Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Bohaterem cyklu „Mistrzowie w nowym numerze „Magazynu Filmowego” (nr 4/2017) jest znakomity reżyser filmowy, telewizyjny i teatralny – Jerzy Gruza. Oto fragment artykułu Janusza Kołodzieja, poświęconego jego twórczości, który w całości będzie można przeczytać na łamach pisma już 10 kwietnia.
Dziś pierwszy malkontent Trzeciej Rzeczpospolitej – był kiedyś młodym zdolnym reżyserem, którego nie nudziły jeszcze „te same miejsca, ci sami ludzie i te same kolory”.
Szybko stał się uznanym adaptatorem klasyki i czołowym twórcą Teatru Telewizji z jego najlepszych lat, zaraz potem realizatorem nowatorskich na swe czasy form telewizyjnych, chwilę później autorem seriali, które przeszły do legendy, dalej filmów fabularnych i telewizyjnych oraz w końcu dyrektorem teatru, a od zawsze prawdziwym koneserem życia towarzyskiego i obyczajowego we wszystkich jego formach, kształtach, objętościach i typach urody.
Jerzy Gruza, zanim został filmowcem, próbował rzeźbiarstwa, trenował pływanie, robił karierę jako znawca wełny. Choć na dużym ekranie zadebiutował w roli żandarma w „Pokoleniu” Andrzeja Wajdy nie został aktorem, bo reżyseria okazała się jego prawdziwym powołaniem. I, jak zawsze deklaruje, pisanie scenariuszy. Mówią o nim – inteligent w dobrym stylu, obdarzony wybitnym poczuciem humoru. On sam uważa, że jest młody, przynajmniej w sensie samopoczucia i reakcji. I tylko fizycznie jest stary, bo ma już swoje lata. Ale wciąż pozostaje uważnym obserwatorem polskiej rzeczywistości i błyskotliwym felietonistą, czego dowodzi cytat ze znanej z łamów „Magazynu…” rubryki „Nie ma stolika”: „Skandal w Starym Teatrze w Krakowie! Aktor Krzysztof Globisz na oczach publiczności kopulował ze scenografką na scenie podczas spektaklu. Wielokrotnie kopulowałem z różnymi scenografkami, ale nigdy na scenie w trakcie spektaklu. Zakładam okulary, aby dokładnie przeczytać o wstrząsających ekscesach. Okazuje się, że aktor Globisz nie ze scenografką, a ze s c e n o g r a f i ą kopulował w Krakowie. Widzów, nie mogących znieść kopulacji czołowego aktora Małopolski z najbardziej interesującą nawet oprawą plastyczną spektaklu, którzy krzyczeli: »Hańba!« – wyproszono z sali”.
Jest człowiekiem telewizji, więc zawodowy debiut musiał mieć miejsce na warszawskim placu Powstańców Warszawy, gdzie przez pierwsze lata swego istnienia mieściła się siedziba TVP. I gdzie realizowano także, oczywiście na żywo, wszystkie programy, w tym spektakle Teatru Telewizji. To były czasy, kiedy kamerzyści biegali po studiu w białych fartuchach i z pokrętłami, za pomocą których sterowali sprzętem. Pierwsze kamery były stacjonarne, dopiero później pojawiły się przenośne. W 1956 roku w takich warunkach Gruza zrealizował adaptację opowiadania Kazimierza Brandysa „Dr Faul” z Lucyną Winnicką i Adamem Hanuszkiewiczem w rolach głównych. Wspominał, że ówczesne kamerzystki, Anna Minkiewicz i Elżbieta Klekow, siedziały na kamerowych wózkach w krótkich spódnicach, budząc niezdrowe emocje.
Do lat 80. wyreżyserował niemal pięćdziesiąt spektakli telewizyjnych, dość wymienić „Panią Bovary” (1959), „Idy marcowe” (1962), „Skąpca” (1965), „Mieszczanina szlachcicem” (1969), „Wizytę starszej pani” (1971), „Karierę Artura Ui” (1973), „Romea i Julię” (1974), „Rewizora” (1977), „Antygonę” (1980) i „Zatrute pióro” (1994).
Szybko stał się uznanym adaptatorem klasyki i czołowym twórcą Teatru Telewizji z jego najlepszych lat, zaraz potem realizatorem nowatorskich na swe czasy form telewizyjnych, chwilę później autorem seriali, które przeszły do legendy, dalej filmów fabularnych i telewizyjnych oraz w końcu dyrektorem teatru, a od zawsze prawdziwym koneserem życia towarzyskiego i obyczajowego we wszystkich jego formach, kształtach, objętościach i typach urody.
Jerzy Gruza, zanim został filmowcem, próbował rzeźbiarstwa, trenował pływanie, robił karierę jako znawca wełny. Choć na dużym ekranie zadebiutował w roli żandarma w „Pokoleniu” Andrzeja Wajdy nie został aktorem, bo reżyseria okazała się jego prawdziwym powołaniem. I, jak zawsze deklaruje, pisanie scenariuszy. Mówią o nim – inteligent w dobrym stylu, obdarzony wybitnym poczuciem humoru. On sam uważa, że jest młody, przynajmniej w sensie samopoczucia i reakcji. I tylko fizycznie jest stary, bo ma już swoje lata. Ale wciąż pozostaje uważnym obserwatorem polskiej rzeczywistości i błyskotliwym felietonistą, czego dowodzi cytat ze znanej z łamów „Magazynu…” rubryki „Nie ma stolika”: „Skandal w Starym Teatrze w Krakowie! Aktor Krzysztof Globisz na oczach publiczności kopulował ze scenografką na scenie podczas spektaklu. Wielokrotnie kopulowałem z różnymi scenografkami, ale nigdy na scenie w trakcie spektaklu. Zakładam okulary, aby dokładnie przeczytać o wstrząsających ekscesach. Okazuje się, że aktor Globisz nie ze scenografką, a ze s c e n o g r a f i ą kopulował w Krakowie. Widzów, nie mogących znieść kopulacji czołowego aktora Małopolski z najbardziej interesującą nawet oprawą plastyczną spektaklu, którzy krzyczeli: »Hańba!« – wyproszono z sali”.
Jest człowiekiem telewizji, więc zawodowy debiut musiał mieć miejsce na warszawskim placu Powstańców Warszawy, gdzie przez pierwsze lata swego istnienia mieściła się siedziba TVP. I gdzie realizowano także, oczywiście na żywo, wszystkie programy, w tym spektakle Teatru Telewizji. To były czasy, kiedy kamerzyści biegali po studiu w białych fartuchach i z pokrętłami, za pomocą których sterowali sprzętem. Pierwsze kamery były stacjonarne, dopiero później pojawiły się przenośne. W 1956 roku w takich warunkach Gruza zrealizował adaptację opowiadania Kazimierza Brandysa „Dr Faul” z Lucyną Winnicką i Adamem Hanuszkiewiczem w rolach głównych. Wspominał, że ówczesne kamerzystki, Anna Minkiewicz i Elżbieta Klekow, siedziały na kamerowych wózkach w krótkich spódnicach, budząc niezdrowe emocje.
Do lat 80. wyreżyserował niemal pięćdziesiąt spektakli telewizyjnych, dość wymienić „Panią Bovary” (1959), „Idy marcowe” (1962), „Skąpca” (1965), „Mieszczanina szlachcicem” (1969), „Wizytę starszej pani” (1971), „Karierę Artura Ui” (1973), „Romea i Julię” (1974), „Rewizora” (1977), „Antygonę” (1980) i „Zatrute pióro” (1994).
Janusz Kołodziej
Magazyn Filmowy 04/2017
Ostatnia aktualizacja: 7.04.2017
fot. SF Tor/Filmoteka Narodowa
Łódź płynie Wisłą już po raz piętnasty
Polska na targach lokacji filmowych w Los Angeles
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024