Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Powyższe słowa Charlesa Chaplina odczytane na ceremonii pogrzebowej z listu prezydenta RP Andrzeja Dudy dobrze charakteryzuja śp. Tadeusza Chmielewskiego. Pożegnanie wybitnego reżysera, scenarzysty i producenta filmowego odbyło się 9 grudnia 2016 roku na Cmentarzu Wojskowym na warszawskich Powązkach.
Twórcę żegnała najbliższa rodzina i grono znajomych. Mszę koncelebrował ks. Andrzej Luter, warszawski duszpasterz środowisk twórczych i znawca kina Chmielewskiego. Podczas pochodu trumnie towarzyszyła asysta wojskowa.
Podczas homilii ks. Andrzej Luter wspominał twórczość Tadeusza Chmielewskiego: - Dawał nam radość, wzruszenie i intrygował. W komediach pełnych absurdu, czyli pełnych prawdy o nas np. "Ewa chce spać", „Walet pikowy” czy w komedii sowizdrzalskiej "Jak rozpętałem II wojnę światową", czy w "Nie lubię poniedziałku" – zwariowanej komedii omyłek o Warszawie budzącej się do życia w pierwszy dzień tygodnia. […] Potrafił też wejść we wnętrze człowieka odkrywając jego mroczność, tajemniczość i namiętność chyba w najlepszym polskim thrillerze kryminalno-psychologicznym "Wśród nocnej ciszy". Nie unikał też opowiadania o naszej historii, o Powstaniu Styczniowym w adaptacji „Wiernej rzeki” Żeromskiego. Komunistyczna cenzura długo nie dopuszczała tego filmu na ekrany. W jego filmach jest zatem radość, śmiech, ale też śmierć, a nawet zbrodnia – życie, walka życia ze śmiercią. W wywiadzie rzece, który przeprowadził z reżyserem Piotr Śmiałowski Tadeusz Chmielewski tak mówił: „Każdy z nas w Polsce ciężko wykuwał swoją pozycję zmagając się z chałupniczymi warunkami produkcji, wszechobecną kontrolą polityczną, rzeszą wiernych recenzentów i ciał kolaudacyjnych. Wybrałem komedię, bo już w Szkole Filmowej oczarował mnie Rene Clair, w którym widziałem swoją przyszłość. Udało się, choć nie przyszło to łatwo. <Ewa chce spać>, <Gdzie jest generał>, <Nie lubię poniedziałku> utwierdziły mnie w przekonaniu, że w szeregu polskich reżyserów jest i moje miejsce”.
Asysta wojskowa podczas pogrzebu. Trzeci od lewej ks. Andrzej Luter, fot. Borys Skrzyński/SFP.
I imieniu prezydenta RP Andrzeja Dudy na ceremonii list odczytał Tadeusz Waszkowski: - Z głębokim żalem żegnamy dzisiaj Tadeusza Chmielewskiego, znakomitego reżysera, scenarzystę i producenta filmowego, twórcę niezapomnianych i łagodnych, pełnych humoru opowieści o Polsce i polskiej duszy. Żegnamy niezłomnego żołnierza Rzeczypospolitej, społecznika i działacza kultury. […] W czasach gdy kino pozwalało choć na chwilę zapomnieć o trudach życia w państwie komunistycznym, filmy jego autorstwa wyróżniały się jako dzieła niosące radość, wytchnienie, promień nadziei na odmianę polskiego losu. Tadeusz Chmielewski aktywnie działał w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. W trudnych latach 1983-87 pełnił funkcję jego wiceprezesa. Jako kierownik i dyrektor artystyczny zespołów, a następnie studia filmowego Oko przyczynił się do powstania znaczących obrazów, wspierał twórców młodego pokolenia, dzielił się z nimi swoim doświadczeniem, zachęcał ich do artystycznej niezależności. Według sir Charles Chaplina, „ci co rozśmieszają ludzi cenniejsi są od tych, którzy każą im płakać”. Jeszcze wiele pokoleń z uśmiechem będzie śledzić perypetie bohaterów jego filmów – to szczególnie piękny i wartościowy testament artystyczny.
Za trumną rodzina Tadeusza Chmielewskiego - córka Agata Chmielewska i wnuczka Zofia Miller, fot. Borys Skrzyński/SFP.
Pragnąc upamiętnić reżysera, swój list przysłał również wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński. W jego imieniu list odczytał Karol Kościński - dyrektor Departamentu Własności Intelektualnej i Mediów w MKiDN: - Dzięki talentowi i umiejętności porozumienia z widownią zrealizowane przez Tadeusza Chmielewskiego filmy ukształtowały w rodzimej kinematografii kino popularne na wysokim poziomie potrafiące przemawiać do wszystkich i doskonale trafiające w gust publiczności – wspominał twórcę „Ewy chce spać” minister Gliński.
Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Tadeusz Chmielewski urodził się 7 czerwca 1927 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Ukończył Wydział Reżyserii PWSF w Łodzi. Debiut reżyserski i scenariuszowy "Ewa chce spać" (1957) przyniósł mu Złotą Muszlę na Festiwalu w San Sebastian. „<Ewa chce spać> to być może najlepsza polska komedia w dziejach naszej kinematografii – pisze w Magazynie Filmowym (50/2015) ks. Andrzej Luter. - <Postanowiłem udawać wariata i nakręcić bajkę> – wspomina reżyser. No i powstała bajka ponadczasowa, która okazała się świetną satyrą nie tylko na PRL. Wystarczy zmienić trochę scenografię i oto mamy współczesną komedię. A może nawet nie trzeba zmieniać scenografii, prawdziwa sztuka nie potrzebuje bowiem retuszy, jest zawsze aktualna. Bożena Janicka napisała w <Kinie> (nr 9/2015), że z perspektywy ponad półwiecza od powstania filmu widać to doskonale: <To ono samo, półwiecze, a właściwie bieg czasu zmienił ten film (…) w swego rodzaju obiekt magiczny. W rzadkich przypadkach twórca filmu staje się bowiem czymś więcej niż artystą: jest magiem>. <Ewa chce spać"> wywołuje śmiech, w momentach <gdy ktoś inny jadowicie by oskarżał, ciepły uśmiech, gdy ktoś inny by ironizował. (…) Ewa… nadal bawi, cieszy i ogrzewa serca widzów, chociaż tamtego świata już nie ma>. Ale jest nowy świat, też śmieszny i irytujący, w którym komedia Chmielewskiego nabiera nowych znaczeń.
Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Również kolejne filmy Chmielewskiego stały się wydarzeniem na gruncie rodzimej kinematografii. Wśród nich przeważają komedie pełne elementów francuskiej burleski spod znaku René Claira i dawnych komedii slapstickowych. - Mój punkt widzenia zmienił się diametralnie, gdy w szkole pojawiły się kopie komedii francuskich z legendarnymi już dziś "Pod dachami Paryża" Claira i "Wakacjami Pana Hulot" Tatiego na czele – wspominał o swoich inspiracjach laureat Platynowych Lwów w rozmowie z Piotrem Śmiałowskim dla "Magazynu Filmowego SFP". – Wtedy zobaczyłem, jak wdzięcznym gatunkiem może być komedia filmowa i jak toporny humor, oczywiście poza "Skarbem", prezentują rodzime filmy.
Jego trzyczęściowa farsa "Jak rozpętałem II wojnę światową" (na podstawie powieści Kazimierza Sławińskiego, z niezapomnianą rolą Mariana Kociniaka, 1969) należy do najchętniej oglądanych polskich filmów. W swoim dorobku miał szereg kultowych komedii: "Walet pikowy" (1960), "Gdzie jest generał…" (1963), "Pieczone gołąbki" (1966), "Nie lubię poniedziałku" (1971), "Wiosna panie sierżancie" (1974), a także kryminały: "Dwaj panowie N" (1961) i "Wśród nocnej ciszy" (1978). W 1987 roku został nagrodzony Srebrnymi Lwami Gdańskimi za adaptację prozy Stefana Żeromskiego "Wierna rzeka" (1983, premiera ze względów cenzuralnych w 1987 roku).
Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Jako jeden z nielicznych reżyserów zaczął realizować filmy na podstawie własnych scenariuszy, w okresie, w którym główną inspiracją dla filmowców były utwory literackie. Był autorem scenariuszy do filmów innych reżyserów: "Pełnia nad głowami" (reż. Andrzej Czekalski, 1974) i "U Pana Boga za piecem" (reż. Jacek Bromski, 1998, pod pseudonimem Zofia Miller). Aktywnie działał na rzecz środowiska filmowego. W latach 1983-87 był wiceprezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich, w latach 1984-2009 pełnił funkcję dyrektora Zespołu, a następnie Studia Filmowego "Oko", w którym powstały m.in. słynne filmy Andrzeja Barańskiego, Jacka Bromskiego, Wojciecha Wójcika, Marka Piestraka, Stanisława Jędryki czy Doroty Kędzierzawskiej. Był członkiem Komitetu Kinematografii, należał do Polskiej Akademii Filmowej. W 2010 roku został odznaczony Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", w 2011 roku przyznano mu nagrodą "Orła" w kategorii "Za osiągnięcia życiowe", a w 2015 roku otrzymał Platynowe Lwy na Festiwalu Filmowym w Gdyni za całokształt twórczości.
Asysta wojskowa podczas pogrzebu. Trzeci od lewej ks. Andrzej Luter, fot. Borys Skrzyński/SFP.
I imieniu prezydenta RP Andrzeja Dudy na ceremonii list odczytał Tadeusz Waszkowski: - Z głębokim żalem żegnamy dzisiaj Tadeusza Chmielewskiego, znakomitego reżysera, scenarzystę i producenta filmowego, twórcę niezapomnianych i łagodnych, pełnych humoru opowieści o Polsce i polskiej duszy. Żegnamy niezłomnego żołnierza Rzeczypospolitej, społecznika i działacza kultury. […] W czasach gdy kino pozwalało choć na chwilę zapomnieć o trudach życia w państwie komunistycznym, filmy jego autorstwa wyróżniały się jako dzieła niosące radość, wytchnienie, promień nadziei na odmianę polskiego losu. Tadeusz Chmielewski aktywnie działał w Stowarzyszeniu Filmowców Polskich. W trudnych latach 1983-87 pełnił funkcję jego wiceprezesa. Jako kierownik i dyrektor artystyczny zespołów, a następnie studia filmowego Oko przyczynił się do powstania znaczących obrazów, wspierał twórców młodego pokolenia, dzielił się z nimi swoim doświadczeniem, zachęcał ich do artystycznej niezależności. Według sir Charles Chaplina, „ci co rozśmieszają ludzi cenniejsi są od tych, którzy każą im płakać”. Jeszcze wiele pokoleń z uśmiechem będzie śledzić perypetie bohaterów jego filmów – to szczególnie piękny i wartościowy testament artystyczny.
Za trumną rodzina Tadeusza Chmielewskiego - córka Agata Chmielewska i wnuczka Zofia Miller, fot. Borys Skrzyński/SFP.
Pragnąc upamiętnić reżysera, swój list przysłał również wicepremier i minister kultury i dziedzictwa narodowego prof. Piotr Gliński. W jego imieniu list odczytał Karol Kościński - dyrektor Departamentu Własności Intelektualnej i Mediów w MKiDN: - Dzięki talentowi i umiejętności porozumienia z widownią zrealizowane przez Tadeusza Chmielewskiego filmy ukształtowały w rodzimej kinematografii kino popularne na wysokim poziomie potrafiące przemawiać do wszystkich i doskonale trafiające w gust publiczności – wspominał twórcę „Ewy chce spać” minister Gliński.
Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Tadeusz Chmielewski urodził się 7 czerwca 1927 roku w Tomaszowie Mazowieckim. Ukończył Wydział Reżyserii PWSF w Łodzi. Debiut reżyserski i scenariuszowy "Ewa chce spać" (1957) przyniósł mu Złotą Muszlę na Festiwalu w San Sebastian. „<Ewa chce spać> to być może najlepsza polska komedia w dziejach naszej kinematografii – pisze w Magazynie Filmowym (50/2015) ks. Andrzej Luter. - <Postanowiłem udawać wariata i nakręcić bajkę> – wspomina reżyser. No i powstała bajka ponadczasowa, która okazała się świetną satyrą nie tylko na PRL. Wystarczy zmienić trochę scenografię i oto mamy współczesną komedię. A może nawet nie trzeba zmieniać scenografii, prawdziwa sztuka nie potrzebuje bowiem retuszy, jest zawsze aktualna. Bożena Janicka napisała w <Kinie> (nr 9/2015), że z perspektywy ponad półwiecza od powstania filmu widać to doskonale: <To ono samo, półwiecze, a właściwie bieg czasu zmienił ten film (…) w swego rodzaju obiekt magiczny. W rzadkich przypadkach twórca filmu staje się bowiem czymś więcej niż artystą: jest magiem>. <Ewa chce spać"> wywołuje śmiech, w momentach <gdy ktoś inny jadowicie by oskarżał, ciepły uśmiech, gdy ktoś inny by ironizował. (…) Ewa… nadal bawi, cieszy i ogrzewa serca widzów, chociaż tamtego świata już nie ma>. Ale jest nowy świat, też śmieszny i irytujący, w którym komedia Chmielewskiego nabiera nowych znaczeń.
Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Również kolejne filmy Chmielewskiego stały się wydarzeniem na gruncie rodzimej kinematografii. Wśród nich przeważają komedie pełne elementów francuskiej burleski spod znaku René Claira i dawnych komedii slapstickowych. - Mój punkt widzenia zmienił się diametralnie, gdy w szkole pojawiły się kopie komedii francuskich z legendarnymi już dziś "Pod dachami Paryża" Claira i "Wakacjami Pana Hulot" Tatiego na czele – wspominał o swoich inspiracjach laureat Platynowych Lwów w rozmowie z Piotrem Śmiałowskim dla "Magazynu Filmowego SFP". – Wtedy zobaczyłem, jak wdzięcznym gatunkiem może być komedia filmowa i jak toporny humor, oczywiście poza "Skarbem", prezentują rodzime filmy.
Jego trzyczęściowa farsa "Jak rozpętałem II wojnę światową" (na podstawie powieści Kazimierza Sławińskiego, z niezapomnianą rolą Mariana Kociniaka, 1969) należy do najchętniej oglądanych polskich filmów. W swoim dorobku miał szereg kultowych komedii: "Walet pikowy" (1960), "Gdzie jest generał…" (1963), "Pieczone gołąbki" (1966), "Nie lubię poniedziałku" (1971), "Wiosna panie sierżancie" (1974), a także kryminały: "Dwaj panowie N" (1961) i "Wśród nocnej ciszy" (1978). W 1987 roku został nagrodzony Srebrnymi Lwami Gdańskimi za adaptację prozy Stefana Żeromskiego "Wierna rzeka" (1983, premiera ze względów cenzuralnych w 1987 roku).
Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Jako jeden z nielicznych reżyserów zaczął realizować filmy na podstawie własnych scenariuszy, w okresie, w którym główną inspiracją dla filmowców były utwory literackie. Był autorem scenariuszy do filmów innych reżyserów: "Pełnia nad głowami" (reż. Andrzej Czekalski, 1974) i "U Pana Boga za piecem" (reż. Jacek Bromski, 1998, pod pseudonimem Zofia Miller). Aktywnie działał na rzecz środowiska filmowego. W latach 1983-87 był wiceprezesem Stowarzyszenia Filmowców Polskich, w latach 1984-2009 pełnił funkcję dyrektora Zespołu, a następnie Studia Filmowego "Oko", w którym powstały m.in. słynne filmy Andrzeja Barańskiego, Jacka Bromskiego, Wojciecha Wójcika, Marka Piestraka, Stanisława Jędryki czy Doroty Kędzierzawskiej. Był członkiem Komitetu Kinematografii, należał do Polskiej Akademii Filmowej. W 2010 roku został odznaczony Srebrnym Medalem "Zasłużony Kulturze Gloria Artis", w 2011 roku przyznano mu nagrodą "Orła" w kategorii "Za osiągnięcia życiowe", a w 2015 roku otrzymał Platynowe Lwy na Festiwalu Filmowym w Gdyni za całokształt twórczości.
Albert Kiciński/MK
SFP
Ostatnia aktualizacja: 12.12.2016
fot. Borys Skrzyński/SFP
Piotr Stasik: Chciałem oddać ducha naszych czasów
Marzena Więcek: Tylko życie przeżyte po swojemu ma sens
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024