Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Aktorzy Polscy
Filmowcy Polscy
Jesteśmy na półmetku Warszawskiego Festiwalu Filmowego. W sobotę ogłoszenie wyników konkursowych, w niedzielę w okolicach północy, znani będą wybrańcy publiczności. Tegoroczny Konkurs Dokumentalny WFF charakteryzuje taka różnorodność, że nie sposób ocenić filmów według tylko jednego klucza. Kilka tytułów łączy jednak pewna tematyka – gender.
Bohaterki filmu „Cały świat przed nią” (reż. NIsha Pahuja) Prachi i Ruhi to hinduskie dziewczyny. Na tym podobieństwa między nimi się kończą. Podczas gdy Prachi szkolona jest przez hinduistyczną konserwatywną organizację na strażniczkę etosu narodowego, Ruhi zmierza w stronę zachodnich wartości - tudzież wartości braku - startując w konkursie Miss Indii. Prachi wychowywana jest przez surowego ojca, który potrafi przypalać ją drutem za kłamstwa (o czym mówi do kamery ze śmiechem) i bynajmniej nie buduje w dziewczynie poczucia wartości kpiąc, że ta ma za dużo cech męskich. Ruhi szkolona jest odwrotnie – też nie wiadomo, czy lepiej, czy gorzej - bo poprzez wpajane przez trenerów przekonanie, że aby osiągnąć coś w Indiach, może być tylko modelką.
"Cały świat przed nią", fot. WFF
Dwutorowa narracja tej historii podkreśla zróżnicowanie Indii, ale wbrew stereotypom nie jest to zróżnicowanie kastowe, ale mentalne. Prachi i Ruhi mieszkają co prawda w innych miejscowościach, Prachi pochodzi z małej wioski, a Ruchi w większej miejscowości, ale warunki życia dziewczyn zdają się wydawać podobne. Skąd więc aż taka różnica w ich ocenie rzeczywistości? W „Całym świecie przed nią” na wybory dziewczyn wpływ mają dość istotny ich opiekuni.
Dla porównania - w klasycznym hinduskim filmie Satyajita Ray’a "Nieugięty" (1957) mieliśmy do czynienia z tezą odwrotną - gdy tytułowa postać filmu, Apu, wkraczający w wiek dorosłości chłopiec, wyjeżdżał na studia pozostawiając ojca i matkę w ich rodzinnej wiosce, na jego decyzję o wyborze drogi życiowej nie miał wpływu nikt inny, tylko on sam. Nawet choroba i śmierć rodziców nie zmieniły jego postawy. "Slumdog, milioner z ulicy" (2008) odwracał nieco kota ogonem, wygrana bohatera nie byłą kwestią jego konsekwentnego postępowania, ale raczej serią szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Czy takie zobrazowanie wyborów to więc kwestia tylko i wyłącznie płci, czasów, czy też optyki? Pięćdziesiąt lat starszy film, niemniej przykry w formie, miał jednak bardziej konstruktywne przesłanie niż te nowe. U Prachi i Ruhi takiej dojrzałej decyzji jak Apu - o wyborze drogi życiowej - nie ma. Czy tytuł odnoszący się do każdej z dziewcząt z osobna jest więc ironiczny? Drogi dziewczyn nie spotykają się, Rachi widzi swoją rówieśniczkę w telewizji, tak więc dla niej droga „zachodnia” pozostaje wyłącznie w sferze iluzji. Prachi mimo klęski też raczej nie cofnie się w stronę religijnego i narodowego ekstremizmu, zwłaszcza słysząc o szykanach wobec koleżanek z branży. Ich drogi są już więc raczej określone, choć jak się okazuje nie przez nie same.
Na drugim biegunie „Całego świata przed nią” leży - „Męskość”. Nie tylko pod względem genderowym - to jeden z najlżejszych jak do tej pory dokumentów w konkursie WFF. Wyreżyserował go Morgan Spurlock, twórca słynnego „Super Size Me”. Tak jak tam na oczach kamery tył i obserwował wzrost cholesterolu w swojej krwi, tak tutaj pojawia się w pierwszym rozdziale dotyczącym wąsów, goli je sobie i… znika - oddając narrację komikom, Jasonowi Batemanowi i Willowi Arnettowi. Ci dwaj dżentelmeni udając się do salonu odnowy biologicznej dla mężczyzn zapowiadają kolejne rozdziały i komentują je.
"Męskość", fot. WFF
Strzyżenie i zapuszczanie wąsów i bród, używanie odżywek, golenia pleców, pielęgnacja części intymnych specyfikiem o subtelnie brzmiącej nazwie „Fresh balls”– wszystkie te tematy omawiane są przez osoby bardziej lub mniej znane, np. przez Zacha Galifianakisa, aktora znanego z "Kac Vegas", reżysera kultowych w pewnych kręgach filmów Johna Watersa („Różowe flamingi”), czy reżysera specyficznych pikantnych komedii - mających swoich fanów - Judda Apatowa. Taka narracja ustawia oczywiście pewien poziom dyskursu – poszczególni „dyskutanci” (którzy prawdopodobnie nie widzieli się na planie) raczej licytują się na dowcipne sformułowania, czy anegdoty niż dochodzą do istotnych wniosków. O ile spora część komentarzy jest autentycznie zabawna, postawienie na show bardziej niż na oscarowy dokument – daje efekt telewizyjnych produkcji a’la MTV, czy VIVA… Dodajmy, że i tak mówimy o czasach gdy kanały te nadawały jeszcze w ogóle programy kulturalne. Pełnometrażowy infotainment? Zapewne tak, ale taki komediowy rodzynek wśród poważnych dokumentów nie zaszkodzi.
Wyświetlane na WFF w zeszłych latach „Bad boys. Cela 425” i „Bad girls. Cela 77” podobnie wpisywały się w tematykę genderową. „Bad boy – cela dla niebezpiecznych” domyka więzienną trylogię Janusza Mrozowskiego. Gdybyśmy mieli do czynienia ze sztuką teatralną, byłby to swoisty monodram. Kamera przez cały czas śledzi dwudziestoośmioletniego Damiana. W zasadzie dwie kamery – pierwsza Mrozowskiego, druga – strażników więzienia w Tarnowie. Daniel przebywa w Zakładzie Karnym w Tarnowie pod nieustannym monitoringiem wprawdzie, ale całkowicie odizolowany. Możliwość spotkania z drugą osobą jest dla niego okazją do otworzenia się.
Konfesję więźnia śledzi się z prawdziwą fascynacją. Mrozowski nie poprzestaje na dokumentowaniu, wchodzi w głąb, staje się reportażystą. Z jednego spośród dziesiątek tysięcy więźniów w Polsce tworzy barwną, indywidualną postać, tak jak czynił to Stasiuk w „Murach Hebronu”. Tak jak Czechow w swoich dramatach zamykał całą Rosję przełomu wieków w jednej wiosce, tak reżyser zamknął dramat całej Polski przełomu wieków w jednej celi.
Bohaterki filmu „Cały świat przed nią” (reż. NIsha Pahuja) Prachi i Ruhi to hinduskie dziewczyny. Na tym podobieństwa między nimi się kończą. Podczas gdy Prachi szkolona jest przez hinduistyczną konserwatywną organizację na strażniczkę etosu narodowego, Ruhi zmierza w stronę zachodnich wartości - tudzież wartości braku - startując w konkursie Miss Indii. Prachi wychowywana jest przez surowego ojca, który potrafi przypalać ją drutem za kłamstwa (o czym mówi do kamery ze śmiechem) i bynajmniej nie buduje w dziewczynie poczucia wartości kpiąc, że ta ma za dużo cech męskich. Ruhi szkolona jest odwrotnie – też nie wiadomo, czy lepiej, czy gorzej - bo poprzez wpajane przez trenerów przekonanie, że aby osiągnąć coś w Indiach, może być tylko modelką.
"Cały świat przed nią", fot. WFF
Dwutorowa narracja tej historii podkreśla zróżnicowanie Indii, ale wbrew stereotypom nie jest to zróżnicowanie kastowe, ale mentalne. Prachi i Ruhi mieszkają co prawda w innych miejscowościach, Prachi pochodzi z małej wioski, a Ruchi w większej miejscowości, ale warunki życia dziewczyn zdają się wydawać podobne. Skąd więc aż taka różnica w ich ocenie rzeczywistości? W „Całym świecie przed nią” na wybory dziewczyn wpływ mają dość istotny ich opiekuni.
Dla porównania - w klasycznym hinduskim filmie Satyajita Ray’a "Nieugięty" (1957) mieliśmy do czynienia z tezą odwrotną - gdy tytułowa postać filmu, Apu, wkraczający w wiek dorosłości chłopiec, wyjeżdżał na studia pozostawiając ojca i matkę w ich rodzinnej wiosce, na jego decyzję o wyborze drogi życiowej nie miał wpływu nikt inny, tylko on sam. Nawet choroba i śmierć rodziców nie zmieniły jego postawy. "Slumdog, milioner z ulicy" (2008) odwracał nieco kota ogonem, wygrana bohatera nie byłą kwestią jego konsekwentnego postępowania, ale raczej serią szczęśliwych zbiegów okoliczności.
Czy takie zobrazowanie wyborów to więc kwestia tylko i wyłącznie płci, czasów, czy też optyki? Pięćdziesiąt lat starszy film, niemniej przykry w formie, miał jednak bardziej konstruktywne przesłanie niż te nowe. U Prachi i Ruhi takiej dojrzałej decyzji jak Apu - o wyborze drogi życiowej - nie ma. Czy tytuł odnoszący się do każdej z dziewcząt z osobna jest więc ironiczny? Drogi dziewczyn nie spotykają się, Rachi widzi swoją rówieśniczkę w telewizji, tak więc dla niej droga „zachodnia” pozostaje wyłącznie w sferze iluzji. Prachi mimo klęski też raczej nie cofnie się w stronę religijnego i narodowego ekstremizmu, zwłaszcza słysząc o szykanach wobec koleżanek z branży. Ich drogi są już więc raczej określone, choć jak się okazuje nie przez nie same.
Na drugim biegunie „Całego świata przed nią” leży - „Męskość”. Nie tylko pod względem genderowym - to jeden z najlżejszych jak do tej pory dokumentów w konkursie WFF. Wyreżyserował go Morgan Spurlock, twórca słynnego „Super Size Me”. Tak jak tam na oczach kamery tył i obserwował wzrost cholesterolu w swojej krwi, tak tutaj pojawia się w pierwszym rozdziale dotyczącym wąsów, goli je sobie i… znika - oddając narrację komikom, Jasonowi Batemanowi i Willowi Arnettowi. Ci dwaj dżentelmeni udając się do salonu odnowy biologicznej dla mężczyzn zapowiadają kolejne rozdziały i komentują je.
"Męskość", fot. WFF
Strzyżenie i zapuszczanie wąsów i bród, używanie odżywek, golenia pleców, pielęgnacja części intymnych specyfikiem o subtelnie brzmiącej nazwie „Fresh balls”– wszystkie te tematy omawiane są przez osoby bardziej lub mniej znane, np. przez Zacha Galifianakisa, aktora znanego z "Kac Vegas", reżysera kultowych w pewnych kręgach filmów Johna Watersa („Różowe flamingi”), czy reżysera specyficznych pikantnych komedii - mających swoich fanów - Judda Apatowa. Taka narracja ustawia oczywiście pewien poziom dyskursu – poszczególni „dyskutanci” (którzy prawdopodobnie nie widzieli się na planie) raczej licytują się na dowcipne sformułowania, czy anegdoty niż dochodzą do istotnych wniosków. O ile spora część komentarzy jest autentycznie zabawna, postawienie na show bardziej niż na oscarowy dokument – daje efekt telewizyjnych produkcji a’la MTV, czy VIVA… Dodajmy, że i tak mówimy o czasach gdy kanały te nadawały jeszcze w ogóle programy kulturalne. Pełnometrażowy infotainment? Zapewne tak, ale taki komediowy rodzynek wśród poważnych dokumentów nie zaszkodzi.
Wyświetlane na WFF w zeszłych latach „Bad boys. Cela 425” i „Bad girls. Cela 77” podobnie wpisywały się w tematykę genderową. „Bad boy – cela dla niebezpiecznych” domyka więzienną trylogię Janusza Mrozowskiego. Gdybyśmy mieli do czynienia ze sztuką teatralną, byłby to swoisty monodram. Kamera przez cały czas śledzi dwudziestoośmioletniego Damiana. W zasadzie dwie kamery – pierwsza Mrozowskiego, druga – strażników więzienia w Tarnowie. Daniel przebywa w Zakładzie Karnym w Tarnowie pod nieustannym monitoringiem wprawdzie, ale całkowicie odizolowany. Możliwość spotkania z drugą osobą jest dla niego okazją do otworzenia się.
Konfesję więźnia śledzi się z prawdziwą fascynacją. Mrozowski nie poprzestaje na dokumentowaniu, wchodzi w głąb, staje się reportażystą. Z jednego spośród dziesiątek tysięcy więźniów w Polsce tworzy barwną, indywidualną postać, tak jak czynił to Stasiuk w „Murach Hebronu”. Tak jak Czechow w swoich dramatach zamykał całą Rosję przełomu wieków w jednej wiosce, tak reżyser zamknął dramat całej Polski przełomu wieków w jednej celi.
Julian Tomala
portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 17.10.2012
Wielki powrót Grahama Chapmana
"The Game" nagrodzone w USA
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2023