PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Piotr Borkowski
  26.10.2012
Chciałbym wrócić jeszcze na chwilę do sprawy ankiet miesięcznika „Sight and Sound” na najlepsze filmy w historii. Główną wiadomością roku 2012 była detronizacja „Obywatela Kane” Orsona Wellesa z pierwszego miejsca rankingu krytyków po półwieczu dominacji, i zastąpienie go przez „Zawrót głowy” Hitchcocka, film, który pojawił się w tym zestawieniu w latach 80. i od tamtej pory stopniowo piął się w górę.

Ranking ten ma jednak jeszcze parę ciekawych cech. Odbywa się rzadko, co dziesięć lat od roku 1952, co sprawia, że może w bardzo skrótowy sposób pokazywać zmiany gustów. Jest też dość konserwatywny. Trudno jest trafić do pierwszej dziesiątki zestawienia z nowym filmem, chociaż zdarzało się to, na przykład Antonioniemu w roku 1962. Dość dziwną cechą tego rankingu jest też to, że bardzo dobrze utrzymuje się w nim pozycja kina niemego, pomimo coraz bardziej upływającego czasu.


Kadr z filmu "Artysta", fot. Forum Film

W pierwszej edycji rankingu, w roku 1952, kino nieme dominowało. W pierwszej dziesiątce było wtedy jeszcze sześć czy siedem niemych filmów, w tym dwa Chaplina. Już w roku 1962 liczba niemych filmów spadła do trzech. Następne edycje zawierały po dwa nieme filmy, aż do roku obecnego, kiedy wśród najwyżej ocenianych filmów fabularnych znalazły się trzy filmy nieme. Może to oczywiście wyrażać pewien konserwatywny konsensus dotyczący tego, że kinu niememu, jako ważnej epoce w historii kina, należą się w takim rankingu jakieś miejsca. Tak po prostu, dlatego, żeby o nich w ogóle pamiętać. Ale to dziwne, że z upływem dekad nieme filmy są nadal tak wysoko. Przy rozwoju języka filmowego, technologii, i przy samej narastającej liczbie nowych produkcji, liczba najstarszych, niemych filmów w tak elitarnym gronie powinna raczej maleć, a nie utrzymywać się na stałym poziomie, a nawet rosnąć.

Ciekawy w tym kontekście jest też niedawny sukces „Artysty” jako pierwszego od wielu lat filmu fabularnego, który w swoim stosunku do dźwięku nawiązuje do „Świateł rampy” i „Dzisiejszych czasówChaplina, a więc do filmów, które są właściwie nieme, ale wykorzystują zsynchronizowany podkład muzyczny i efekty dźwiękowe, a czasem, dla dramatycznego efektu, mogą też coś powiedzieć czy zaśpiewać. Nagrody dla „Artysty”, szczególnie Oscar, były odbierane jako wyraz sentymentu, czy wręcz dojmującej nostalgii do lat niemego kina. I to pomimo, że współcześni widzowie, którzy nabierają pojęcia o niemym kinie na podstawie tego, co widzą w „Artyście”, tworzą sobie pojęcie dość mylne, a przynajmniej niepełne. "Artysta" raczej może robić krzywdę reputacji „Wschodu słońcaMurnaua czy „Męczeństwa Joanny d’ArcDreyera, które znajdują się w pierwszej dziesiątce najlepszych filmów miesięcznika „Sight and Sound”. No a „Człowiek z kamerąWiertowa, czyli trzeci niemy film w zestawieniu, to przy „Artyście” w ogóle dzieło całkowicie futurystyczne. Chodzi więc pewnie raczej o sentyment do samych czasów niemego kina, które stają się właśnie naprawdę legendarne.

 
Kadr z filmu "Artysta", fot. Forum FIlm

Z pozoru wydaje się, że nieme kino to było dzieciństwo kina. Romantyczna i chaotyczna epoka, kiedy wszystko było jeszcze niezdarne i poza kontrolą. Kiedy próbowano po raz pierwszy, piąty czy dziesiąty, ale nie po raz tysięczny, jak zdarza się to teraz. Epoka kina, kiedy ludzie poruszali się szybciej niż teraz, jak mali rysunkowi akrobaci, a niewyraźny, czarno-biały obraz zawsze drżał i był pocięty rysami, co oczywiście było spowodowane oglądaniem starych, zużytych po latach kopii. Kiedy nie było szkół filmowych, a do zrobienia dwudziestominutowego filmu zarabiającego duże pieniądze i zwiedzającego większość globu wystarczyło trzech aktorów i park obok studia. Albo pobliska plaża.    

W tym dzieciństwie było jednak morze możliwości. Większość obecnie istniejących formatów filmów odkryto i rozwinięto właśnie wtedy, od amatorskich impresji z wakacji, przez pornografię, seriale, dokumenty, reportaże, wszelkie krótkometrażowe i długometrażowe formaty fabularne, łącznie z wielogodzinnymi projekcjami, po animację i totalny wizualny eksperyment. Włączając w to też zadziwiająco ambitne projekty, zarówno jeżeli chodzi o skalę przedsięwzięcia, jak i zawartość intelektualną. To nie jest pierwszy raz, kiedy właściwie z niczego od razu niemal powstawały rzeczy mające trwalszą wartość. W sztuce nie musi działać zasada postępu.

Pomimo swojego stałego i mocnego miejsca w rankingu „Sight and Sound”, kino nieme od dawna nie jest partnerem kina dźwiękowego. Pojawia się czasem na festiwalach filmowych, czasem ma własne, jest jakoś dostępne dla tych, którzy chcą je znaleźć, ale nie stanowi widocznej części repertuaru filmowego. Raczej uważane jest za zamknięty świat, oddzielony nie tylko brakiem koloru (lata trzydzieste i czterdzieste to też obca planeta i w ogóle kino wydaje się starzeć dosyć szybko), ale również dźwięku, a tak naprawdę też wieloma innymi wyraźnymi konwencjami. W ten sposób jedna trzecia krótkiej przecież historii kina właściwie została odcięta. Pamiętają o niej konserwatywni krytycy „Sight and Sound” i może czasem filmowcy. I to pomimo, że większość filmów niemych była tworzona dla ludzi, i używała języka zrozumiałego i sugestywnego dla bardzo wielu widzów.
 
Ciekawe, co by było, gdyby któraś z ogólnokrajowych stacji telewizyjnych puściła kiedyś którąś z odrestaurowanych najlepszych niemych komedii w prime time. Czy to byłaby katastrofa, czy ponowne odkrycie widowni.  
 
      


Piotr Borkowski
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. James Bond z rekordem na starcie
Box Office. „Obława” lepsza niż hollywoodzki horror.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll