PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Aleksandra Hamkało
  9.07.2013
Młoda kobieta wbiega do szpitala. - Gdzie on jest? - pyta pierwszą napotkana pielęgniarkę. - W jadalni.
Powoli wchodzi do wskazanego pomieszczenia. Na trzech stołach leżą trzy ciała, każde z nich przykryte białym prześcieradłem. Kobieta z namaszczeniem odsłania twarze nieboszczyków, jedną po drugiej. Trzecia i ostatnia twarz, to ta którą spodziewała się ujrzeć. Szybkie cięcie.

Tą sceną zaczyna się i kończy „Wrzask” z 1978 roku. Pętla nie jest jedynym trikiem narracyjnym zastosowanym przez reżysera owego filmu – Jerzego Skolimowskiego. Chwilę później orientuję się bowiem, że mam do czynienia z historią wewnątrz historii - będę słuchaczem osobliwej gawędy, której treść jest integralną częścią całego obrazu. Owa gawęda nie jest li tylko przypowiastką, bajką opowiadaną dla zabicia czasu. Jest filozofią i natchnieniem człowieka arcyciekawego – Charlesa Crossleya – szarmanckiego inteligenta, mrocznego geniusza, zagadkowego mistyka i... rezydenta domu dla obłąkanych.



Skolimowki wykorzystuje we „Wrzasku” jeszcze jeden fabularny zabieg do którego mam słabość. Pamiętam go m.in. z takich przezacnych obrazów, jak "Funny Games" czy "Nędzne psy". Na potrzeby filmowego dyskursu można by nazwać go „obcym w świątyni” lub „wrogiem u bram”. To charakterystyczny i kryjący w sobie często spore pokłady symboliki, sposób budowania napięcia – do domu głównych bohaterów scenarzysta wpuszcza „Obcego” - kogoś niepokojącego, niezbadanego i co gorsza, bez przerwy przesuwającego granice intymności. Obcy powoli narusza panujące w domu normy i układy, żeby finalnie zburzyć metafizyczne poczucie bezpieczeństwa, które zapewnia bohaterom pozorna nienaruszalność domowego zacisza. Bez owego poczucia bezpieczeństwa widz razem z „ofiarą” staje przed oprawcą bezbronny i wyczekujący na to co gotuje mu niespodziewany gość. A zazwyczaj nie są to rzeczy sympatyczne.

Tym razem Obcy szykuje swojemu gospodarzowi prawdziwie korzenne danie. W jego opowieściach prym wiodą metafizyczne historie rodem z serca dzikiej Australii - o aborygeńskich szamanach i ich sposobach na pozbywanie się wrogów i zdobywanie kobiet. Jednak Obcy przybywa przede wszystkim z jednego powodu – czuje nieodparta potrzebę podzielenia się swoją niezwykłą umiejętnością wydawania z siebie destrukcyjnego wrzasku...

Dlaczego wybrał akurat ten dom? Zwabiła go kobieta czy mężczyzna? Piękna istota, która w codziennym kieracie zgubiła wrodzone pragnienie bycia zdobywaną? Czy facet, który w codziennym kieracie zgubił siłę i wolę walki? Czy Charles Crossley istnieje naprawdę, czy jest tylko symbolem dramatycznego punktu zwrotnego, załamania monotonnego rytmu życia spokojnej pary?

Już na poziomie prostej opowiastki historia jest całkiem ciekawa. Wnikliwi mogą jednak znaleźć w niej wiele więcej. Ta kilkupoziomowa opowieść kryje w sobie sporo niejednoznacznych łamigłówek, kilka nienachalnych symboli i garść pytań o ludzką kondycję i wiarę. Ostatnią przyprawą, decydującą o jej tajemniczym, kuszącym smaku, jest szczypta pociągającej metafizyki rodem z głębokich otchłani szamańskich rytuałów.

Co do jedzenia?

Pozwólcie, że zaprezentuję wam dwa kadry:





UDZIEC JAGNIĘCY W ŚWIEŻYCH ZIOŁACH

SKŁADNIKI:

- Udziec jagnięcy bez kości – ok. 1 kg. (Jeżeli mamy udziec z kością, potrzebujemy ok. 1,5 kilogramowego kawałka. Nacinamy go wzdłuż kości i odcinając łączące ją tkanki, wyjmujemy kość z wnętrza mięsa. Kość możemy zamrozić i wykorzystać później do zrobienia bulionu)
- ok. 5 łyżek pikantnej oliwy (aromatyzowanej chilli)
- grubo siekane świeże zioła (ja użyłam oregano, bazylii i szałwii)
- sól i pieprz

WYKONANIE:


Fot. Aleksandra Hamkało

Udziec nacieramy solą i pieprzem, Wkładamy do naczynia z oliwą, wrzucamy tam siekane zioła i mieszamy wszystko, aby mięso dobrze obkleiło się przyprawami. Odstawiamy na kilka godzin lub nawet na całą noc.

„Obieramy” udziec z poprzyklejanych ziół, które następnie wkładamy do wnętrza miejsca (przestrzeń, która została po wyjęciu kości). Obwiązujemy udziec sznurkiem lub nitką, aby tworzył zwarty kawałek, a nadzienie nie wysypywało się ze środka. Pieczemy odwrócony tak, aby strona pokryta słoniną była u góry góry, ok 1 – 1,5 h w temperaturze 225°C. Po wyłączeniu piekarnika, trzymamy w cieple przez 15 minut. Kroimy w plastry i podajemy.


Fot. Aleksandra Hamkało

Inspirowane przepisem Tadeusza Pióro.

Najnowsze wpisy kulinarno-filmowe Aleksandry Hamkało dostępne są na stronach bloga Udław Się! na Facebooku.


Aleksandra Hamkało
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
„Uniwersytet potworny” straszy w kinach
„Iluzja” ożywiła kina
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll