PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  3.07.2012
Lubuskie Lato Filmowe, najstarszy polski festiwal filmów fabularnych – o czym dumnie przypominają organizatorzy – parokrotnie zmieniało formułę programową, zawsze jednak przyciągało widzów bogatą ofertą i gotowością do szerokiej dyskusji. Tak było też w tym roku.

Deszczowa pogoda przeszkodziła w plenerowym otwarciu festiwalu, ale zakończenie odbyło się już jak należy, w pięknym amfiteatrze z jeziorem pobłyskującym w tle, z koncertem rockowej kapeli Free Blues Band i pokazem filmu "Przeklęta Zorica" (Crna Zorica) koprodukcji Serbii, Grecji, Cypru i Polski. Wielonarodowość symboliczna, bo program łagowski skupia się na przedstawianiu filmów z krajów Europy Środkowej i Wschodniej, a także – czego nie ma w formule na plakacie, ale jest w programie - Południowej. Produkcje te wypełniały trzy sekcje konkursowe – fabularną, dokumentalną oraz krótkich filmów fabularnych. Nie wyczerpuje to bogactwa programu, bo pokazywane były także zestawy etiud przygotowane przez szkoły filmowe – FAMU z Czech, berlińską Ferschakademie, VSMU z Bratysławy, no i polskie – łódzką PWSFTViT, Studio Munka, Wydział Radia i TV z Katowic oraz warszawską Akademię Filmu i TV. Lista festiwalowych atrakcji jest zresztą dłuższa. Trudno byłoby pominąć prezentację filmów Jerzego Hoffmana, honorowego gościa festiwalu czy serię komedii z Janem Himilsbachem i Zdzisławem  Maklakiewiczem komentowanych przez Grzegorza Pieńkowskiego. Z widzami spotykał się Jerzy Domaradzki przy okazji premiery swojej nowej komedii "Piąta pora roku", aktorzy Andrzej Grabowski i Marian Dziędziel, mówiono też o krytyce filmowej (Andrzej Werner, Rafał Marszałek i autor niniejszego sprawozdania), odbywały się spotkania polsko-niemieckie… Naprawdę, w programie od niedzieli do soboty (24-30 czerwca) próżno byłoby szukać  pustych miejsc!


"Gaamer", fot. materiały prasowe

Różnorodność propozycji  zmuszała do zweryfikowania listy nagród. W Konkursie Głównym specjalną nagrodę za Indywidualność Artystyczną otrzymał Marian Dziędziel obecny aktorsko aż w czterech filmach, bardzo różnych – od komedii do mrocznego dramatu. A jurorzy konkursu dokumentalnego dodali pozaregulaminową nagrodę dla filmu „Rodzina Nickiego” (Nickyho rodina), pełnometrażowej sagi, którą podpisał reżyser Matej Mináč, a firmowali producenci z Czech, Anglii, Izraela, Kambodży, Słowacji i USA. Tytułowy Nicky – Nicholas Winton - miał w chwili realizacji filmu 102 lata. Przez ponad pół wieku nie rozmawiał o swoim bohaterskim czynie, jakim było wywiezienie tuż przed wybuchem II wojny 669 żydowskich dzieci z ówczesnej Czechosłowacji do Anglii. Film, jak to uzasadnia jury, doskonale łączy kronikę, dokument i fabułę. Formy mieszane dobrze wypadają na małym ekranie telewizyjnym, tym razem jednak uwagę zwracał temat. Okazało się, że pozornie odległe kwestie związane z wojną powracają dziś z wielką siłą. Czeski reżyser Petr Nikolaev zrekonstruował tragedię z roku 1942: zniszczenie wsi Lidice i masakrę jej mieszkańców dokonaną przez hitlerowców w filmie utrzymanym w kronikalnym stylu i   zatytułowanym po prostu "Lidice". Austriacka realizatorka Gabriele Neudecker stworzyła paradokument „Wielki dezerter” (Glorious Dezerter), przedstawiając relacje niemieckich i austriackich chłopów, dezerterów z armii hitlerowskiej. O swoim losie opowiadają w dwa lata po wojnie, otoczeni zaskakującą nieufnością, często skazani na izolację. Istotnie, koniec wojny rodził nowe, trudne do rozwiązania konflikty, co w sposób najbardziej przejmujący ilustruje „Róża” Wojciecha Smarzowskiego, słusznie nagrodzona Złotym Gronem. Polski film oglądany ponownie, w kontekście innych, zmagających się z problemami tamtych czasów, wyróżnia się ostrością widzenia i odwagą. Bo proces wyłaniania się nowej rzeczywistości był bolesny i okupiony wieloma ranami i warto powracać do niego z nowej perspektywy.

Ale nie mniej wyrazisty był w Łagowie nurt współczesny, w którym nie zabrakło filmów analizujących istotne aspekty naszej rzeczywistości. Z Krymu przyjechał (trzy dni pospiesznie improwizowanej podróży!) młody reżyser Oleg Sentsov, którego „Gracz” (Gaamer) ukazuje tak powszechną wśród młodzieży fascynację grami komputerowymi. Wirtualny świat ma siłę wciągającą, w kamerze Sentsova tym mocniejszą, że wpisaną w narrację bliską dokumentowi. Spod warstwy błyskotliwej obserwacji wyłania się opowieść nieukrywająca moralistycznego charakteru. Czy poddać się urokowi pozornego sukcesu? Debiutant Sentsov wywiózł z Łagowa nagrodę im. Juliusza Burskiego, która przesądzi chyba o jego przyszłości, bo przedtem wahał się podobno, czy robić następny film. Jak na moralitet należało także spojrzeć na "Wymyk" Grega Zglińskiego, mniej efektowny, bo rozgrywający się w  szarym środowisku prowincjonalnych biznesmenów, za to mocno stawiający problem odpowiedzialności i odwagi. Cóż ważniejszego jest w życiu?

Jednak za odkrycie festiwalu uznać trzeba film, który łączy problematykę moralną z tematem politycznym. Niebezpiecznie aktualnym, choć tkwiącym korzeniami w przeszłości: tematem neonazizmu. Niemiecki reżyser David Wnendt nie odkrywa niczego nowego w filmie „Combat Girls. Krew i honor” - wiadomo, że ruch neonazistowski rozwija się w organizacjach młodzieżowych, że wśród jego haseł szczególnie mocny jest rasizm skierowany przeciwko emigrantom ze Wschodu. Ale fascynacja dwudziestoletniej Marisy okazuje się nie tylko mechaniczna. Wrażliwa dziewczyna potrafi myśleć, a to zmusza do przewartościowania zbyt łatwo narzucanych przekonań i wartości. W filmie nie ma historyjki o wewnętrznej przemianie, jest natomiast wnikliwie ukazany proces, który do takiej przemiany może doprowadzić. Dramatyczny i niebezpieczny. W konwencji kina sensacyjnego – ale to nie zarzut. Przecież  bez takiego filmu nie mógłby się obyć festiwal przeznaczony dla widza otwartego na  kino dnia dzisiejszego.


kadr z filmu "Combat girls. Krew i honor" / fot. Spectator
Andrzej Kołodyński
Portalfilmowy.pl / relacja z 41. LLF
Ostatnia aktualizacja:  3.07.2012
Zobacz również
Polskie filmy w plenerze
Gwiazdy jadą do Międzyzdrojów
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll