PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Daniel Odija
  5.03.2013
"Proces" Franza Kafki słusznie jest zaliczany do najważniejszych powieści XX wieku. W filmie (pomijam animacje) do tej pory zmierzyło się z nią dwóch reżyserów.

O ile realizacja Davida Hugha Jonesa z 1993 roku to próba wiernego oddania fabuły i kompozycji książki, o tyle propozycja Orsona Wellesa z 1962 roku jest dość swobodną wariacją. Warto przyjrzeć się tym ekranizacjom i odpowiedzieć sobie na pytanie, dlaczego tak rzadko na podstawie genialnych powieści powstają równie dobre filmy?

Siła „Procesu” Kafki polega między innymi na realistycznym opisie świata, w który zostajemy wrzuceni razem z Józefem K. Początkowo to świat jak najbardziej prawdopodobny. Ale gdy tylko bohater próbuje wyjaśnić przyczyny swojego aresztowania, odsłania nam się drugie oblicze rzeczywistości, w której dotąd żył. To świat sądu rządzący się odrębnymi, absurdalnymi zasadami. Codzienność zaczyna przypominać koszmar senny, pozbawiony jednak wizyjności, która sugerowałaby, że Józef K. popada w obłęd. Przeciwnie, rozwój wydarzeń wydaje się logiczną konsekwencją postępowania głównego bohatera.

 

Film Davida Hugha Jonesa jest prawie kalką powieści, ale to „prawie” stanowi znaczącą różnicę jakości. Okazuje się, że dialogi dosłownie wycięte z książki w filmie nużą. Z kolei atutem jest utrzymanie chronologii wypadków opisanych przez Kafkę. Kyle MacLachlan w roli Józefa K. nawet nie jest irytujący, choć momentami gra jak drewno. Zrzućmy to na nieporadność reżysera, nieudane zdjęcia, montaż. Aktorzy raczej dają radę, choć teatralność sceny finałowej wywołuje pusty śmiech.
 
Nie mogę jednak wybaczyć Jonesowi, że jego "Proces" jest… za jasny! Być może to banalna uwaga, ale ta jasność aż razi. W powieści korytarze sądu są ciasne i duszne, przede wszystkim jednak ciemne. Bohaterowie Kafki często oświetlają sobie pomieszczenie jedną świecą. Wchodzimy z nimi w mrok. Tymczasem lampy na planie filmu pracowały pełną mocą. Musiało być gorąco. Nadmierne oświetlenie doprowadziło do absurdu choćby scenę kościelną, jak ważną! Józef K., czyli MacLachlan, krzyczy do kapelana wojskowego, czyli Anthonego Hopkinsa, żeby go odprowadził do wyjścia, bo jest tak ciemno, że nie widzi drogi i boi się, że zabłądzi. Tymczasem my oglądamy podświetlone wnętrze katedry tak mocno, że możemy dokładnie przyjrzeć się wszystkim freskom i szczegółom sakralnej architektury! Czyli raczej klapa. A szkoda, bo zamysł Jonesa był dobry, materiał jeszcze lepszy, tylko realizacja kiepska. 



Inny kłopot mam z „Procesem” Orsona Wellesa. Ceniony to reżyser, a jednak moim zdaniem nie sprostał powieści Kafki. Po tym co z nią zrobił, pewnie nawet nie miał zamiaru, ale chyba sam się pogubił w swoich eksperymentach. Pociął, poprzekręcał i dopisał swoje dialogi, słabsze niż w oryginale, silące się na sensacyjną błyskotliwość. W dodatku Welles niebezpiecznie skręca w konwencję gangsterskiego filmu noir, co jakoś nie pasuje do Kafki. Nie to jednak jest irytujące. Najgorsze, że Welles kazał Józefowi K, granemu przez Anthony’ego Perkinsa, oszaleć. W dodatku obłęd ten został ukazany tak łopatologicznie, że histeryczny śmiech bohatera w scenie końcowej staje się karykaturą szaleństwa. A już z niedowierzaniem patrzyłem jak oprawcy, którzy mieli zadźgać Józefa K. nożem, rzucają w niego wiązką dynamitu, który wysadza go w powietrze! Przyznaję, ryknąłem ze śmiechu, choć podejrzewam, że celem Wellesa było wywołanie u widza grozy.
       
Uff, ciężko polubić ekranizację ukochanej powieści. Może należy uzbroić się w cierpliwość i zawierzyć ludowemu porzekadle: „Do trzech razy sztuka”? Z drugiej strony, czy świat Kafki w ogóle potrzebuje filmu? Czy jego wizja zaproponowana naszej wyobraźni tęskni za unaocznieniem na ekranie? Nie potrafię jednak pozbyć się wrażenia, że "Proces" jest doskonałym materiałem na film, ale jak dotąd nie miał szczęścia do reżysera, który by go właściwie zrozumiał.   


Daniel Odija
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Syberiada polska” zdetronizowała „Drogówkę”.
Box Office. Weekend pełen polskich filmów.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll