Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Tak o zmarłym przed kilku dniami wybitnym polskim reżyserze, scenarzyście i pisarzu Andrzeju Żuławskim, opowiadał jego syn Xawery Żuławski.
Na Cmentarzu Rzymskokatolickim w Górze Kalwarii odbył się świecki pogrzeb jednego z najciekawszych i zarazem najbardziej kontrowersyjnych polskich reżyserów. Andrzej Żuławski spoczął w grobie obok własnego ojca Mirosława Żuławskiego. Twórcę takich filmów jak „Trzecia część nocy”, „Na srebrnym globie" czy też „Moje dni są piękniejsze niż twoje noce", oprócz najbliższej rodziny, żegnali również m.in.: Stefan Friedmann, Sophie Marceau, Daniel Olbrychski, Andrzej Seweryn, Krzysztof Wierzbiański, a także Pierre Buhler, ambasador Francji w Polsce.
- To był blitzkrieg. Ojciec odszedł bardzo szybko. Myślę, że była to jego decyzja. (…) Myślę też, że taka była jego wola. Przez całe życie był wolnym człowiekiem – powiedział Xawery Żuławski, najstarszy syn Andrzeja Żuławskiego. Na zakończonym w weekend 66. Berlinale poza konkursem pokazano „Kosmos”, najnowsze dzieło zmarłego przed kilku dniami reżysera. Jakub Żulczyk napisał niedawno m.in., że to „film o umieraniu, o sacrum sztuki i o tym, że zawsze chodzi o babę, która zawsze wygląda jak Sophie Marceau lub Isabelle Adjani. To film o ty, jak należy być artystą. (…) To kongenialna adaptacja Gombrowicza”.
- Myśmy mu wszyscy zazdrościli. Miał fantastyczne życie. Jako jednemu z naprawdę bardzo nielicznych spośród nas, udało się zrobić zagraniczną karierę. Poza tym był niebywałej urody mężczyzną, erudytą, człowiekiem szarmanckim. Był fantastycznym towarzyszem do rozmów i biesiad. (…) Zawsze pomagał naszemu Stowarzyszeniu, nawet jak już mieszkał we Francji. Wspierał nas m.in. w naszych akcjach lobbingowych w Parlamencie Europejskim. Pamiętam też taki festiwal polskich filmów w Brukseli, na który Andrzej przyjechał i został przewodniczącym jury – wspominał Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Prezes SFP Jacek Bromski opowiada o Andrzeju Żuławskim. Fot. Borys Skrzyński/SFP.
- Andrzej był nie tylko wielkim reżyserem, ale także zdolnym aktorem – podkreślał z kolei Stanisław Ledóchowski, który odpowiadał za dekorację wnętrz do polskich filmów Żuławskiego („Trzecia część nocy”, „Diabeł”, „Na srebrnym globie”). - Trzeba było go widzieć na planie. On prowadził aktora od początku do końca. Pokazywał mu, jak należy grać bez względu na to, jak wielkim artystą był. Miał wielką charyzmę. Ton kreował całą atmosferę na planie. Mówił nam: jeżeli ktoś z was marzył w życiu o czymś wielkim, to właśnie teraz jest ten moment. Sądzę, że nie ma w Polsce reżysera, który tak głęboko przeniknąłby zbiorowe dzieło sztuki, jakim jest przecież film – wyznał Ledóchowski.
Daniel Olbrychski wspomina Andrzeja Żuławskiego. Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Andrzeja Żuławskiego wspominał również jego wieloletni przyjaciel Daniel Olbrychski (znali się 52 lata). - Kiedy w 1964 roku Andrzej Wajda zaangażował mnie do filmu „Popioły”, zwolniłem się ze szkoły teatralnej. Mój profesor filozofii Stefan Morawski wziął mnie wtedy do siebie i powiedział: „Panie Danielu, jako człowiek bardzo młody ma pan szansę spędzić czas w towarzystwie wybitnego intelektualisty (Wajda nie miał wtedy jeszcze 40 lat) oraz ludzi, którzy go otaczają. Niech pan tego nie zmarnuje”. A jego najbliższym człowiekiem, obok pisarzy takich jak Jerzy Andrzejewski, Tadeusz Konwicki czy też Stanisław Dygat, był zaledwie 24-letni wówczas Andrzej Żuławski. (…) To on jako II reżyser, a nie Wajda który był wtedy bardzo zajętym człowiekiem, zaczął mnie kształtować nie tylko jako aktora, ale także człowieka. Sugerował, jak powinienem patrzeć na świat, sztukę czy historię. To z Andrzejem Żuławskim, który był ode mnie kilka lat starszy spędzałem wówczas najwięcej czasu – wyznał Olbrychski. Zdradził również, że aż czterokrotnie odmawiał Żuławskiemu występu w jego filmach. Dwukrotnie z braku wolnego terminu, a dwukrotnie ze względu na odmienną od sugerowanej przez reżysera wizję dzieła i własnej roli w nim. – Z dzisiejszej perspektywy najbardziej żałuję, że nie zagrałem w „Błękitnej nucie” u boku cudownej Sophie Marceau – zakończył.
Andrzej Żuławski. Fot. SFP.
- To był blitzkrieg. Ojciec odszedł bardzo szybko. Myślę, że była to jego decyzja. (…) Myślę też, że taka była jego wola. Przez całe życie był wolnym człowiekiem – powiedział Xawery Żuławski, najstarszy syn Andrzeja Żuławskiego. Na zakończonym w weekend 66. Berlinale poza konkursem pokazano „Kosmos”, najnowsze dzieło zmarłego przed kilku dniami reżysera. Jakub Żulczyk napisał niedawno m.in., że to „film o umieraniu, o sacrum sztuki i o tym, że zawsze chodzi o babę, która zawsze wygląda jak Sophie Marceau lub Isabelle Adjani. To film o ty, jak należy być artystą. (…) To kongenialna adaptacja Gombrowicza”.
Xawery Żuławski. Fot. SFP.
- Myśmy mu wszyscy zazdrościli. Miał fantastyczne życie. Jako jednemu z naprawdę bardzo nielicznych spośród nas, udało się zrobić zagraniczną karierę. Poza tym był niebywałej urody mężczyzną, erudytą, człowiekiem szarmanckim. Był fantastycznym towarzyszem do rozmów i biesiad. (…) Zawsze pomagał naszemu Stowarzyszeniu, nawet jak już mieszkał we Francji. Wspierał nas m.in. w naszych akcjach lobbingowych w Parlamencie Europejskim. Pamiętam też taki festiwal polskich filmów w Brukseli, na który Andrzej przyjechał i został przewodniczącym jury – wspominał Jacek Bromski, prezes Stowarzyszenia Filmowców Polskich.
Prezes SFP Jacek Bromski opowiada o Andrzeju Żuławskim. Fot. Borys Skrzyński/SFP.
- Andrzej był nie tylko wielkim reżyserem, ale także zdolnym aktorem – podkreślał z kolei Stanisław Ledóchowski, który odpowiadał za dekorację wnętrz do polskich filmów Żuławskiego („Trzecia część nocy”, „Diabeł”, „Na srebrnym globie”). - Trzeba było go widzieć na planie. On prowadził aktora od początku do końca. Pokazywał mu, jak należy grać bez względu na to, jak wielkim artystą był. Miał wielką charyzmę. Ton kreował całą atmosferę na planie. Mówił nam: jeżeli ktoś z was marzył w życiu o czymś wielkim, to właśnie teraz jest ten moment. Sądzę, że nie ma w Polsce reżysera, który tak głęboko przeniknąłby zbiorowe dzieło sztuki, jakim jest przecież film – wyznał Ledóchowski.
Daniel Olbrychski wspomina Andrzeja Żuławskiego. Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Andrzeja Żuławskiego wspominał również jego wieloletni przyjaciel Daniel Olbrychski (znali się 52 lata). - Kiedy w 1964 roku Andrzej Wajda zaangażował mnie do filmu „Popioły”, zwolniłem się ze szkoły teatralnej. Mój profesor filozofii Stefan Morawski wziął mnie wtedy do siebie i powiedział: „Panie Danielu, jako człowiek bardzo młody ma pan szansę spędzić czas w towarzystwie wybitnego intelektualisty (Wajda nie miał wtedy jeszcze 40 lat) oraz ludzi, którzy go otaczają. Niech pan tego nie zmarnuje”. A jego najbliższym człowiekiem, obok pisarzy takich jak Jerzy Andrzejewski, Tadeusz Konwicki czy też Stanisław Dygat, był zaledwie 24-letni wówczas Andrzej Żuławski. (…) To on jako II reżyser, a nie Wajda który był wtedy bardzo zajętym człowiekiem, zaczął mnie kształtować nie tylko jako aktora, ale także człowieka. Sugerował, jak powinienem patrzeć na świat, sztukę czy historię. To z Andrzejem Żuławskim, który był ode mnie kilka lat starszy spędzałem wówczas najwięcej czasu – wyznał Olbrychski. Zdradził również, że aż czterokrotnie odmawiał Żuławskiemu występu w jego filmach. Dwukrotnie z braku wolnego terminu, a dwukrotnie ze względu na odmienną od sugerowanej przez reżysera wizję dzieła i własnej roli w nim. – Z dzisiejszej perspektywy najbardziej żałuję, że nie zagrałem w „Błękitnej nucie” u boku cudownej Sophie Marceau – zakończył.
Sophie Marceau podczas wspomnieniowego spotkania w stołecznym kinie Kultura. Fot. Borys Skrzyński/SFP.
Marcin Zawiśliński
Artykuł własny
Ostatnia aktualizacja: 25.02.2016
fot. Borys Skrzyński/SFP
W Krakowie będą wspominać Krzysztofa Kieślowskiego
Festiwal Filmów Sportowych czeka na Wasze filmy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024