Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
W początku lat 50. wybitny reżyser włoski Alberto Lattuada sprowokował światową dyskusje na temat adaptacji filmowych. Jego „Płaszcz”, uhonorowany nagroda specjalną w Cannes, oparty został ostentacyjnie na nieśmiertelnej noweli Mikołaja Gogola. Ale nowela z 842 roku ulokowana była w carskim Sankit Petersburgu, gdy Lattuada przeniósł ją do faszystowskich Włoch z lat 30. ubiegłego wieku.
Krytycy z całego świata wdali się w zażarty spór teoretyczny: czy taki pozornie bezceremonialny zabieg jest dopuszczalny i czy dał dobre rezultaty. Broniłem wówczas tezy, że utalentowany twórca może z pożytkiem obalać najbardziej niewzruszone reguły. Podkreślałem: twórca utalentowany. Bowiem już wówczas uwspółcześnianie dzieł klasycznych przez film miało często miejsce w komercyjnych tworach rozrywkowych, zwłaszcza hollywoodzkich, przynosiło rezultaty opłakane. Pomysł adaptatorski Lattuady był tym bardziej ryzykowny, że chodziło o literaturę specyficznie rosyjską, pełną niepowtarzalnego kolorytu lokalnego, nie zaś o pełne filozoficznej treści utwory Szekspira czy Woltera, w których czas i miejsce akcji mają znaczenie dość umowne.
Renato Rascel w filmie "Płaszcz". Fot. materiały prasowe
Scenariusz „Płaszcza” pisało Lattuadzie aż siedmiu autorów , z ojcem włoskiego realizmu Cesarem Zavattinim na czele. Uznali, że szary urzędniczyna Akakij Akakijewicz był bodaj pierwszą w piśmiennictwie postacią biednego, upokorzonego i skrzywdzonego przez możnych człowieka, ginącego wśród ludzkiej obojętności. Moim zdaniem, powstał film wybitny. Stało się tak, bo adaptacja nie starała się przenosić żywcem obrazów i sytuacji Gogolowskich, ale dążyła do stworzenia pewnej rzeczywistości zastępczej, odpowiadającej oryginałowi klimatem, atmosferą.
Największa chyba zasługa przypadła tu aktorowi Renato Rascelowi, który ani przedtem ani potem nie wybił się ponad poziom tuzinkowego aktorstwa kabaretowego, ale w „Płaszczu” stworzył kreację na miarę Chaplina. Chaplin bez wątpienia inspirował Rascela zarówno ogólną koncepcją skrzywdzonego „maleńkiego człoweczka”, jak u szczegółami trafnego gestu. Wystarczy przypomnieć kapitalną scenę, w której zmarznięty Carmine de Cramine wyciąga dłonie przed pysk dorożkarskiego konia. Albo scenę, kiedy bohater w upragnionym tytułowym płaszczu tańczy z podziwianą kochanką swego bezlitosnego szefa.
W roku 1960 aktor rosyjski Aleksiej Batałow zadebiutował reżyserko własną adaptacją „Płaszcza”. Choć bliższa oryginałowi, wrażenie sprawiała mniejsze.
Renato Rascel w filmie "Płaszcz". Fot. materiały prasowe
Scenariusz „Płaszcza” pisało Lattuadzie aż siedmiu autorów , z ojcem włoskiego realizmu Cesarem Zavattinim na czele. Uznali, że szary urzędniczyna Akakij Akakijewicz był bodaj pierwszą w piśmiennictwie postacią biednego, upokorzonego i skrzywdzonego przez możnych człowieka, ginącego wśród ludzkiej obojętności. Moim zdaniem, powstał film wybitny. Stało się tak, bo adaptacja nie starała się przenosić żywcem obrazów i sytuacji Gogolowskich, ale dążyła do stworzenia pewnej rzeczywistości zastępczej, odpowiadającej oryginałowi klimatem, atmosferą.
Największa chyba zasługa przypadła tu aktorowi Renato Rascelowi, który ani przedtem ani potem nie wybił się ponad poziom tuzinkowego aktorstwa kabaretowego, ale w „Płaszczu” stworzył kreację na miarę Chaplina. Chaplin bez wątpienia inspirował Rascela zarówno ogólną koncepcją skrzywdzonego „maleńkiego człoweczka”, jak u szczegółami trafnego gestu. Wystarczy przypomnieć kapitalną scenę, w której zmarznięty Carmine de Cramine wyciąga dłonie przed pysk dorożkarskiego konia. Albo scenę, kiedy bohater w upragnionym tytułowym płaszczu tańczy z podziwianą kochanką swego bezlitosnego szefa.
W roku 1960 aktor rosyjski Aleksiej Batałow zadebiutował reżyserko własną adaptacją „Płaszcza”. Choć bliższa oryginałowi, wrażenie sprawiała mniejsze.
Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Jeździec donikąd
Minionki rozrabiają w polskich kinach
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024