François Ozon jest enfant tym bardziej terrible, że jego rodzice, nauczyciele i katolicy, wychowali go w myśl katolicko-republikańskich ideałów, w których poświęcenie indywidualności dla społecznego dobra jest z zasady wartością nadrzędną. François, homoseksualista i indywidualista z tendencją do artystycznego narcyzmu, musiał być w podobnym środowisku "dzieckiem strasznym".
Jego pierwsze filmy krótkometrażowe, otwarcie, a nawet prowokująco egzaltujące homoseksualne kody i obsesje, afirmowały nie tylko wykluwającą się na świat, artystyczną jednostkę, ale i świadomie "szokowały burżuja". Ten okres "nastoletniej rewolucji" trwał dokładnie dziesięć lat, owocując bogatym zestawem filmów krótkich i zakończył się w roku 1998 długometrażowym filmem "Sitcom", w którym młody reżyser i scenarzysta rozprawia się w sposób definitywny i groteskowy z podstawową komórką społeczną. Od tego momentu François Ozon kręcił średnio jeden film rocznie, uciekając od zaszufladkowania w określonym stylu bądź tematyce.
François Ozon. Fot. festival-cannes.fr
Pierwszym sukcesem i pierwszym filmem, w którym pojawiły się piosenki, była adaptacja tekstu Fassbindera "Krople wody na rozpalonych kamieniach" (1999). Tematyka przemijania, rozpadania się miłosnego związku (pojawi się później wielokrotnie), została wpisana w formę sarkastycznego wodewilu, któremu rej wodzi Bernard Giraudeau w skórze cynicznego i sadystycznego pięćdziesięcioletniego homoseksualisty. Była to jedna z największych ról nieżyjącego już aktora. Film ten pozwolił zadebiutować młodziutkiej Ludivine Segnier, która stanie się jedną z ważniejszych aktorek francuskich młodego pokolenia. Przemijanie powiązane nieubłaganie z umieraniem jest tematem następnego filmu Ozona, "Pod piaskiem" (2000). Tym razem jednak reżyser i scenarzysta nie ukrywa się za teatralną formą i duchem sarkazmu, film stara się dotknąć najbardziej sekretnych i trudnych do wyrażenia stanów ducha. François Ozon po raz pierwszy daje się poznać jako wyjątkowy reżyser aktorek, sublimujący ich piękno zewnętrzne i wewnętrzne – Charlotte Rampling, grająca główną bohaterkę, zostanie po tej roli na nowo "odkryta" przez francuskich filmowców. Po badaniu psychiki skonfrontowanej z widmem śmierci – film przyciągnął 800 tysięcy widzów, co dla dzieła o tak intymnej i trudnej tematyce jest prawdziwym sukcesem – François Ozon zadziwił powrotem do formy teatralnej w wersji cokolwiek egzaltowanej
"8 kobiet". Fot. Gutek Film
Zgromadził na planie "8 kobiet" (2001) osiem wybitnych aktorek, po czym ubrał je w kostiumy, poddał charakteryzacji i kazał grać sztukę napisaną przez Roberta Thomasa, podobną duchem i formą do kryminałów Agathy Christie. Teatralna jedność czasu, miejsca i akcji, piosenki pozwalające marionetkowym bohaterkom "uczłowieczyć" się, prestiżowy zestaw walczących ze sobą aktorskich indywidualności, dobry humor oraz błyskotliwa sprawność reżyserii sprawiły, że film stał się jedną z niespodzianek sezonu – przyciągnął 3,5 mln widzów, otrzymał 11 nominacji do Césara i nagrodę dla najlepszego reżysera Akademii Lumières (francuskie Złote Globy). Poprowadzenie ośmiu wybitnych aktorek było z pewnością doświadczeniem nieco traumatycznym, dlatego też kolejny film "Basen" (2003) został zrealizowany w naturalnych dekoracjach, w położonej na południu Francji willi, z udziałem dwóch zaprzyjaźnionych aktorek, Charlotte Rampling i Ludivine Segnier. I w tym tytule, tak jak i w poprzednim, ofiarą kobiecej solidarności jest pozbawiany życia mężczyzna.
Kadr z filmu "Basen". Fot. Gutek Film
Pozostawiamy psychoanalitykom analizę podobnego przesłania – zauważmy tylko, że przed kamerą Ozona kobieta bardzo często gra rolę główną. I zaraz po błyskotliwych sukcesach swych filmów "kobiecych" Ozon przeszedł do... analizy rozpadu miłości na przykładzie klasycznej pary heteroseksualnej."5X2" (2003) to pięć etapów z życia uczuciowego, opowiedzianych... od końca. Raz jeszcze Ozon daje aktorom okazję do pokazania całej palety warsztatowych i emocjonalnych możliwości. Valeria Bruni-Tedeschi przyznaje, że po raz pierwszy odważyła się wyeksponować na ekranie swą kobiecość. Powrót do ulubionej tematyki przemijania i rozpadu prowadzi do najbardziej ciemnego, intymnego i z pewnością osobistego filmu Ozona, "Czas, który pozostał" (2005). Bohaterem jest młody homoseksualista, u którego lekarz diagnozuje raka i któremu rokuje kilka miesięcy życia. Spotkania, pożegnania, żal za utraconym dzieciństwem, żal za niespełnionym pragnieniem ojcostwa, zatrważająca samotność wypełniają chwile, które spędzamy z Melvilem Poupaud, aktorem o przedziwnie głębokiej wrażliwości.
Jak się należało spodziewać, film osobisty i trudny nie zainteresował szerszej publiczności, pozostaje jednak, moim zdaniem, jedną z ciekawszych realizacji czterdziestoletniego reżysera. Odbiegając od intymnej retrospekcji, kolejny film François Ozona jest... kostiumowo-historyczną opowieścią o angielskiej autorce romansideł. Nakręcony w Wielkiej Brytanii jako europejska koprodukcja z aktorami angielskimi i po angielsku, "Angel" (2007), trafił na indeks francuskiej krytyki – nie znalazł widzów i nie nakręcił międzynarodowej kariery twórcy. Podobnie jak próba z gatunku filmowej fantastyki, "Ricky” (2008), rzecz o fruwającym niemowlaku.
"Schronienie" (2009) anonsuje powrót do indywidualnych strachów i obsesji. Aktorka Isabelle Carré gra młodą narkomankę, która traci swego przyjaciela w wyniku przedawkowania. Ona przeżywa, okazuje się w ciąży. Ukrywa się w domu daleko Paryza i tam dociera do niej brat zmarłego kochanka, homoseksualista. Między nimi, powoli, powstaje silna więź, więź życia. Film, podobnie jak "Czas, który pozostał", o wielkiej wrażliwości i przesłaniu tolerancji, humanizmu. Isabelle Carré jest w filmie autentyczna i wstrząsająca – ale film dociera wyłącznie do najbardziej wiernych widzów. Rok później reżyser wraca do formuły "8 kobiet", swego największego sukcesu. Stylizacja nostalgiczno-teatralna, wybitni aktorzy, ton jak z komediowej operetki. "Żona doskonała", opowieść o kurze domowej, manipulowanej przez gardzącego nią męża, która zamienia się w szefa przedsiębiorstwa i polityka, przyciągnęła do kin ponad 2 miliony widzów.
Kadr z filmu "U niej w domu". Fot. Kino Świat
Catherine Deneuve w roli przedsiębiorczej "kury" i Fabrice Luchini, zaskakujący jako pewny siebie macho, błyskotliwe, teatralne dialogi i estetyka nostalgii to były atuty filmu dalekiego od wyrazu intymnej wrażliwości twórcy. Podążając za formułą sukcesu Ozon zaprezentował "U niej w domu"– równie teatralną, ale zdecydowanie bardziej intelektualną i perwersyjną grę słów, pozorów i prób dominacji, praktykowanych między profesorem (Fabrice Luchini) i uczniem (Ernst Umhauer). Film otrzymał sześć nominacji do Césara i spodobał się publiczności oraz krytykom. W tym roku kolejne zaskoczenie – François Ozon zdaje się wracać do swych pierwszych obsesji i namiętności (widocznych przede wszystkim w filmach krótkich, gdzie obserwacja ciała i seksualność grają rolę pierwszoplanową. Za "modną" tematyką nastoletniej prostytucji ukrywać się może niegasnąca fascynacja tajemnicą cielesnego piękna. Wbrew pozorom, canneński film "Jeune et Jolie" może okazać się jedną z jego realizacji najbardziej osobistych.
Jedno jest pewne – François Ozon jeszcze niejednokrotnie nas zadziwi