Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Festiwal z dnia na dzień wyraźnie się rozkręca, a sale poznańskiego Multikina zaczynają z trudem mieścić publiczność żądną filmowych wrażeń. A tych nie brakuje. Solidną ofensywę przeprowadziło amerykańskie kino, a powiew świeżości zapewnił nagrodzony Złotym Niedźwiedziem w Berlinie „Cezar musi umrzeć”.
Stany Zjednoczone były silnie reprezentowane przede wszystkim przez dwa filmy. "Dla Ellen" to skromna produkcja, która przyjechała na Transatlantyk prosto z festiwalu Sundance. Amerykański film, reżyserowany przez Koreankę So Yong Kim, będący formalnie hołdem dla europejskiego kina. Obraz opowiada o niespełnionym muzyku rockowym (świetna rola Paula Dano), który jest w trakcie rozwodu i zabiega choć o jedno spotkanie z córką Ellen. To poruszające i pełne emocji studium człowieka, który zaczyna być świadom swoich wad oraz życiowej porażki. Groźba utraty praw rodzicielskich staje się dla niego przyczynkiem do ponownej refleksji nad własnym życiem. Jeden z bardziej udanych przykładów na „spowolnienie” amerykańskiego kina. "Dla Ellen" to film, który równie dobrze mogliby nakręcić bracia Dardenne.
Paul Dano w filmie "Dla Ellen", fot. mat. prasowe
„POM prezentuje: Najlepiej sprzedany film” to najnowszy dokument Morgana Spurlocka, twórcy głośnego "Super Size Me". Tym razem Spurlock bierze na warsztat świat reklamy i marketingu, który poddał analizie posługując się taśmą filmową i sporą dawką typowego dla siebie komizmu. By osiągnąć cel, reżyser postanawia zrobić film o… kręceniu filmu sfinansowanego tylko i wyłącznie przez product placement i działania czysto marketingowe. W efekcie w sposób niezwykle czytelny obnaża mechanizmy rządzące nie tylko światem filmu, czy ogólnie, show-biznesu, ale pokazuje, że właściwie śmiejemy się z samych siebie, bo niemalże w każdym miejscu jesteśmy wystawieni na reklamę – wszędzie próbuje się nam coś sprzedać. Spurlock posuwac swą autoironię niemal do granic, bowiem film, który sam tworzy i który przyszło nam oglądać, sam w sobie jest reklamą i jednym wielkim product placement. Rodzi się pytanie, na ile człowiek może i jest w stanie się sprzedać w dzisiejszych czasach. Z pewnością „Najlepiej sprzedany film” daje do myślenia.
Kadr z filmu „Cezar musi umrzeć”, fot. mat. prasowe
Filmem, który wzbudził zdecydowanie największą ciekawość, jest „Cezar musi umrzeć” braci Tavianich, zwycięzca festiwalu w Berlinie. I po części spełnił oczekiwania widzów. Po części, gdyż można się spierać, czy istotnie zasłużył na nagrodę na Berlinale, choć z pewnością jest to niezwykle ciekawy eksperyment filmowy z pogranicza fabuły i dokumentu. Opowiada o grupie włoskich więźniów skazanych za ciężkie zbrodnie, którzy postanawiają wystawić sztukę Szekspira „Juliusz Cezar” w zakładzie karnym. Wszyscy pojawiający się w filmie „aktorzy” to prawdziwi osadzeni - przestępcy i zarazem aktorzy amatorzy. Efekt robi wrażenie, bowiem warsztatowo nie ustępują oni zawodowcom. Filmem tym bracia Taviani oddali hołd nie tyle kinu, co teatrowi i sztuce w ogóle. Okazuje się, że można na dużym ekranie pokazać ścisły związek teatru i kina, czyniąc to w zajmujący i przy okazji „filmowy” sposób. Na pewno jednak, nie jest to film, który przypadnie wszystkim do gustu. Raczej ciekawostka.
Stany Zjednoczone były silnie reprezentowane przede wszystkim przez dwa filmy. "Dla Ellen" to skromna produkcja, która przyjechała na Transatlantyk prosto z festiwalu Sundance. Amerykański film, reżyserowany przez Koreankę So Yong Kim, będący formalnie hołdem dla europejskiego kina. Obraz opowiada o niespełnionym muzyku rockowym (świetna rola Paula Dano), który jest w trakcie rozwodu i zabiega choć o jedno spotkanie z córką Ellen. To poruszające i pełne emocji studium człowieka, który zaczyna być świadom swoich wad oraz życiowej porażki. Groźba utraty praw rodzicielskich staje się dla niego przyczynkiem do ponownej refleksji nad własnym życiem. Jeden z bardziej udanych przykładów na „spowolnienie” amerykańskiego kina. "Dla Ellen" to film, który równie dobrze mogliby nakręcić bracia Dardenne.
Paul Dano w filmie "Dla Ellen", fot. mat. prasowe
„POM prezentuje: Najlepiej sprzedany film” to najnowszy dokument Morgana Spurlocka, twórcy głośnego "Super Size Me". Tym razem Spurlock bierze na warsztat świat reklamy i marketingu, który poddał analizie posługując się taśmą filmową i sporą dawką typowego dla siebie komizmu. By osiągnąć cel, reżyser postanawia zrobić film o… kręceniu filmu sfinansowanego tylko i wyłącznie przez product placement i działania czysto marketingowe. W efekcie w sposób niezwykle czytelny obnaża mechanizmy rządzące nie tylko światem filmu, czy ogólnie, show-biznesu, ale pokazuje, że właściwie śmiejemy się z samych siebie, bo niemalże w każdym miejscu jesteśmy wystawieni na reklamę – wszędzie próbuje się nam coś sprzedać. Spurlock posuwac swą autoironię niemal do granic, bowiem film, który sam tworzy i który przyszło nam oglądać, sam w sobie jest reklamą i jednym wielkim product placement. Rodzi się pytanie, na ile człowiek może i jest w stanie się sprzedać w dzisiejszych czasach. Z pewnością „Najlepiej sprzedany film” daje do myślenia.
Kadr z filmu „Cezar musi umrzeć”, fot. mat. prasowe
Filmem, który wzbudził zdecydowanie największą ciekawość, jest „Cezar musi umrzeć” braci Tavianich, zwycięzca festiwalu w Berlinie. I po części spełnił oczekiwania widzów. Po części, gdyż można się spierać, czy istotnie zasłużył na nagrodę na Berlinale, choć z pewnością jest to niezwykle ciekawy eksperyment filmowy z pogranicza fabuły i dokumentu. Opowiada o grupie włoskich więźniów skazanych za ciężkie zbrodnie, którzy postanawiają wystawić sztukę Szekspira „Juliusz Cezar” w zakładzie karnym. Wszyscy pojawiający się w filmie „aktorzy” to prawdziwi osadzeni - przestępcy i zarazem aktorzy amatorzy. Efekt robi wrażenie, bowiem warsztatowo nie ustępują oni zawodowcom. Filmem tym bracia Taviani oddali hołd nie tyle kinu, co teatrowi i sztuce w ogóle. Okazuje się, że można na dużym ekranie pokazać ścisły związek teatru i kina, czyniąc to w zajmujący i przy okazji „filmowy” sposób. Na pewno jednak, nie jest to film, który przypadnie wszystkim do gustu. Raczej ciekawostka.
Przemysław Dobrzyński
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 19.08.2012
Solanin dosolił
Zwiastun "Imagine" - nowego filmu twórcy "Sztuczek"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024