Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Wyjątkowego pecha miała Agnieszka Holland, kandydując w tym roku do nieanglojęzycznego Oscara. I nie tylko dlatego, że czarnym koniem w tej kategorii od początku było irańskie "Rozstanie". Jest okazja, by zobaczyć kolejny, po znakomitym izraelskim „Przypisie”, film z tej samej kategorii, czyli belgijską „Głowę byka” Michaëla R. Roskama – pokazują ją właśnie telewizja Ale kino!.
Zrealizowany za niewielkie pieniądze debiut jest filmem wybitnie nieoscarowym, ale robi wrażenie porażające. Opowiada historię Jacky`ego, socjopatycznego osiłka z belgijskiej prowincji, który zajmuje się hodowlą bydła, lecz jako człowiek też zdaje się skazany na żywot bydlęcy. Faszeruje zwierzęta hormonami, by szybciej przybierały na wadze, a jednocześnie w domowym zaciszu sam szprycuje się testosteronem. Tajemnicę stojącego za tym kompleksu męskości poznajemy w retrospekcjach z dzieciństwa. Tymczasem gdzieś w tle prowadzi Roskam inne watki: obserwujemy działalność mafii mięsnej czy odwieczne flamandzko – walońskie napięcia. Zaplecione jest to wszystko niezwykle misternie, ale film jest tak przytłaczający, że nie pozwala się smakować. Tak ponurego, przesyconego naturalizmem obrazu wsi i jej mieszkańców nie dał nawet Bruno Dumont w swojej słynnej „Flandrii”. Roskam, w przeciwieństwie do francuskiego reżysera, nurza swoich bohaterów w gnoju i nie próbuje ich stamtąd podnosić. To my musimy sami się ubrudzić, wyciągając do nich rękę - dopiero wtedy możemy dostrzec w bohaterze istotę ludzką, zredukowaną wcześniej do postaci mięsa przez samczy, ksenofobiczny świat.
Matthias Schoenaerts w filmie "Głowa byka", fot. Ale Kino+
W nowych filmach belgijskich podoba mi się właśnie ta szorstkość w sposobie traktowania bohatera. Na tamtejszym kinie od lat kładzie się podwójny cień braci Dardenne, nic więc dziwnego, że młodsze pokolenie twórców próbuje po swojemu interpretować słowo humanizm. Widać to choćby w rubasznych komediach belgijskich, jak „Boso, czyli na rowerze” albo "Hasta la Vista!" – dowiadujemy się z nich, że dla pokazania koszmarnego dzieciństwa czy niepełnosprawności nie trzeba uderzać wyłącznie w sentymentalne tony czy przestrzegać kanonu politycznej poprawności. W „Głowie byka” mamy do czynienia z bohaterem od początku odrzucającym, którego trudno do końca rozgrzeszyć, nawet mając świadomość wspomnianej traumy. Postać Jacky`ego uczłowiecza przede wszystkim ekstremalne aktorstwo Matthiasa Schoenaertsa. Warto zapamiętać to nazwisko - gdyby filmom nieanglojęzycznym przyznawać osobne Oscary za role, młody Belg mógłby pokonać samego Roberta Więckiewicza.
Zrealizowany za niewielkie pieniądze debiut jest filmem wybitnie nieoscarowym, ale robi wrażenie porażające. Opowiada historię Jacky`ego, socjopatycznego osiłka z belgijskiej prowincji, który zajmuje się hodowlą bydła, lecz jako człowiek też zdaje się skazany na żywot bydlęcy. Faszeruje zwierzęta hormonami, by szybciej przybierały na wadze, a jednocześnie w domowym zaciszu sam szprycuje się testosteronem. Tajemnicę stojącego za tym kompleksu męskości poznajemy w retrospekcjach z dzieciństwa. Tymczasem gdzieś w tle prowadzi Roskam inne watki: obserwujemy działalność mafii mięsnej czy odwieczne flamandzko – walońskie napięcia. Zaplecione jest to wszystko niezwykle misternie, ale film jest tak przytłaczający, że nie pozwala się smakować. Tak ponurego, przesyconego naturalizmem obrazu wsi i jej mieszkańców nie dał nawet Bruno Dumont w swojej słynnej „Flandrii”. Roskam, w przeciwieństwie do francuskiego reżysera, nurza swoich bohaterów w gnoju i nie próbuje ich stamtąd podnosić. To my musimy sami się ubrudzić, wyciągając do nich rękę - dopiero wtedy możemy dostrzec w bohaterze istotę ludzką, zredukowaną wcześniej do postaci mięsa przez samczy, ksenofobiczny świat.
Matthias Schoenaerts w filmie "Głowa byka", fot. Ale Kino+
W nowych filmach belgijskich podoba mi się właśnie ta szorstkość w sposobie traktowania bohatera. Na tamtejszym kinie od lat kładzie się podwójny cień braci Dardenne, nic więc dziwnego, że młodsze pokolenie twórców próbuje po swojemu interpretować słowo humanizm. Widać to choćby w rubasznych komediach belgijskich, jak „Boso, czyli na rowerze” albo "Hasta la Vista!" – dowiadujemy się z nich, że dla pokazania koszmarnego dzieciństwa czy niepełnosprawności nie trzeba uderzać wyłącznie w sentymentalne tony czy przestrzegać kanonu politycznej poprawności. W „Głowie byka” mamy do czynienia z bohaterem od początku odrzucającym, którego trudno do końca rozgrzeszyć, nawet mając świadomość wspomnianej traumy. Postać Jacky`ego uczłowiecza przede wszystkim ekstremalne aktorstwo Matthiasa Schoenaertsa. Warto zapamiętać to nazwisko - gdyby filmom nieanglojęzycznym przyznawać osobne Oscary za role, młody Belg mógłby pokonać samego Roberta Więckiewicza.
Anita Piotrowska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja: 19.09.2012
"Wszyscy jesteśmy potworami"
Schyłek lata
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024