PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
W połowie roku spodziewana jest książka p.t. „Ostatnia podróż Eugeniusza Bodo”. Wyda ją Ministerstwo Kultury i Dziedzictwa Narodowego – Departament Dziedzictwa Narodowego. PortalFilmowy.pl jest pierwszym medium, z którym o tej książce rozmawia jej autor – historyk sztuki filmowej, znawca polskiego kina międzywojennego, red. Stanisław Janicki.

Zatytułował Pan książkę „Ostatnia podróż Eugeniusza Bodo” ale pisze Pan w niej nie tylko o faktycznie ostatniej podróży artysty – do obozu w Kotłasie w ZSRR, gdzie w 1943 r. zmarł, ale również o całym jego wcześniejszym życiu?

Tytuł roboczy brzmiał „Uśnij serce”. To fragment tekstu piosenki, którą Bodo śpiewał w 1938 r. w filmie Eugeniusza Cękalskiego i Karola Szołowskiego "Strachy". Piosenka mówi o strachu dławiącym gardło. Dlatego użyłem jej w moim filmie dokumentalnym z 1997 r. – „Eugeniusz Bodo. Za winy niepopełnione”. W scenie, z której widzowie dowiadywali się, że tytułowy bohater załamał się w sowieckiej niewoli i już się z niej nie podźwignął, padały właśnie te słowa: „Uśnij serce”. Początkowo uczyniłem z nich także tytuł książki, oczywiście wyjaśniając we wstępie czytelnikom, skąd się wziął. Teraz wyjaśniam im, dlaczego zastąpiłem go innym. Otóż ja we wszystko, co robię, angażuję się emocjonalnie. Zarówno postawienie w Kotłasie, w 1995 r., polskiego krzyża, jak i odsłonięcie tam, jesienią 2011 r., tablicy pamiątkowej poświęconej Eugeniuszowi Bodo, a wreszcie moja wyprawa na tę uroczystość, wywołały we mnie głębokie wzruszenie. Podróż do Kotłasu była ostatnią podróżą Bodo. Ja też zapewne już się tam nie wybiorę. Ponadto – choć brzmi to banalnie – całe życie jest podróżą.
Z tych wszystkich względów nadanie książce o życiu Eugeniusza Bodo tytułu „Ostatnia podróż” wydało mi się adekwatne. „Uśnij serce” brzmi teraz dla mnie trochę pretensjonalnie.

 
Eugeniusz Bodo w filmie "Piętro wyżej", fot. filmoplski.pl

Dlaczego spośród tylu gwiazd i gwiazdorów polskiego kina międzywojennego wybrał Pan właśnie, jako bohatera książki, Eugeniusza Bodo?


Z kilku powodów. Początkowo interesował mnie Bodo niemal wyłącznie jako aktor. W książce omawiam filmy z jego udziałem w taki sposób, aby zachęcić do ich obejrzenia, gdyż zwłaszcza młodym ludziom są nieznane. A dzięki Filmotece Narodowej i programom telewizyjnym, między innymi też moim, można je oglądać.  Paradoks polega na tym, że Bodo od pewnego momentu chciał być wyłącznie aktorem teatralnym i estradowym, a zaprzestać występowania na ekranie, przynajmniej w rolach komediowych, w których przeważnie go obsadzano. Marzyły mu się poważne role  filmowe – anegdoty wolał opowiadać w kabarecie. Film "Skłamałam" spełnił marzenia Bodo w dwójnasób: artysta otrzymał rolę dramatyczną, na dodatek wcielając się w postać negatywną, która pozwoliła mu ukazać odmienne aktorskie emploi. Potem sam siebie obsadził w roli poważnej, we własnym filmie "Za winy niepopełnione".
W książce staram też dowieść, że urodzony 28 grudnia 1899 r., bynajmniej nie w Warszawie, jak podają niektóre źródła, lecz w Genewie, Bogdan Junod, czyli przyszły Eugeniusz Bodo, to nie tylko aktor – to człowiek kina. Jego ojciec Teodor Junod, o czym się dziś nie pamięta, był jednym z pionierów kinematografii na ziemiach polskich. W 1903 r. otworzył w Łodzi kinoteatr „Urania”, gdzie rozpoczęła się kariera estradowa Bodo: przed seansami mały Bogdan w stroju kowboja popisywał się efektownym rzucaniem lassa. Znamienne, że gdy w 1933 r. Bodo zakładał własny ośrodek produkcji filmów, też nadał mu nazwę „Urania”.
W hołdzie dla ojca i dla dzieciństwa, w którym połknął bakcyla nie tylko aktorstwa, lecz w ogóle kina. Dlatego, kiedy był już dojrzałym twórcą, nie ograniczał się do występowania w filmach, ale próbował również swych sił jako scenarzysta, autor dialogów, opiekun artystyczny, reżyser,  producent, a nawet montażysta.

Eugeniusz Bodo uchodził w przedwojennej Warszawie za bożyszcze kobiet oraz wzór szyku, mody i elegancji. Czy od tej strony także pokazuje go Pan na kartach swej książki?

Nie chcę się chwalić, ale z „Ostatniej podróży Eugeniusza Bodo” czytelnik po raz pierwszy dowie się wielu szczegółów dotyczących życia prywatnego tytułowego bohatera, poczynając od jego relacji z rodzicami. Zaglądam za kulisy romansu Bodo z egzotyczną aktorką Reri. Udało mi się dotrzeć do osób, które znały aktora osobiście. Ciekawiło mnie, dlaczego mężczyzna cieszący się kolosalnym powodzeniem u pań, przemycający je do swojej sypialni przy otwartych drzwiach do pokoju surowej matki, która jakimś cudem tego nie widziała albo nie chciała widzieć, nigdy się ani nie ożenił, ani nie żył w innym stałym związku.
Sądzę, że wiele nieznanych dotąd faktów znajdzie się również w rozdziale o łódzkim okresie w życiu Eugeniusza Bodo.
 
Przebieranki Eugeniusza Bodo w filmie "Piętro wyżej", fot. filmpolski.pl

A we fragmentach poświęconych tytułowej „ostatniej podróży”, która zakończyła się śmiercią Eugeniusza Bodo w ZSRR podczas wojny?


Wyłoni się z nich jeszcze inny Bodo: postać tragiczna. Gdyby wyruszył z Lwowa na trzecie tournee po Związku Radzieckim z trupą Henryka Warsa „Jazz Tea”, która miała wielkie powodzenie i dlatego nie była nękana przez władze sowieckie, zapewne uniknąłby swego losu. Przyczyn, dla których Bodo jawi mi się w tamtym okresie w wymiarze tragicznym jest więcej, ale tu odsyłam już czytelnika do mojej książki. Staram się w niej też rozwikłać narosłe wcześniej niejasności dotyczące ostatniego okresu życia artysty oraz jego śmierci. Pomocą służyły mi rozmowy z towarzyszem sowieckiej niedoli Eugeniusza Bodo – rosyjskim muzykologiem prof. Alfredem Mironowiczem Mirkiem (wtedy skromnym kilkunastoletnim „synem wroga ludu”), a także protokoły z przesłuchań aktora przez NKWD, które odbyły się w miejscowości Ufa. Lektura protokołów była dla mnie szokująca.

Jaka będzie dla czytelnika lektura „Ostatniej podróży Eugeniusza Bodo”?

Wierzę, że kto chętnie słucha mnie w telewizji czy radio, z przyjemnością sięgnie też po moją książkę. Bo ja piszę tak, jak mówię na antenie: nie dążę do naukowej głębi i precyzji, wolę narrację typu anegdotycznego. Mam nadzieję, że po przeczytaniu całości czytelnik nie dojdzie do wniosku, że był to czas stracony i choć przez chwilę pomyśli o tym,  co to znaczy los człowieczy.

Andrzej Bukowiecki
portalfilmowy.pl/informacja własna
Ostatnia aktualizacja:  19.03.2012
Zobacz również
15. rocznica śmierci Teresy Tuszyńskiej
Największa frajda na podwórku - Patryk Vega kontra Hans Kloss
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll