej. Niezliczone prestiżowe nagrody na międzynarodowych festiwalach w Wenecji, Cannes, Trydencie, Edynburgu, Oberhausen, Mannheim, Lipsku, Krakowie, Amsterdamie, Londynie, Barcelonie, nominacje do Oscara i in. świadczą same za siebie.
„Suita warszawska”, „Wieliczka”, „Powódź”, „Kolejarskie słowo”, „Życie jest piękne”, „Muzykanci”, „Narodziny statku”, „Rodzina człowiecza”, „Elementarz”, „Siedem kobiet w różnym wieku”, „Kilka opowieści o człowieku”, „89 mm od Europy”, „Wszystko może się przytrafić”, „Cudze listy”... Jerzy Bossak, Tadeusz Makarczyński, Andrzej Munk, Jarosław i Natalia Brzozowscy, Andrzej Brzozowski, Kazimierz Karabasz, Władysław Ślesicki, Krzysztof Kieślowski, Wojciech Wiszniewski, Marcel i Paweł Łozińscy, Maciej Drygas.
Nasza sztuka filmu faktów w okresie powojennym wniosła do dorobku światowego bardzo wiele cennych wartości. O wiele więcej, niż uświadamia to sobie większość rodzimych kinomanów, dla których w perspektywie międzynarodowej przede wszystkim liczą się nazwiska: Wajdy, Hasa, Polańskiego, Zanussiego czy Skolimowskiego, a nie Bossaka, Brzozowskiego, Makarczyńskiego, Karabasza czy Łozińskich. Co ciekawe, niektórzy z naszych najlepszych reżyserów, zanim zadebiutowali w fabule, mieli już na swym koncie znaczący dorobek i lata przepracowane w dokumencie. Mowa tu o indywidualnościach tej miary, co: Andrzej Munk, Wojciech Jerzy Has,Władysław Ślesicki, Jerzy Hoffman, Janusz Majewski, Krzysztof Zanussi (autor etiudy filmowej „Śmierć prowincjała” i dokumentu o Krzysztofie Pendereckim), Krzysztof Kieślowski, Tomasz Zygadło,Piotr Szulkin, Małgorzata Szumowska, Marcin Bortkiewicz i Marcin Koszałka. Tuż przed debiutem fabularnym „Porwanie króla” odszedł w roku 1981 Wojciech Wiszniewski.
prof. Marek Hendrykowski
Magazyn Filmowy SFP 03/2016
Ostatnia aktualizacja: 4.03.2016
fot. Topdocfilm
Można już wpłacać na "Wołyń"
Jest już plakat "Smoleńska"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024