PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Józef Gębski
  9.08.2014
Mam przed sobą album "Etaix rysuje Tatiego", w którym jest kilkaset szkiców, kolejnych wersji, wreszcie ostatecznych gagów. Scenariusz tego arcydzieła to był album-teczka zawierający kilka tysięcy rysunków (podobnie postępował kiedyś Eisenstein).

Wtedy Etaix, sam jako rysownik, do tego stopnia poznał naturę kinematograficzną, że wkrótce został genialnym reżyserem (otrzymał nawet Oscara). Konflikt nieuchronny, bo to proces, kiedy obok siebie stają dwie piękne damy. Spór doprowadził do zerwania współpracy i zaciętej rywalizacji.  Etaix w 1970 roku wykonał film wyprzedzający wszystko to, co wiemy o mock-dokumencie, film paradokumentalny "Kraina próżniaków". Powstał komediowy film, niemal dokumentalny, o wakacjach Francuzów. Rzecz była przykra dla widzów, którzy film odrzucili, a producent wyparł się dojnej krowy i zakazał  w ogóle rozpowszechniania filmów Etaixa. Wtedy ten wypadł za burtę. Dzisiaj, po czterdziestu latach, wznowiono dawne arcydzieło Etaixa, "Yoyo", film, który okazał się niebywałym sukcesem. Wydano więc pakiet wszystkich filmów artysty, starannie je cyfrując i przywracając im pierwsza redakcję. Etaix już dzisiaj nie robi filmów - rysuje i pisze wiersze. Napisał sztukę teatralną i gra genialne epizody we wszystkich filmach Otara Joselianiego, geniusza gruzińskiej komedii osiadłego w Paryżu. Odwiedziłem Etaixa (znamy się od 40 lat). Dowiedziałem się, że marzy o kinie, o burlesce, na którą nie ma zapotrzebowania. Miejsce francuskiej komedii zajęły zbliżone do seriali telewizyjnych gadane filmy, wykonane przez aktorów teatru rozrywkowego i serialowego. Reżyser nie kryje, że pisze filmy, rysuje filmy i wykonuje je razem z żoną, która właśnie zrealizowała jego telewizyjny portret.


Niestety. Kino dzisiaj już nie jest masową sprawą. Jest przeznaczone dla targetu – ściśle określonej publiczności. Dla określonego wieku. Niekiedy dla określonej płci i orientacji seksualnej. Kino jest rodzajem kontaktu interpersonalnego. Nic dziwnego, że – z konieczności – powstają filmy osobiste, indywidualne i… niekiedy filmy przeznaczone dla jednego widza. Takie rozmowy na ekranie. Taki wizualny list. Film o Etaixie został właściwie zrobiony… dla mnie, i dlatego płytę przechowuje jak intymny message.


Funkcja komedii – jakkolwiek jest wyjątkowo potrzebna społeczeństwom - została dzisiaj sprowadzona do narracji błahej, marginalnej i peryferyjnej. Nawet Woody Allen po zmaganiu się z niechętną mu publicznością amerykańską, zwrócił się do życzliwej, europejskiej. Mimo to jego niedawny film Zakochani w Rzymie jest traktowany przez publiczność jako zabawna bujda o miłości, podczas gdy jest misternie skonstruowaną siatką równoległych opowieści o całości współczesnego świata, którym rządzi… tabloidyzacja. Prasa kolorowa. Pseudo awangarda i supermarket. Gdyby Allen rzecz zrobił na równoległym ekranie, jednoczesność tych wątków pokazałaby prawdziwą, szczerbatą twarz współczesności. Etaix uparcie jednak marzy o filmie współczesnym, wręcz dokumentalnym, bowiem ten jest najbardziej adekwatną formułą narracyjną dla koszmaru życia - w epoce telewizyjnej.

 

***

No i stało się. Godard wszedł do muzeum. Jest komisarzem wystawy „Podróż do utopii kina”. Na dwóch piętrach tej katedry nowoczesności, tego Notre Dame XX wieku, w budynku Centrum Pompidou, jest tylko Godard. Jego ekspozycja wyraża ewidentną niezgodę artystów na system komercyjnego opowiadania „starych anegdot”. Zaczyna się częścią retrospektywną. Pokazuje, że na XIX-wieczną stylistykę nie było zgody artystów. Już od zarania kina. Oglądamy filmy awangard: pierwszej, drugiej i następnych. Zawsze było powszechne wołanie o samodzielność kinematografu, zawsze było ono wspieranie przez malarzy. Kandinsky, Mondrian, Picasso, włoscy futuryści i wszelkich maści abstrakcjoniści, chcieli również i w kinie oglądać refleks współczesnego świata.


A ten świat był inny, po wyniszczającej i burzącej wszelką logikę I wojnie światowej. Pisarze po staremu usiłowali sławić bohaterstwo – niestety – poprzez anachroniczny wybór… bohatera. Powstawały sentymentalne bajeczki o wojennej przyjaźni i o mądrości dowódców. Awangarda dadaistów zamieniła ten patriotyzm w dadaistyczne ośmieszanie i bełkot tromtadrackiej apologii. I wtedy nadeszła II wojna światowa, która zupełnie zaburzyła jakąkolwiek wiarę w mądrość. Oświęcim i Hiroszima nie dały się wyrazić poprzez fabularne bajeczki o solidaryzmie i poświęceniu ludzi. Jedynym zdolnym do wyrażenia prawdy jawił się dokument, ale i ten był zaledwie protestem przeciw wojnie. Nie był już aprobatą wojny. Jedynie nasz  Tadeusz Makarczyński w "Życie jest piękne" pokazał wojnę jako zmorę – jako nowoczesną głupotę.


Wobec tego powstaje pytanie, jak pokazać świat, który mimo tych dwóch lekcji głupoty, wywołał wojny kolejne i za żadne skarby świata, nie wypiera się tej formy rozstrzygania sporu. Wojna zawsze wisi nad naszymi głowami. Nazywa się to - na razie - wojnami lokalnymi. Jak ten strach wyrazić? Wtedy Godard zrealizował film filmów - "Historia (e) kina", który zaproponował awangardową, ale też chyba jedyną, adekwatną do dzisiejszego czasu formułę wizualnego spektaklu.


Zwielokrotniony, niekiedy wręcz nałożony na siebie obraz, ekran–siatka niczym ekran wielookiennego komputera, to był obraz godny XXI wieku. Dźwięk w tym filmie nie był jedyną wyrocznią. Godard sam sobie zadawał pytania i ze sceptycyzmem wątpił w bieżące diagnozy społeczne. Zdaniem wnikliwych obserwatorów ewolucji sztuki, koncepcja Godarda spełniła wyzwanie narracji adekwatnej dla XXI wieku. I ja się do tej opinii przychylam.


Na ekspozycji w Beaubourg pojawiły się inne propozycje  wizualnego oddania czasu dzisiejszego. Oto w jednej z sal widziałem ekran hipergigant. Jego krawędzie sięgały sufitu i podłogi, a z lewa i prawa, jak na obrazie Pollocka, zachodziły na boczne ściany. Na tym obrazie widziałem jeden jedyny stojący kadr.


Niepokoiłem się o swoje oczy, które w przypadku cięcia – zmiany kadru – przez kilka sekund doznałyby zakłócenie percepcji i zagubienia w treści kadru. Ale cięć nie było! Cały czas widziałem nabrzeże portowe. W głębi były zabudowania gigantycznego miasta, tuż przed nimi był kanał, po którym przepływały okręty, a na pierwszym planie – jak w obrazie Bruegla – byli ludzie i ich codzienne zajęcia. Na skwerze spacerowym. Oto na ławeczce widzę dwoje staruszków. Dziadek czuje się fatalnie, toteż babcia sięga po lek, który ma na wszelki wypadek przy sobie i podaje choremu. Po chwili chory dziadek znikał (ołówkiem elektronicznym – tak to nazwę – został wymazany), a samotna babcia miała oznaki żałoby. Montaż w tym filmie odbywał się miejscowo. W  żądanym punkcie kadru, a nie w całym kadrze. Tuż obok odbywały się inne akcje. Kanony montażu: plan – przeciwplan, okazały się już mocno przestarzałe. Wszystko to działo się na jednym i tym samym  planie. Magia, to zupełna magia kina - niebo kinematografii. O takiej inscenizacji marzyli i Eisenstein, i Tati. Obraz cyfrowy, który namaścił Rybczyńskiego wykonał kolejny krok do przodu. Oto już jest możliwa opowieść o parze emerytów siedzących w Ogrodzie Łazienkowskim, podczas gdy na jednym polu ekranu dostrzeżemy zdjęcia z Marsa, a tuż obok odbywała się będzie jatka w Syrii.

MAGAZYN FILMOWY SFP 28/2013
Zobacz również
fot. Filmoteka Narodowa
Żółwie ninja nie zawojowały kin
Przyzwoity start "Strażników Galaktyki"
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll