PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
„Post Tenebras Lux” i „On the Road” – oklaski i gwizdy, gwizdy i oklaski. W końcu na ekranach canneńskich kin pojawiły się filmy, które wzbudzają skrajne emocje i dzielą krytyków na wrogie sobie obozy. Robi się coraz goręcej nie tylko dlatego, że na niebie znów pojawiło się słońce.

Anna Bielak: Na ten film czekałam od lat. "W drodze" Jacka Kerouaca pierwszy raz przeczytałam na początku studiów, potem zrobiłam to jeszcze dwa razy. Uwielbiam wracać do tej książki, bo obcowanie z nią sprawia, że wciąż na nowo odradza się we mnie pragnienie porzucenia wszystkiego i zobaczenia, jak to jest być samemu, być w drodze, między dwoma miejscami, wszędzie i nigdzie jednocześnie. Lubię marzyć o porzucaniu świata, to bezpieczna myśl, bo pewnie nigdy tego nie zrobię. Brak odwagi? Może. Wracam więc do powieści, a teraz dostałam jeszcze film, żeby było mi łatwiej wizualizować sobie własne fantazje. Zdaje się jednak, że są one za silne i za bardzo przesłaniają mi obraz tego, co z powieścią króla beat generation zrobił Walter Salles. Jestem jedną z niewielu osób, które uparcie bronią filmu usprawiedliwiając się miłością do książki i doceniając fakt, że reżyser usiłował przełożyć na język filmu prozę nieprzekładalną. To, co zgubił między słowami, dopowiedziałam sobie sama. Jestem zadowolona, bo obcowałam z trudnym, surowym materiałem i chwilami nudną powtarzalnością, Weszłam w nią jednak i razem z reżyserem zaczęłam krążyć w kółko. Niestety – chyba wokół własnego pępka i własnych fantazji. Dziennikarze patrzący na produkowany przez lata film chłodniejszym niż ja okiem, ocenili „On the Road” bardzo negatywnie. Co ty o nim myślisz? Co w nim widzisz? Choć może powinnam inaczej zadać pytanie – czego w nim nie widzisz, czego ci zabrakło?


„On the Road”, fot. materiały prasowe

Anna Tatarska: Książka Kerouaca nigdy nie stała się moją biblią, ale pamiętam jakie emocje wywoływała we mnie jej lektura. Dla mnie "W drodze" to utwór, który płynie i swobodnie przesącza się do myśli czytelnika poprzez skonstruowaną na wzór strumienia świadomości narrację. Poszczególne wątki, choć ułożone achronologicznie, bez problemu splatają się w jedną całość, bo Kerouac potrafi tekst podać jak gorącą kulę emocji, wrażeń. "W drodze" się najpierw czuje, a potem analizuje. Salles popełnił według mnie podstawowy błąd – chcąc oddać sprawiedliwość literackiemu pierwowzorowi, zbytnio zaplątał się w misji sumiennego tłumaczenia go na język filmu. W stworzonym przez niego obrazie panuje chaos, który wywołują wrzucane naprzemiennie – zgodnie z książką, ale w sposób niejasny dla widza - wątki z przeszłości, przyszłości i teraźniejszości. Poza tym wydaje mi się, że „On the Road” to niestety całkowite przeciwieństwo "W drodze" pod względem gatunkowego ciężaru. Film Sallesa to taka popkulturowa wydmuszka, ubrana w kolorowe, nostalgiczne, ale wciąż bardzo cool obrazki. To historia o dziadkach obecnych hipsterów, którzy mieli fajne życie, bo palili marihuanę, uprawiali wyzwolony seks oraz dużo i szybko jeździli stylowym autem. A na dodatek w role ikon kontrkultury wcielają się młodzi, piękni i pożądani aktorzy stale goszczący na łamach Cosmopolitan, GQ i Vogue... Poza tym atrakcyjnym, pseudo-dekadenckim opakowaniem w filmie Sallesa nic nie ma, nic z niego nie wynika. Ta „Droga” donikąd nie prowadzi.

AB: Decyzji obsadowych w „On the Road” też będę bronić. James Franco wcielający się w Allena Ginsberga w filmie "Skowyt", który ostatnio trafił na ekrany polskich kin, był świetny – ale przestylizowany. Sam Riley, Garrett Hedlund i Kristen Stewart w „On the Road” są zaś zaskakująco autentyczni w swoich rolach. Nie znoszę Kristen Stewart, ale  jej praca na planie filmu Sallesa sprawiła, że patrzę na nią inaczej, niż dotychczas. Celebrytka stała się dla mnie aktorką, przestała być popkulturową gwiazdką wyniesioną na firmament „o zmierzchu”. Aktorzy, aktorami. U Carlosa Reygadasa jest jeszcze ktoś. W jednej z pierwszych scen filmu w kadrze pojawia się ogromny, animowany, czerwony, fluorescencyjny kozioł.


"Post tenebras lux", fot. materiały prasowe

AT: Hmm, tak. "Post tenebras lux" zaskoczyło wszystkich, kiedy po przepięknym, ale melancholijnie smutnym preludium na ekran wkroczył świetlisty Faun. Warto zauważyć, że u Reygadasa takich niespodziewanych zmian konwencji jest więcej. Wydaje mi się, że to jego sposób na odbezpieczanie emocji skrajnych i niedających się zamknąć w słowach. Reżyser ubiera je w kostium absurdu czy baśni, bo uczucia tak podane są zdecydowanie bliższe prawdzie i bardziej otwarte na interpretacje. W swojej konkursowej propozycji Reygadas buduje opowieść utkaną z migawek przeszłości i przebłysków jutra, gdzie jedynym spoiwem jest relacja łącząca poszczególnych bohaterów. Czyni to z niezwykłą maestrią. Jego sposób budowania sytuacji, gdzie prostota przedstawienia spotyka się z ascetyczną finezją dialogu i jedynym w swoim rodzaju kluczem wizualnym, zapiera mi dech w piersiach. Nikt inny do tej pory tak bardzo nie czuł obrazu, nie wszył w niego tyle niewidzialnych dłoni i ust, które w trakcie seansu dotykają delikatnie skóry widza i szepczą mu do ucha magiczne zaklęcia. To chyba pierwszy film, w który po prostu weszłam – od początku do końca. Wciągnął mnie tak bardzo, że w pewnym momencie dostałam napadu histerycznego śmiechu, wywołanego pewną niespodziewaną, groteskowo okrutną sceną. Było ciemno, ale widziałam jak siedząca przede mną pani protekcjonalnie karci mnie spojrzeniem. Gdzieś w środku wydaje mi się jednak, że Reygadas nie obraziłby się na mnie za taką reakcję, bo zaraz potem straszliwie zachciało mi się płakać. I takich skrajnych, emocjonalnych amplitud pełne jest "Post tenebras lux", dla mnie – jak dotąd – najpiękniejszy wizualnie film konkursu.

AB: Skrajne reakcje na film Reygadasa potwierdzają, że piękno jest w oku patrzącego. Ja dziś zostaję w drodze, ty ciesz się towarzystwem czerwonego fauna. Obie będziemy zadowolone i nie przyjdzie nam do głowy ścigać się na gwizdy i oklaski.

AT: Po pierwsze, być może na szczęście, nie umiem gwizdać.  Po drugie choć towarzystwo fluorescencyjnego kozła to niewątpliwie intrygująca propozycja z twojej strony, wolę pozostać wśród ludzi. Nawet jeśli są to krytycy, z których opiniami nie zgadzam się tak bardzo, że miałabym ochotę podstawić im nogę.

AB: Lepiej idź na seans filmu Bena Wheatleya „Touristes” – tam wszystkie fantazje na temat mordowania irytujących ludzi stają się rzeczywistością… Jeśli nie uda ci się go zobaczyć, jutro wszystko ci opowiem.


Anna Bielak, Anna Tatarska / korespondencja z Cannes
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  20.06.2012
Zobacz również
Forum w Krakowie - zaproszenie
Plus Camerimage zostaje w Bydgoszczy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll