Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Bohaterem kolejnego odcinka cyklu Andrzeja Bukowieckiego „Swoich nie znacie” jest operator kamery i autor zdjęć filmowych – Janusz Pawłowski. Oto fragment artykułu, który w całości ukaże się na łamach nowego numeru „Magazynu Filmowego” (nr 7/2015), już 10 lipca.
Dał się poznać najpierw jako świetny operator kamery, a następnie utalentowany autor zdjęć filmowych. Artystyczny i techniczny wkład Janusza Pawłowskiego w powstanie wielu filmów polskich sprzed trzydziestu, czterdziestu lat, godny jest upamiętnienia.
Z łódzkiego dzieciństwa Janusz Pawłowski (rocznik 1936), uczuciowo związany z Wrocławiem, pamięta fascynację komiksami. Z czasem sam zaczął je rysować. Jako dorastający chłopak często odwiedzał tereny przedwojennych wyścigów konnych w Rudzie Pabianickiej, które Wytwórnia Filmów Fabularnych w Łodzi przeznaczyła na realizację scen plenerowych. „Tam pierwszy raz zobaczyłem dekoracje filmowe. Wywarły na mnie wielkie wrażenie. Ale najbardziej imponowała mi ogromna kamera Newall w blimpie, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak się nazywała. Obserwując ją, a także pracę autora zdjęć, zakochałem się w tym zawodzie i postanowiłem, że będzie to również mój zawód” – zwierza się pan Janusz. W 1954 roku został studentem Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi.
Studenckie czasy
Studia w rozkwitającej wtedy Szkole wspomina z sentymentem: „Romek Polański i Janusz Majewski, legendarni studenci, byli moimi kolegami. No i te słynne schody… Godzinami się na nich przesiadywało, rozmawiając o filmach”. Do współpracy przy etiudach, studenci reżyserii, często sami dobierali sobie studentów operatorki. Wielu kontynuowało tę współpracę po studiach, np. Andrzej Wajda z Jerzym Lipmanem, Kazimierz Kutz z Wiesławem Zdortem. „Mnie w Szkole los zderzył z Romkiem Załuskim, bo okazało się, że przyszliśmy na świat w tym samym dniu, miesiącu i roku. Z miejsca znaleźliśmy wspólny język. Zrobiliśmy razem szereg etiud studenckich. Jesienią 1956 roku przyjechaliśmy do Warszawy z zamiarem nakręcenia filmu o Powązkach. Ale wybuchło powstanie węgierskie, więc spod naszych rąk wyszedł dokument »Węgry potrzebują pomocy«. O ile wiem, został celowo zniszczony” – mówi Pawłowski. Po ukończeniu Szkoły pracował z Załuskim przy dziewięciu filmach fabularnych – ośmiu kinowych i jednym telewizyjnym.
Droga do „Domu”
Absolwentem PWSF stał się w 1960 roku i wtedy też trafił na plan „Rzeczywistości” Antoniego Bohdziewicza jako fotosista. Był nim krótko, gdyż niemal od razu przejął obowiązki operatora kamery (szwenkiera). „Dziś młodzi ludzie mają lekkie kamery cyfrowe i nie wyobrażają sobie, czym było szwenkowanie gigantycznym Newallem z nieruchomą głowicą, bo korbkowych wtedy w Polsce jeszcze nie mieliśmy, bez wizjera lustrzanego. Czułem więc stres, lecz Bohdziewicz, choć bywał nerwowy, stwarzał w ekipie rodzinną atmosferę. Ułatwiała mi ona moją ciężką, ale piękną pracę” – przyznaje Janusz Pawłowski. Wśród filmów, przy których pracował jako szwenkier, znalazły się głośne niegdyś tytuły: "Panienka z okienka" Marii Kaniewskiej, "Bokser" Juliana Dziedziny, "Samotność we dwoje" Stanisława Różewicza, "Abel, twój brat" Janusza Nasfetera (dwa ostatnie ze zdjęciami Stanisława Lotha, od którego – podkreśla – bardzo wiele się nauczył). Nie bez powodu szczególnym sentymentem darzy dramat sportowy Dziedziny „Czekam w Monte-Carlo”, z 1969 roku, rozgrywający się w środowisku kierowców rajdowych. Otóż wcześniej w polskich filmach, sceny dziejące się w samochodach, realizowano w studio, z użyciem tylnej projekcji. Prolog „Noża w wodzie” Polańskiego, kręcony przez reżysera i Lipmana leżących na masce auta, należał do wyjątków. „Na werkach z filmu Johna Frankenheimera o wyścigach Formuły 1 – Grand Prix zobaczyłem ramę montowaną na bolidzie, podtrzymującą kamerę, która filmowała scenerię w tle »na żywo«, co czyniło tylną projekcję zbyteczną. Zaproponowałem podobne rozwiązanie w filmie »Czekam w Monte-Carlo«. Autor zdjęć, Mikołaj Sprudin, zgodził się. W łódzkiej WFF wykonano odpowiednią ramę i tak oto film Dziedziny na dobre zapoczątkował w naszej kinematografii realizację scen samochodowych bez tylnej projekcji” – mówi Pawłowski. W 1970 roku zadebiutował jako autor zdjęć filmem telewizyjnym „Dom”, który był także debiutem Załuskiego. Ich „Domu” nie należy mylić z serialem Jana Łomnickiego.
Z łódzkiego dzieciństwa Janusz Pawłowski (rocznik 1936), uczuciowo związany z Wrocławiem, pamięta fascynację komiksami. Z czasem sam zaczął je rysować. Jako dorastający chłopak często odwiedzał tereny przedwojennych wyścigów konnych w Rudzie Pabianickiej, które Wytwórnia Filmów Fabularnych w Łodzi przeznaczyła na realizację scen plenerowych. „Tam pierwszy raz zobaczyłem dekoracje filmowe. Wywarły na mnie wielkie wrażenie. Ale najbardziej imponowała mi ogromna kamera Newall w blimpie, choć wtedy jeszcze nie wiedziałem, że tak się nazywała. Obserwując ją, a także pracę autora zdjęć, zakochałem się w tym zawodzie i postanowiłem, że będzie to również mój zawód” – zwierza się pan Janusz. W 1954 roku został studentem Państwowej Wyższej Szkoły Filmowej w Łodzi.
Studenckie czasy
Studia w rozkwitającej wtedy Szkole wspomina z sentymentem: „Romek Polański i Janusz Majewski, legendarni studenci, byli moimi kolegami. No i te słynne schody… Godzinami się na nich przesiadywało, rozmawiając o filmach”. Do współpracy przy etiudach, studenci reżyserii, często sami dobierali sobie studentów operatorki. Wielu kontynuowało tę współpracę po studiach, np. Andrzej Wajda z Jerzym Lipmanem, Kazimierz Kutz z Wiesławem Zdortem. „Mnie w Szkole los zderzył z Romkiem Załuskim, bo okazało się, że przyszliśmy na świat w tym samym dniu, miesiącu i roku. Z miejsca znaleźliśmy wspólny język. Zrobiliśmy razem szereg etiud studenckich. Jesienią 1956 roku przyjechaliśmy do Warszawy z zamiarem nakręcenia filmu o Powązkach. Ale wybuchło powstanie węgierskie, więc spod naszych rąk wyszedł dokument »Węgry potrzebują pomocy«. O ile wiem, został celowo zniszczony” – mówi Pawłowski. Po ukończeniu Szkoły pracował z Załuskim przy dziewięciu filmach fabularnych – ośmiu kinowych i jednym telewizyjnym.
Droga do „Domu”
Absolwentem PWSF stał się w 1960 roku i wtedy też trafił na plan „Rzeczywistości” Antoniego Bohdziewicza jako fotosista. Był nim krótko, gdyż niemal od razu przejął obowiązki operatora kamery (szwenkiera). „Dziś młodzi ludzie mają lekkie kamery cyfrowe i nie wyobrażają sobie, czym było szwenkowanie gigantycznym Newallem z nieruchomą głowicą, bo korbkowych wtedy w Polsce jeszcze nie mieliśmy, bez wizjera lustrzanego. Czułem więc stres, lecz Bohdziewicz, choć bywał nerwowy, stwarzał w ekipie rodzinną atmosferę. Ułatwiała mi ona moją ciężką, ale piękną pracę” – przyznaje Janusz Pawłowski. Wśród filmów, przy których pracował jako szwenkier, znalazły się głośne niegdyś tytuły: "Panienka z okienka" Marii Kaniewskiej, "Bokser" Juliana Dziedziny, "Samotność we dwoje" Stanisława Różewicza, "Abel, twój brat" Janusza Nasfetera (dwa ostatnie ze zdjęciami Stanisława Lotha, od którego – podkreśla – bardzo wiele się nauczył). Nie bez powodu szczególnym sentymentem darzy dramat sportowy Dziedziny „Czekam w Monte-Carlo”, z 1969 roku, rozgrywający się w środowisku kierowców rajdowych. Otóż wcześniej w polskich filmach, sceny dziejące się w samochodach, realizowano w studio, z użyciem tylnej projekcji. Prolog „Noża w wodzie” Polańskiego, kręcony przez reżysera i Lipmana leżących na masce auta, należał do wyjątków. „Na werkach z filmu Johna Frankenheimera o wyścigach Formuły 1 – Grand Prix zobaczyłem ramę montowaną na bolidzie, podtrzymującą kamerę, która filmowała scenerię w tle »na żywo«, co czyniło tylną projekcję zbyteczną. Zaproponowałem podobne rozwiązanie w filmie »Czekam w Monte-Carlo«. Autor zdjęć, Mikołaj Sprudin, zgodził się. W łódzkiej WFF wykonano odpowiednią ramę i tak oto film Dziedziny na dobre zapoczątkował w naszej kinematografii realizację scen samochodowych bez tylnej projekcji” – mówi Pawłowski. W 1970 roku zadebiutował jako autor zdjęć filmem telewizyjnym „Dom”, który był także debiutem Załuskiego. Ich „Domu” nie należy mylić z serialem Jana Łomnickiego.
Andrzej Bukowiecki
Magazyn Filmowy
Ostatnia aktualizacja: 26.06.2015
fot. Eugeniusz Gawrysiak/SF Tor/Filmoteka Narodowa
Studio Nowe Horyzonty - uczestnicy i prowadzący
„Polskie gówno” zwycięża w Koszalinie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024