PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  26.07.2012
Konkursowe potyczki już zakończone. Pozostaje czekać na wynik obrad jury, które będzie miało twardy orzech do zgryzienia. Tak jak prezentowane filmy różniły się od siebie dosłownie wszystkim – od poziomu, przez temat, po wykorzystywaną konwencję – tak sami jurorzy reprezentują skrajnie odmienne podejścia do filmowej filozofii.

Trudno przewidzieć, jaki tytuł może pogodzić wyrafinowaną i przenikliwą Urszulę Antoniak, meandrującą między rzeczywistością a fantazją Naomi Kawase, meksykańskiego brutalistę Amata Escalante, rebelianta filipińskiego kina, tworzącego wielogodzinne dzieła Lava Diaza i zawsze idącego pod prąd Przemysława Wojcieszka.


Kadr z filmu "Podwójne ślady"/ T-Mobile Nowe Horyzonty


Obejrzawszy wszystkie filmy, walczące o nagrodę główną, wciąż trudno określić kierunek, w jakim zdąża wrocławski Konkurs i jakie nowe horyzonty chce odkrywać. Wszystkie tegoroczne propozycje to dzieła, które próbują naginać jedną - lub więcej - zasad, rządzących współczesnym kinem głównego nurtu, do którego pewnej przezroczystości wszyscy zdążyliśmy się już przyzwyczaić. Natomiast nowohoryzontowe produkcje bawią się z przyczynowo-skutkową logiką bądź z czasem, igrają z postrzeganiem przestrzeni, manipulują dźwiękiem, ścierają się z ideologiami... Warto to oczywiście docenić, ale jednocześnie trudno nie zauważyć, że nie zawsze kończą się sukcesem.

Nie do końca udane są "Podwójne ślady". Film Isaki Lacuesty to relacja z podróży. Opowieść o pustynnej, afrykańskiej ekspedycji, której członkowie szukają owianych legendą fresków zakopanych w bunkrze pod ziemią przez francuskiego malarza Françoisa Augiérasa. Reżyser próbuje dokonać rekonstrukcji losów artysty, stara się zgłębić istotę malarstwa, mnoży ślady i jednocześnie je zaciera. Stworzony przez niego materiał filmowy najłatwiej porównać do starych szkiców na pożółkłych kartonach, w których setki termitów przez lata drążyły tunele. Obraz jest niepełny i nigdy nie zostanie zrekonstruowany. Wszelkie próby podejmowane przez Lacuestę kończą się więc piętrzeniem fikcji, która służy tylko i wyłącznie do stworzenia mitycznego wizerunku wciąż niezbadanego (czytaj: magicznego lub niebezpiecznego) kontynentu.


Kadr z filmu "Od czwartku do niedzieli"/ T-Mobile Nowe Horyzonty

W zupełnie odmienny sposób do portretowanej rzeczywistości podchodzi reżyser irańskiego filmu „Córka... ojciec... córka”, który zanim zainteresował się kinem, zajmował się fotografią artystyczną i to doświadczenie odciska wyraźny ślad w jego dziele. Kamera skupia się na codziennej egzystencji trzech sióstr, zamieszkujących wraz ze stareńkim ojcem centralny zachód kraju. Kolejne dni upływają według podobnego scenariusza. Kobiety chodzą polować na ptaki, które sprzedają okolicznym kierowcom, ojciec zajmuje się sprzedażą parafiny. Jedyną odskocznią od rutyny są regularne odwiedziny kupca tego towaru. W pewnym momencie mężczyzna zaczyna okazywać jednej z kobiet zainteresowanie... „Córka...” to ascetyczny, poetycki portret niknącego świata, który – także ze względu na klucz wizualny – nasuwa skojarzenia z „Koniem Turyńskim” Beli Tarra. Szczególną uwagę zwracają obrazy; Panahbarkhoda Rezaee potrafi nadać im niezwykłą siłę, szczególnie sprawnie wykorzystując w panoramicznych ujęciach ruch wewnątrzkadrowy.  Niskie nasycenie kolorystyczne wywołuje wrażenie, jakby film był czarno-biały i kiedy w pięknie skomponowanych, malarskich zbliżeniach pojawia się choćby cień koloru, widz jest szczerze zaskoczony. „Córka...” to milczący, majestatyczny film o małych rzeczach i precyzyjny wizualnie hołd dla niezliczonych drobnych rytuałów, które wyznaczają rytm codzienności.

"Od czwartku do niedzieli" zdobył nagrodę na tegorocznym festiwalu w Rotterdamie. We Wrocławiu ta chilijsko-holenderska koprodukcja także wyrasta na jednego z liderów wyścigu o 20 tysięcy euro i gwarancję dystrybucji w Polsce. Film Domingi Sotomayor Castillo jest kompletny, dojrzały i przenikliwy, a jednocześnie rozbrajająco prosty. O rzeczach banalnych mówi niebanalnie a choć dotyka tematów złożonych i ważkich, nie traci niefrasobliwości i ciepła. To obraz, który przywołuje prywatne wspomnienia; widzowie wrażliwi łatwo mogą odnaleźć w nim siebie. Oto jedenastoletnia Lucia i jej siedmioletni brat Manuel wyruszają wraz z rodzicami w podróż do rodziny na północ Chile. Prawie cała akcja toczy się w wypakowanym bagażami samochodzie, który raz po raz przystaje – mamy okazję obserwować drobne interakcje bohaterów i pustynny, piękny krajobraz w tle. Dorośli przechodzą kryzys, ich rozstanie jest właściwie pewne, więc najprawdopodobniej to ostatnie wspólne wakacje, symboliczny koniec błogiego dzieciństwa. Sotomayor Castillo ma niezwykłą intuicję językową, a sposób w jaki buduje błahe a w istocie brzemienne w znaczenia sytuacje, zachwyca. Reżyserka potrafiła też przenikliwie ująć emocje dziecka, które, choć nie rozumie do końca sytuacji, w jaką zostało wrzucone przez los, intuicyjnie wie, że coś pięknego, kruchego i kochanego właśnie rozpada się na jego oczach.


Kadr z filmu "Sąsiedzkie dźwięki"/ T-Mobile Nowe Horyzonty

Na MFF w Rotterdamie nagrodą FIPRESCI został uhonorowany także film "Sąsiedzkie dźwięki" (2012) Klebera Mendonçy Filho. Opowiadana przez reżysera historia jest zanurzona w rzeczywistości jednego z brazylijskich osiedli, fabuła koncentruje się wokół sąsiedzkiej społeczności. Wszyscy (podobnie jak bohaterowie filmu "Zona" Rodrigo Plá) potrzebują bezpieczeństwa, zdają się być przerażeni światem, więc kamera Pedro Sotero zwykle nie zwraca na niego uwagi. Bohaterowie opowieści spędzają czas w swoich domach, przypatrują się innym zza okiennych krat i podsłuchują sąsiadów. Tak zdobywają materiał, który pozwoli im manipulować wydarzeniami, rozgrywającymi się w okolicy. Czują się bezpieczni, ponieważ przestrzeń, w której żyją, wydaje się w pełni oswojona. Co robi matka, która włącza odkurzacz i wystawia go na balkon? Sprząta? Jest w końcu panią domu, powinna. Nikt nie widzi, że w istocie stoi w cieniu i pali papierosa wciągając dym w rurę odkurzacza. To pierwszy sygnał, że w domach dzieje się coś innego, niż się z zewnątrz wydaje. "Sąsiedzkie dźwięki" są pełne tego typu wskazówek. Reżyser wprowadza je w strukturę filmu nienachalnie, ale wyraźnie. Ewidentnie nie chce zaburzyć stworzonych na wstępie pozorów. Daje jednak widzowi szansę, by mógł zagłębić się w świecie, zdejmować z niego warstwę po warstwie i szukać prawdy ubranej w kostium mieszczańskich przyzwyczajeń.

Intrygująco o cieniach padających na współczesne społeczeństwo mówi Kim Kyung-mook w koreańskich „Rzeczach niczyich”. Fabuła łączy dwa wątki – historię dwójki pracowników stacji benzynowej i opowieść o młodym geju – utrzymanku eleganckiego biznesmana. Bohaterowie są ofiarami podziałów społecznych, będących owocem kapitalistycznej gospodarki. Nikt nie może znaleźć swojego miejsca, każdy żyje w świecie rzeczy znalezionych, pożyczonych, niczyich – w świecie wyczyszczonym z emocji i z góry skreślającym możliwość realnego, długotrwałego przywiązania się do siebie. Kyung-mook dobitnie akcentuje problemy, ale pozostaje subtelny. Byłaby to ciekawa opowieść, gdyby jej twórca w miał lepsze wyczucie formy. Niestety, głęboka potrzeba wyjaśnienia sytuacji do końca zamieniła interesujący temat w tanią przypowieść o dobru, złu i człowieku, od którego tak naprawdę nic nie zależy.

O rzeczywistości wprost i dobitnie opowiada reżyser filipińskiej, kryminalnej, queerowej komedii "Mondomanila" (2010). Wieczorna projekcja filmu zakończyła cykl pokazów konkursowych. Khavn De La Cruz bez mrugnięcia okiem, w groteskowy sposób krytykuje politykę i kulturę współczesnych Filipin. Jego bohaterowie to grupa paranoików, uzależnionych od wyuzdanego seksu i narkotyków. Każdy jest scharakteryzowany za pośrednictwem kilku wulgarnych fraz, opisujących ulubione czynności lub przeżywane na co dzień tragedie. Khavn stawia pod znakiem zapytania sens wiary w patriotyzm, drwi z przyjaźni, Hitlera i piętnuje samotne matki bez grosza przy duszy, które wysyłają swoich synów do pracy na ulicy. Forma filmu jest równie bezkompromisowa. Reżyser miesza techniki, wykorzystuje wszystkie możliwości, jakie oferuje mu dziś komputerowa postprodukcja, wyjaskrawia barwy i bawi się kiczem. Jego film to operowy, barokowo-uliczny manifest. Z jednej strony trudno przejść obok niego obojętnie, z drugiej nie sposób potraktować poważnie.


Anna Bielak/Anna Tatarska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  26.07.2012
Zobacz również
Wspominamy - "Lokaj" w reżyserii Andrzeja Łapickiego
Dokument ucieka z Polski. Titkow: Nic dziwnego, że ucieka.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll