Film, a właściwie wizualny poemat,
w którym ze strony polskiej jedną z wiodących ról odegrał Wiktor Zborowski jest
oparty na sowieckiej historii propagandowej. Opowiada o młodym pionierze
Pawliku Morozowie, który zadenuncjował swego ojca tajnej milicji i w odwecie
został zamordowany przez swoją rodzinę.
Jego życie miało być inspiracją dla «prawych» obywateli Związku
Radzieckiego.
Kadr z filmu "Świt", materiały prasowe
Rozmowa z Wojciechem Staroniem, autorem zdjęć do filmu „Świt”
Marcin Radomski: Jak poznał Pan reżyserkę filmu Lailę Pakalninę?
Wojciech Staroń: Zapoznał nas Kaspar Kallas, Estończyk, kolorysta i
montażysta „Świtu”, z którym pracowałem już przy postprodukcji moich
poprzednich filmów. To taka artystyczna przyjaźń. Czuliśmy wszyscy w ekipie
szczególną więź, solidarność krajów wyzwolonych spod radzieckiego ucisku.
W jaki sposób przygotowywał się Pan do realizacji filmu i poznawał historię Pawlika Morozowa?
Historię znałem już wcześniej.
Laila i scenograf Jurgis Krasson opowiedzieli mi o projekcie. To on narysował storyboardy
do filmu. Pierwszy raz pracowałem przy filmie fabularnym ze storyboardami, ale
ten rodzaj pracy wydawał się bardzo istotny dla reżyserki. Ujęcia były bardzo
skomplikowane z wieloplanową, głębinową kompozycją, montażem wewnątrz kadrowym
i ciągłym ruchem kamery. Niezmiernie ambitne wyzwanie dla operatora.
Kadr z filmu "Świt", materiały prasowe
Tutaj wszystko musiało grać jak w
zegarku, jak u Siergieja Eisensteina. Światło, inscenizacja, ruch kamery,
kompozycja kadrów była wynikiem długotrwałej obserwacji obiektów zdjęciowych
oraz prób z aktorami. Całość opierała się na wyobraźni reżyserki, scenografa i
mojej, aktorzy niejako stawali się częścią tej wielkiej konstrukcji. To inny
typ filmowego opowiadania, jakby wizualna symfonia. Odkryła nowe przestrzenie
języka filmu. Emocje dziecka i ojca przenoszą się na ekran w bardzo jaskrawy
sposób. Nawiązujemy do ekspresjonizmu lat 20-tych i 30-tych.
Zależało nam, by obraz był uniwersalny w odbiorze i nawiązywał do czasów kina czarno-białego. Poza tym taka stylistyka przez swoje odrealnienie staje się bardziej wielowymiarowa. Szukaliśmy w tym obrazie dynamiki, kontrastu, ale także symboliki - to opowieść o rozpiętości pomiędzy czernią i bielą, o wszystkim tym co jest rozdarte pomiędzy dobrem i złem w człowieku i jego wyborach moralnych.
Kadr z filmu "Świt", materiały prasowe
Wojciech Staroń jest jednym z najciekawszych i najbardziej
cenionych polskich autorów zdjęć filmowych, potwierdzając tę reputację Nagrodą
za Zdjęcia (Srebrny Niedźwiedź) zdobytą w 2011 roku za „Nagrodę” Pauli
Markovitch na MFF w Berlinie. Jego „Syberyjska lekcja” zdobyła między innymi
„Srebrnego Lajkonika” na Ogólnopolskim Festiwalu Filmów Krótkometrażowych w
Krakowi, Nagrodę im. Andrzeja Munka przyznawaną przez PWSFTviT oraz Grand Prix
paryskiego MFF „Cinema du Reel”. Nakręcona w 2011 roku kontynuacja,„Argentyńska lekcja”, okazała się jeszcze większym sukcesem, zdobywając szturmem
Krakowski Festiwal Filmowy. W 2015 roku zrealizował film „Bracia”, za który
otrzymał wyróżnienie w Konkursie Pełnometrażowych Filmów Dokumentalnych festiwalu
Camerimage.
Największą sławę Staroń zdobył jednakże w kinie fabularnym, gdzie zaczynał od pracy przy „Moim Nikiforze” Krzysztofa Krauze. „Plac Zbawiciela” tego samego twórcy stał się dla Staronia samodzielnym debiutem, przynosząc mu Nagrodę Główną w Konkursie Filmów Polskich festiwalu Camerimage. Kolejne filmy, przy których pracował jako autor zdjęć, to m.in. „Papusza” i czekające na premierę „Ptaki śpiewają w Kigali” Joanny Kos-Krauze i Krzysztofa Krauze. Staroń jest członkiem Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Kadr z filmu "Świt", materiały prasowe