PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Józef Gębski
  5.02.2015
Jeżeli dzisiaj ogląda się "Pokolenie" Andrzeja Wajdy, film zrobiony z ogromnej miłości do doświadczeń neorealistów, nasuwa się myśl, że tak winny powstawać arcydzieła.
Warszawę okupacyjną opowiadał doskonale Bronisław Wojciech Linke apokaliptycznymi ruinami w kształcie umierającego człowieka-domu, ekspresyjnie przedstawiał Tadeusz Kulisiewicz, fotografiami pokazywał ją mistrz Leonard Sempoliński w albumie „Warszawa 45”. To byli plastycy, a nie opisywacze obrazów przepełnionych dialogami.

I tutaj zatrzymam się nad wyjątkowo ważnym epizodem „korespondencji sztuk" – na fotografii.

Szkoła Filmowa w Łodzi z pewnością była założona przez oszalałych fotografów. Ludzie, którzy przeszli przez prawdziwy ogień pola walki, którzy szli, jak Stanisław Wohl pod Lenino z ręczną kamerą tuż przed tyralierą, nie mogli uwolnić się od urazu i lęku wojny. „Wielki lęk" jest właściwością tych, którzy o ile tylko przeżyją, nigdy nie poprzestaną na obrazie zewnętrznym. Oni będą się męczyli z tymi koszmarami przez resztę życia. Na wojnie posługiwali się kamerą jak wielcy fotoreporterzy zaczajając się na ujęcie. Tylko oni wiedzą czym było uczucie prawdziwego ludzkiego strachu.

Tadeusz Borowski wiedział, co to jest obóz koncentracyjny, którego nie sposób opisać, wysłowić… Może poza poetyckim czterowierszem: „Nad nami – noc. Goreją gwiazdy, dławiący, trupi nieba fiolet. Zostanie po nas złom żelazny i głuchy, drwiący śmiech pokoleń”. Jakiż to śmiech... Borowski wiedział, czyjego śmiechu bał się najmocniej. Borowski miał świadomość, że ten jego wielki strach był tylko dla niego wielkim strachem. Wiedział, że za kilka lat nikt już nie będzie go  rozumiał – i tego się obawiał najmocniej.

A Leonard Sempoliński z aparatem fotograficznym – w styczniu 1945 roku – spacerował, włóczył się i płakał pewnie, widząc... co widział. NIC!!! Czyli sztukę. Spalona Warszawa, przysypana śniegiem, o deszczowym niebie... schodziła w... fotografię. Nic tak, jak statyczne fotogramy Sempolińskiego nie poruszyło naszego strachu. Naszego ludzkiego strachu.

Dlatego dzisiaj mam wielki szacunek do tych ojców-założycieli Szkoły przy Targowej, że tak wielką rolę powierzyli fotografowaniu. Każdy student, nawet ci, którzy zamierzali być pracownikami pionu produkcyjnego, spędzali długie godziny na fotograficznym polowaniu. Fotografia przedwojenna, ta z Jana Bułhaka i awangardzistów(!), nie usnęła w czasie okupacji, potem zabłysła po wojnie. Zdjęcia Władysława Forberta do "Suity warszawskiej" to były rewelacje wizualne. Pierwsze etiudy – i znakomita większość Polskiej Kroniki Filmowej – to była szkoła kultury wizualnej. Mało uświadomiony estetycznie prosty widz odbudowujący swój dom… był stale zaskakiwany wizualną sztuka kinową. Uczył się widzieć w... kinie. To była prawdziwa walka z analfabetyzmem.

Studenci Szkoły Filmowej oczarowani zdjęciami w "Złodziejach rowerów" Vittorio De Siki, "Paisie" Roberto Rosselliniego i w "Rzymie, godzinie 11" Giuseppe De Santisa, wiedzieli jak filmować w warunkach pogodowych, takich jakich by się nie podjął żaden amerykański „cukiernik".

Nic dziwnego. Wajda był malarzem z krakowskiej akademii. Jego pierwszy wielki film "Idę do słońca" pokazywał sędziwego Xawerego Dunikowskiego, który po pięciu latach pobytu w Oświęcimiu, nadal malował, rzeźbił i uczył młodzież. Operatorzy z tego filmu przeszli z Wajdą do "Pokolenia", które udowodniło, że już nie tylko Włosi garnki lepią.

Andrzej Munk zrealizował swój pierwszy pełnometrażowy film fabularny "Człowiek na torze". Jakaż  tam była feeria skali szarości – w lokomotywach, brudnych kantorkach i zmierzchu. Munkowa kamera i jego intelekt pokazał kilka niedostrzegalnych prawd. Historia dramatu kolejarza Orzechowskiego opowiedziana była z trzech punktów widzenia. Kończył się czas jednej prawdy dawanej do bezwarunkowego wierzenia...

No i jeszcze jeden majsterkowicz – Stanisław Lenartowicz oraz jego "Zimowy zmierzch". Ten film był zarazem zapowiedzią niebanalnego talentu Tadeusza Konwickiego. Kiedy teraz czytam o jego pomyśle filmu Lenartowicza, widzę jaką wielką siłą poetyckiego obrazu rozporządzał reżyser uzbrojony przez Konwickiego. "Zimowy zmierzch" zapowiadał szkołę oszalałych kaligrafów. Oczy zdumionego Zachodu odkrywały jakąś prowincjonalną kinematografię, która… dystansowała wszystkie wyrafinowane wizje Zachodu. Stawała na równi z odkryciami kina francuskiego.

Szkoła Filmowa charakteryzowała się mesjanistyczną misją doprowadzania studentów do debiutu w każdym formacie. Od dawna powstawały składanki miniatur filmowych, ale teraz powstał pełnometrażowy "Koniec nocy". Cóż  to była za wizja, jakaż to była eksplozja talentów. Objawił się wtedy geniusz kamery – Jerzy Wójcik. Pojawili się aktorzy: Roman Polański, Ryszard Filipski i Zbigniew Cybulski, zabłysło nazwisko Marka Hłaski, który nie tyle wirtuozerią werbalną, co siłą widzenia surowej prawdy… znokautował cały dotychczasowy sposób obrazowania. Ci młodzi chłopcy zrozumieli, że kino jest poczęte nie z literatury, ale z idei kina, nie jest wyciągiem z przerabianych lektur ze szkolnego stolika, ale wyobraźnią malarza-filmowca.

Kino poczęte z "Końca nocy" jest kinem z kina. Jest obrazem nie dającym się opisać słowami. Tutaj niewiele mieli do zrobienia przodujący literaci podsuwający swoje wymuskane literackie popisy, warte może nagród za „złote pióro". Tutaj fotografia brała ślub z kroniką filmową. Tutaj codzienność zaobserwowana przez pracowitych kronikarzy dnia powszechnego z PKF... tworzyła nowy nieznany świat budowany tylko z ruchomych obrazów. Taką wizję podejmą niedługo we Francji, artyści z Nowej Fali z Jean-Luc Godardem na czele.

Jeszcze tylko krok i powstanie "Kanał" oraz "Eroica". Po projekcji canneńskiej filmu Wajdy amerykańskie „lisy” będą chwaliły autorów za inwencję, pytając – jakżeście panowie wpadli na taki temat, a po filmie Munka – wszyscy zobaczą, że bohaterstwo może być... również komiczne, że wszystko to zależy od punktu widzenia, ponieważ świat objawia się jako wieczna groteska, szybciej się zmieniająca niż jego przywódcy oraz jego miary.

Józef Gębski
Magazyn Filmowy SFP, 37/2014
Zobacz również
fot. Janusz Zachwajewski/SF Kadr/Filmoteka Narodowa
"Pingwiny" o krok od miliona
"Pingwiny z Madagaskaru" podbiły kina
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll