PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Józef Gębski
  9.05.2014
Niedawno opublikowano polską dysertację doktorską zatytułowaną „Filozofia głupoty”. Dzisiaj głupota tkwi w mediach. Miażdżą one każdą indywidualność i zbliżają ją do ideałów konsumpcyjnych.

Miarą takiej głupoty są słupki oglądalności. Hermann Broch przestrzegał przed wyrazem tej nowoczesnej głupoty – jakim jest ewidentny utwór-kicz. Morze atramentu wylali teoretycy badający istotę kiczu. Tymczasem kicz – wg Milana Kundery –  jest po prostu postawą kogoś, kto chce się podobać za wszelką cenę jak największej ilości ludzi. Aby spodobać się – rozważa Kundera – wystarczy publicznie potwierdzić to, co wszyscy chcą usłyszeć. Należy służyć komunałom. Kicz przedkłada głupotę komunałów nad język piękna. Kicz wyciska łzy rozczulenia nad nami samymi. Nad naszymi banałami.


Wobec nieodpartej potrzeby podobania się – rozważa Kundera – i zyskiwania tym samym coraz szerszej uwagi, estetyka mass mediów staje się nieuchronnie estetyką kiczu, a w miarę jak środki prze(y)kazu ogarniają i przenikają nasze życie, kicz okazuje się naszą codzienną moralnością. Utrzymać się w kursie, dostosować się do mody – to jest jedyne zadanie dla pragnących  sukcesu – tak właśnie nowoczesność przybiera szatę kiczu.

Sztuka jest taką ekologiczną przestrzenią, gdzie nikt nie jest właścicielem prawdy, i gdzie każdy ma prawo do zrozumienia. I Anna Karenina ma rację, i jej mąż, Karenin, również. Sztuka jest wielowartościowa, nigdy normatywna.

Naturalna historia głupoty ciągnie się od „Don Kichota”. Przechodzi przez „Martwe dusze” Gogola (zwłaszcza jego drugi tom), jest w „Madame Bovary”, i jest w "Szwejku". Jest także zakodowana w Piszczyku, jest w Dyźmie. Jest u Pielewina. Jest u Eco w „Wahadle Foucaulta”.


Głupota nigdy nie zaginie, a tym bardziej teraz trzyma się mocno. Dopóki istnieje jej bastion – telewizja - jest zwycięska.

Jean-Luc Godard mówi wręcz: „Nie ma już telewizji, jest tylko telewizor. Obok telewizora stoi magnetowid, do którego wkładam płytę z filmem, który kocham. I nie ma dla mnie znaczenia, że już nie powstają mądre filmy. One powstawały kiedyś i nadal są. Tak samo jest z malarstwem. Jeżeli komuś nie odpowiada malarstwo dzisiejsze – ma Luwr, a tam znajdzie Rembrandty, jakże nadal mądre. I nowoczesne. I współczesne”.

Nie miejsce tu, aby wspominać telewizję dawną. Z jej teatrami, z jej telewizyjnymi filmami, z jej kulturotwórczą rolą. Dzisiaj stała się już tylko dodatkiem do hipermarketu. Kiedyś Mariusz Walter, zakładający telewizję, której nazwy nie wymienię, obiecywał artystom popieranie ich starań o sztukę polską. Dzisiaj tam tej sztuki nie uświadczysz.


Każda tragedia, każda katastrofa, każdy kataklizm i nowa wojna – która coraz bardziej staje się kolejnym filmem – prezentowane są z komentarzem wszystkowiedzącego lektora. Tragedie są tylko pretekstem do wprowadzenia kolejnego bloku reklamowego. Czas trwania tego bloku zaciera istotę przed chwilą oglądanej tragedii. Dla współczesnej telewizji prawdziwe dramaty ludzi są zaledwie falą nośną do globalnej reklamy.


Ta zaś przybliża nas do manipulacji politycznej, której istotą  jest słowo komentarza. Ten komentarz może być tylko j e d e n, jedyny i ostateczny. To jest tylko jeden punkt widzenia. Odbiorca ma przyjąć go za własny.


Czy jest jakaś obrona? Pilot telewizyjny, bynajmniej nie z funkcją „wyłącz”, ale z funkcją „przełącz”. Zapping – to swobodna wędrówka po kanałach, wędrówka, która jest nagłą przygodą analitycznego umysłu, który sam wyłowi różne oblicza świata, niekiedy różne oblicza tego samego faktu, prezentowanego w dzisiejszym medialnym świecie – dla którego wojna jest, niestety… dobra.


Współobecność różnych interpretacji świata, które osiągamy z pomocą pilota telewizyjnego, zbliża nas do rozważań Kundery o wynalazku powieści.


Oto – jak przekonuje Kundera – powieść zrodziła się pewnego dnia 1605 roku, kiedy to Cervantes ujawnił swojego „Don Kichota”. Okazało się, że dotychczasowa literatura przypominała późniejsze dzienniki telewizyjne podające jedyną prawdę. Rycerz Roland ze znanej opowieści średniowiecznej zginął w słusznej sprawie i za to mu chwała na wieki.


Tymczasem Kichot zgłupiał od ksiąg (tych z jedną prawdą o słuszności etosu błędnego rycerza). Porównajmy to zatem z sytuacją współczesnego widza (wyobraźmy sobie, że głupieje podobnie od… telewizyjnych racji) i chciałby je wcielać w życie jako normy moralne i prawne. Z Don Kichota szydzili najbardziej: jego sługa Sancho Pansa, wybranka Dulcynea, balwierz, a nawet głupi koń Rosynant. A kto szydzi ze współczesnego widza? Politycy?


Nie ma jednej prawdy, nie ma jednej oceny. Rację – swoją – miał Don Kichot, miał (swoją) każdy z innych wymienionych statystów rycerza. Świat był oszalały, a to szaleństwo świata okazało się… humorem świata.


Kundera cytuje Octavio Paza: „Ani Homerowi, ani Wergiliuszowi humor nie był znany. Arystoteles może go przeczuwał, ale kształtu humor nabrał dopiero z Cervantesem. Humor został wynaleziony razem z powieścią. Czego się humor dotykał, czynił to, co najmniej dwuznacznym. Nie ma tam miejsca na kicz. Nie ma tam miejsca na jedną rację. Humor jest najbardziej demokratyczną formą twórczości”.


Tak pojmowana relatywność humoru jest absolutnym kluczem do wydarzeń dziejących się dzisiaj, w XXI wieku, w czasie, kiedy wojna jest już „dobra”, a dla scenarzystów – „bardzo dobra”. Tylko humor może nas uratować przed powszechnym skretynieniem.


Od wielu lat prześladuje mnie geniusz literacki poczęty z ducha Kafki. Ma go portugalski pisarz Jose Saramago, laureat nagrody Nobla, autor kilkunastu dzieł, w których wprowadził możliwość fikcji obok rzeczywistości. Oto, nagle, w „Powstrzymaniu śmierci” nikt nie umiera. Marzył o tym każdy żyjący. Już Jonathan Swift opisał w kolejnej przygodzie Guliwera wizytę w krainie nieśmiertelności, tam, gdzie starość bez końca stała się koszmarem. Swift był poetą, natomiast Saramago zachowuje się jak socjolog. Oto wraz z ludzką nieśmiertelnością wali się system pochówków komunalnych, kuleje system ubezpieczeń, wali się w gruzy doktryna kościoła z życiem pozagrobowym. Nie ma boga, skoro nie ma… grobów. Tymczasem, tuż obok, za pobliską granicą, wszystko jest jak było. Zaczyna się więc nielegalne przerzucanie uciążliwych żyjących, i tak - powstaje sytuacja metaforyczna… Jakkolwiek, my Polacy, dostrzegamy w niej możliwą, cienką aluzję do życia w obu państwach niemieckich. Fikcja to ?

Józef Gębski
MAGAZYN FILMOWY SFP 25-2013
Zobacz również
fot. AKPA
Premiery zdominowały kina
Majówka daleko od kin
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll