Dariusz Wolski, który uczył się kina na filmach Ridleya Scotta, dostał niezwykłą szansę pracy z własnym mistrzem. Spotkali się na planie "Prometeusza", pierwszego trójwymiarowego filmu w karierze autora "Łowcy androidów".
Ridley Scott skontaktował się z Dariuszem Wolskim, gdy ten pracował na planie czwartej części "Piratów z Karaibów". Dzięki dużemu budżetowi "Na nieznanych wodach" polski operator mógł eksperymentować z techniką 3D. Zdobyte doświadczenie wykorzystał później przy pracy nad "Prometeuszem". - Ridley Scott był zachwycony, kiedy zobaczył pierwsze fragmenty filmu – wspomina Wolski w wywiadzie dla "Variety". - Wstał i powiedział: Panowie, przecież my przez całe życie kręcimy w trójwymiarze!. Nie pomylił się. Filmowcy mają przestrzenną wyobraźnię, jednak dopiero od niedawna mogą ją przełożyć na obraz – dodaje operator.
Współautor "Alicji w Krainie Czarów" nie miał problemów, żeby porozumieć się z reżyserem "Prometeusza".
- Filmy Scotta, z "Obcym" i "Łowcą androidów" na czele, były dla mnie niezwykle inspirujące u początku mojej drogi zawodowej – podkreśla Dariusz Wolski. – Jego wizualny styl tak bardzo utkwił mi w pamięci, że miałem wrażenie, jakbym rozmawiał z bardzo dobrym znajomym.
Autor zdjęć do "Karmazynowego przypływu" stanął przed trudnym zadaniem, jak połączyć nowoczesną technikę z ekranowym charakterem pisma reżysera "Thelmy i Louise". - Nasza wizja rodziła się w nieustannej dyskusji, chociaż byliśmy nieźle zsynchronizowani. Chcieliśmy stworzyć oryginalne dzieło, które jednocześnie nawiązywałoby do klasyki kina.
Jednym z ich najważniejszych wspólnych punktów odniesienia był film "2001: Odyseja kosmiczna". Czy "Prometeusz" ma szansę wpłynąć na historię kinematografii równie silnie jak fantastyczno-naukowa opowieść Stanleya Kubricka? Sądy krytyków w tydzień po premierze są podzielone. Chociaż 73 procent recenzji zebranych na portalu Rotten Tomatoes ma pozytywny wydźwięk i, choć nie brakuje entuzjastycznych opinii, pojawiają się głosy o rozbuchanej formie przytłaczającej miałką treść. Jak do efektów wysiłku Ridleya Scotta i Dariusza Wolskiego ustosunkują się polscy widzowie, przekonamy się już 20 lipca.
Nawet jeśli "Prometeusz" nie dorasta do filmów, dzięki którym autor "Obcego" zdobył nieśmiertelną sławę, stanowi bardzo ważny krok w karierze naszego rodaka. Wolski pracuje w USA od końca lat 70. W Polsce kręcił studenckie etiudy ("Droga z pierwszeństwem przejazdu"), w Stanach zaczynał od teledysków (między innymi dla Davida Bowie’ego, Stinga czy Eltona Johna) i filmów reklamowych (kręconych wspólnie z Davidem Fincherem, Aleksem Proyasem i innymi). Jego pierwszym ukończonym dziełem było fantastyczno-naukowe "Nightfall" w reżyserii Paula Mayersberga. Później przyszła kolej na: gotyckiego "Kruka", nominowany do nagrody Stowarzyszenia Amerykańskich Operatorów "Karmazynowy przypływ", "Mexican" Gore’a Verbinskiego i czteroczęściową przygodę z "Piratami z Karaibów". Obecnie Dariusz Wolski pracuje nad thrillerem "Devils Mountain" Daniela Calparsora i "The Counselor", kolejnym projektem Ridleya Scotta. Przyznaje też, że chętnie powróciłby do pracy nad niskobudżetowymi projektami, które bywają prawdziwymi wyzwaniami dla wyobraźni.