PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  18.06.2013
Z Bodo Koksem rozmawia Joanna Chludzińska.

Portalfilmowy.pl: "Bodo, czemu Ty jesteś Bodo"? Skąd ten pomysł na nowe imię i nazwisko?

Bodo Kox: Prawda jest bardzo banalna i prozaiczna - bo to dobrze brzmi. Kiedy wymyślałem ten pseudonim, jeszcze nie wiedziałem, że będę kręcił filmy. Raczej chciałem być gwiazdą rocka i namiętnie słuchałem U2. I wtedy właściwie wpadłem na to, by się nazwać Bodo Kox. W przypadku Bono Voxa, jego pseudonim znaczy po łacinie – „dobry głos”. Mój nic nie znaczy, ale brzmi nieźle. Ja wiem, że moje nazwisko budzi uśmiech, bo może się kojarzyć z narkotykami, ale mnie akurat to skojarzenie nie interesuje aż tak bardzo.


Bodo Kox. Fot. Filip Itoito/Kino Świat

PF: Nie mniej jednak narkotyki są obecne w pańskim filmie. Tytułowa "Dziewczyna z szafy" łyka jakieś tabletki, pali jointy i doznaje dzięki temu bardzo ciekawych halucynacji.

BK: Tak, ale to, co konkretnie bierze, nie jest aż takie istotne. Nawet to, że bierze, też nie jest tutaj kluczowe. W gruncie rzeczy narkotyki służą pewnemu usprawiedliwieniu wizji Magdy. Jak dla mnie mogłaby siedzieć na plaży i doznawać tego, co doznaje. Ale widzowi trzeba było dać jakieś wyjaśnienie. Co ciekawe, nikt wcześniej mnie o to nie pytał.

PF: Na początku pańskiej drogi artystycznej była muzyka. Wcześniej pojawiła się także poezja. Czy próbował pan wówczas konfrontacji z publicznością?

BK: Wiersze pisałem od 17 do 23 roku życia. Wysyłałem je do różnych wydawnictw, ale nic z tego nie wyszło. Napisałem około 500 wierszy, ale ostatecznie zachowałem tylko 20, trochę z sentymentu, a trochę dlatego, że mi się udały. Zdecydowanie nie są to wiersze radosne. W tej twórczości akurat  jestem refleksyjny i gorzki. Bardzo lubię Świetlickiego i Bursę. Oni mieli w mojej poezji niemały udział. A kiedy byłem frontmanem zespołu Evviva L’Arte to melorecytowałem, bo nie umiałem śpiewać, i wtedy porównywano nas do zespołu Świetliki.


Kadr z filmu "Dziewczyna z szafy". Fot. Anna Rzepka/Kino Świat

PF: A co było przed muzyką?

BK:
Przed muzyką było malarstwo, chlapanie farbą. Coś w stylu Pollocka, taki ekspresjonizm abstrakcyjny.

PF: Który zostaje ironiczne zaprezentowany w filmie w scenie wernisażu.

BK: Owszem. A żeby było jeszcze śmieszniej, autorem tych prac, które w filmie przypisujemy Weronice, jest Wojtek Mecwaldowski.

PF: Jak przebiegał dobór aktorów do filmu?

BK: Scenariusz powstał w 2006 roku, a zdjęcia robiliśmy dopiero sześć lat później. Wojtek był pierwszą osobą, do której się zwróciłem z propozycją roli, potem, niejako pod drodze, zaprzyjaźniliśmy się. Odpowiadamy sobie poczuciem humoru i energią. Eryk Lubos także był od niemal samego początku w tym projekcie. Podobnie jak Teresa Sawicka, grająca Panią Kwiatkowską, która wystąpiła łącznie w trzech moich filmach. Zaprosiłem ją z wdzięczności i szacunku, bo kiedy byłem zupełnie nikim, to zgadzała się grać w moich projektach, więc nie wyobrażałem sobie debiutu w mainstreamie bez niej. Myślę, że przynosi mi szczęście. Resztę aktorów wyłoniliśmy przez castingi i zdjęcia próbne.


Kadr z filmu "Dziewczyna z szafy". Fot. Anna Rzepka/Kino Świat

PF: A główna bohaterka? Czy miał pan w wyobraźni jej obraz - rudej, introwertycznej, wyizolowanej i próbował dobrać kogoś do tego wyobrażenia? A może zobaczył pan dziewczynę na castingu i stwierdził – „to właśnie ta”?

BK:
Na poziomie scenariusza, kiedy myślałam o roli Magdy, miałem w głowie rudowłosą dziewczynę. Ale ostatecznie nie chodziło o wygląd, ale o osobowość, która pasowałaby do tej postaci. „Rudy” w przyrodzie to osobnik napiętnowany. Rudy jest inny, jest rzadki, unikatowy. Ostatecznie cieszę się, że bohaterka jest ruda, bo to dostarcza nowych znaczeń.

PF: Każdy z bohaterów jest na swój sposób inny, każdy ma naturę introwertyka, co oddają także zdjęcia – w zamkniętych, odizolowanych pomieszczeniach, we wnętrzu właśnie.


BK: Jak najbardziej. Moi bohaterowie są outsiderami. Ja się z nimi utożsamiam. Czasami miewam stany depresyjne i jedyne, czego wtedy potrzebuję, to schować się w swojej dziupli, w swojej szafie, zregenerować, uzbroić w pancerz, żeby wyjść na światło dzienne. Nie uważam, aby wychodzenie do ludzi w złym stanie psychicznym było dobrym pomysłem. Nie chcę nikogo obarczać swoimi problemami.

PF: Na szczęście istnieje coś takiego jak poczucie humoru…

BK: Dla mnie ludzie bez poczucia humoru, zaraz po osiągnięciu pełnoletności, powinni iść prosto do gazu. To zdanie dużo sugeruje, także to, jakie jest moje poczucie humoru. Nie ma nic bardziej fantastycznego i błogosławionego, kiedy można swoje problemy, ten cały nieporządek i dysonans życia, obrócić w żart. Poczucie humoru jest formą terapii, sposobem na odbijanie ataków. Jeśli spotykam się z dziewczyną i ona nie ma poczucia humoru, to, niestety, nie mamy o czym rozmawiać. Zwłaszcza że najczęściej podrywam na żarty.

PF: Czyli idealną dziewczyną byłby Woody Allen.

BK: O wyglądzie Scarlett Johansson.


Kadr z filmu "Dziewczyna z szafy". Fot. Anna Rzepka/Kino Świat

PF: A jednak kobietom w pańskim filmie poczucia humoru zdecydowanie brakuje.

BK: Nie no, jest przecież Pani Kwiatkowska. Co prawda jej poczucie humoru jest ekstremalne. Cenię sobie jednak ludzi, którzy sami siebie potrafią rozbawić. I Pani Kwiatkowska świetnie to potrafi, nawet jeśli jej dowcip jest bardzo niestosowny i chamski.

PF: Pańskie filmy są kinofilskie. W „Dziewczynie z szafy” pojawia się fragment „Przesłuchania” Bugajskiego, aluzja do Hitchcocka czy Andrzeja Wajdy, nazwisko Pani Kwiatkowskiej też chyba nie jest bez znaczenia…

BK: Zawsze, jak coś oglądam (nie swojego oczywiście), staram się patrzeć pod kątem technicznym, jak coś zostało zrobione, ale nie tylko. Szukam osobnych inspiracji. Ponieważ będę w niedalekiej przyszłości realizował film na podstawie „Dziadów” Adama Mickiewicza, obejrzałem niedawno „Lawę” Tadeusza Konwickiego i wciąż jestem pod wielkim wrażeniem. Ale na tę chwilę, niestety, nie mogę powiedzieć nic więcej.


Joanna Chludzińska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.12.2013
Zobacz również
Ulrich Seidl o austriackim Robin Hoodzie
Irena Strzałkowska o umowie SF Tor z serwisem YouTube
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll