Pytanie, jak zostać gwiazdą, w przypadku Jodie Foster jest co najmniej niestosowne. Wystarczyło przecież mieszkać w Los Angeles i mieć obrotną mamę, piszącą do hollywoodzkich gazet. Nie tylko umieściła córkę w pierwszej reklamie, kiedy ta ledwie skończyła trzy lata, ale jeszcze wymyśliła jej pseudonim: nadała jej ekranowe imię po przyjaciółce Josephine, którą w rodzinie nazywano Jo D. I tak Alicia została Jodie.
Jodie okazała się piekielnie zdolna dziewczyną. Nie tylko grała w filmach i reklamach, ale chodziła do francuskiego liceum w Los Angeles i mówiła po francusku tak płynnie, że dostawała role we francuskich filmach. Ale najważniejszy był wybór do roli młodocianej prostytutki Iris w „Taksówkarzu” Martina Scorsese. Trudno w to uwierzyć, ale ta rola, która przyniosła jej nominację do Oscara, była bodaj 35(!) w jej telewizyjno-filmowej karierze.
Wystąpiła u Scorsese (to była jedna z pięciu ról zagranych w 1976 roku), ale nie zagrała księżniczki Lei w „Gwiezdnych wojnach”. Może to i lepiej, że wówczas uznała wraz z matką, że ważniejsze jest spokojne zakończenie nauki. Usunęła się w cień, została studentką prestiżowego uniwersytetu Yale, ale nie przestała rozbudzać wyobraźni. John Hinckley, który w 1981 strzelał do prezydenta Reagana, przyznał, że robił to tylko po to, by Jodie zwróciła na niego uwagę.
Jodie Foster, fot. Zuma Press/Forum
To groźne memento nie wpłynęło specjalnie na młodą aktorkę, która grała w kolejnych filmach, czekając na swój wielki dzień. Za rolę w „Oskarżonych”, gdzie grała ofiarę gwałtu, zdobyła Złoty Glob i Oscara, a trzy lata później wyróżniono ją statuetką za kreację początkującej agentki FBI w „Milczeniu owiec”. Była pierwszą w dziejach aktorką przed trzydziestką, która mogła pochwalić się dwoma Oscarami. Ta niezwykła pozycja pozwoliła jej poszerzyć zakres swoich filmowych pasji – od 1991 nie tylko gra w filmach, ale i je reżyseruje zbierając pochlebne recenzje.
Od pewnego czasu Jodie Foster rzadko staje przed kamerą, starannie wybierając role. Z pozycją gwiazdy, która może żądać honorarium rzędu 15 mln dolarów za rolę, wie, że nie stać ją na jakąkolwiek wpadkę. A rola w „Rzezi” Romana Polańskiego wpadką na pewno nie jest: z nominacją do Złotego Globu jest jedną z głównych kandydatek do tegorocznego Oscara.