PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  28.02.2015
Adam Sikora, znakomity operator, a także reżyser, zrealizował niezwykle interesujący film dokumentalny „Bruno Schulz”. Z artystą – na łamach nowego numeru „Magazynu Filmowego” (nr 3/2015), który ukaże się już 10 marca – rozmawia Kuba Armata. Oto fragment wywiadu.
Kiedy narodził się pomysł, by zrealizować dokument poświęcony Brunonowi Schulzowi?

Muszę przyznać uczciwie, że nie był to mój pomysł, a producentki Agnieszki Traczewskiej, z którą zrobiłem wcześniej kilka filmów dokumentalnych. Miała przy tym dość osobliwą argumentację. Przekonywała, że podobnie jak Schulz pochodzę z małego miasta, więc doskonale rozumiem klimat i aurę takiego miejsca. Że jestem predestynowany, by taki film zrobić. Początkowo trochę się broniłem, bo to trudny temat, w końcu mówimy o wybitnym artyście – znakomitym grafiku, rysowniku, ale i wspaniałym pisarzu. Czułem, że może to przerosnąć moje możliwości. Podstawą dokumentu, który wyznaczył właściwie cały obraz przyszłego filmu, był scenariusz Agaty Tuszyńskiej, wybitnej znawczyni Schulza. W związku ze swymi publikacjami miała ten temat świetnie zdokumentowany. Poznała też wcześniej niemal wszystkich ludzi, którzy później wystąpili w filmie. Lektura scenariusza w dużej mierze ułatwiła mi podjęcie decyzji.

Zatem nie brał pan udziału w całości prac związanych z dokumentacją?

Miałem gotowy scenariusz, dokumentacja została zrobiona wcześniej. Jednak za sprawą Agnieszki Traczewskiej, w trakcie zdjęć, dotarliśmy do dwóch wyjątkowych postaci. Jedną z nich był mężczyzna z Drohobycza, który nigdy wcześniej nie wypowiadał się na temat Schulza przed kamerą. Poznał Schulza, kiedy był bardzo młodym chłopakiem, a ten przychodził do jego domu, by rysować portrety jego nieco starszej siostry. Mężczyzna pamiętał nabożny stosunek Schulza do dziewczyny. Na drugą osobę trafiliśmy przypadkiem w Tel Awiwie. Kobieta pracowała przed laty jako opiekunka dzieci w willi Landaua. To niezwykła historia, bo ona była Żydówką, a opiekowała się przecież gestapowskimi dziećmi. Opowiadała o tym, jak Schulz przychodził do domu Landaua i malował freski w dziecięcym pokoju.

Co w postaci Schulza było dla pana najbardziej fascynującego?

Bardzo cenię jego twórczość plastyczną, ale utrzymana jest w zupełnie innej konwencji niż ta, która jest mi bliska z natury. Zafascynowany jestem jego prozą. To, co uczynił z językiem polskim, jest wręcz niebywałe. To rodzaj literatury, która cały czas bardzo mocno i intensywnie oddziałuje na sferę wizualną. To bardzo pociągające, ale stanowi też pewien kłopot. Myślę, że proza Schulza jest dobrym materiałem dla animatora. Jak w przypadku braci Quay, dla których to był punkt wyjścia, pozwalający na niezwykłą kreację. Dlatego też pomyśleliśmy, by w filmie znalazła się część animowana. Animacja potrafi podobnie manipulować rzeczywistością jak proza Schulza.

Stąd się wzięła różnorodna forma?

Film składa się z trzech poziomów. Pierwszy – dokumentalny, choć mam świadomość, że trochę niedoskonały, bo zawiera świadectwa osób, które wtedy były dziećmi. Ich refleksja i pamięć o Schulzu jest dość powierzchowna i sprowadza się do opisu wyglądu, tego, jak się zachowywał, jak przemykał ulicami miasta, bo ponoć był człowiekiem nieśmiałym, przelęknionym. Miałem świadomość, że to szczątkowa narracja. Kolejną rzeczą są odwołania do jego korespondencji, co też było pierwotnie w scenariuszu. Z niej rysuje się obraz nie tylko artysty, ale też tego, jaki Schulz – jako człowiek – naprawdę był. A był niezwykle wrażliwy, popadający w depresję, wycofany. Nigdy nie miał odwagi wyjechać z Drohobycza, nawet w chwili zagrożenia. Korespondencja bardzo pomogła mi w części inscenizowanej.

Kuba Armata
Magazyn Filmowy
Ostatnia aktualizacja:  27.02.2015
Zobacz również
fot. Agnieszka Traczewska
Leszek Olbiński, specjalność – efekty specjalne
[wideo] Pierwsza edycja projektu "Warszawa-Paryż" zakończona
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll