PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  6.04.2013
Martwe zło” wiecznie żywe! Zrealizowana przez Sama Raimiego trylogia, na którą składają się "Martwe zło" (1981), "Martwe zło 2" (1987) i "Armia ciemności" (1992), niezmiennie stanowi obiekt kultu. Będąca klasykiem współczesnego horroru – gatunku, który wielu bagatelizuje jako wtórny i żerujący na najniższych instynktach – jest zwycięstwem pasji, humoru i wyobraźni nad dobrym smakiem.

"Martwe zło" to kipiący wywar różnych (pop)kulturowych inspiracji, a w każdej z kolejnych części można znaleźć coraz więcej składników. Są w nich odwołania do kamieni milowych kina gore (przede wszystkim „Nocy żywych trupów” George'a Romero i „Teksańskiej masakry piłą mechaniczną” Tobe’a Hoopera), prozy H. P. Lovecrafta, baśni, przaśnego heroic fantasy, a także surrealistycznych odlotów Jeana Cocteau. Nawiązujący mocno do serii postmodernistyczny horror „Dom w głębi lasu” Drewa Goddarda próbuje dodać do niej kilka nowych pomysłów i poziomów „meta”, ale jest to wyważanie otwartych drzwi – samo "Martwe zło" wystarczająco mocno rozsadza gatunkowe ramy.


Kadr z filmu "Martwe zło" (1981). Fot. materiały prasowe

Pierwsza odsłona, poprzedzona wersją demo „W środku lasu” (1978), opowiada o grupie przyjaciół, która wybiera się do położonej na nawiedzonym odludziu chatki. Ta wyjęta prosto z historii o Jasiu i Małgosi sceneria ma w sobie coś prowizorycznego i umownego: spowijające ją posępne opary dymu kojarzą się z kiczowatymi tunelami strachów, podobnie jest z wyskakującymi co chwilę zza granic kadru zjawami. Temu wszystkiemu niespodziewanej energii i życia dodają szalone jazdy kamery i reżyserska dosadność. Dzięki nim to, co mogłoby być zaledwie halloweenową rewią strachu, staje się hiperkinetycznym, szorstkim, pełnym brudu i płynów organicznych Grand Guignolem. Napięcie między tymi dwoma sferami – świadomą tandetą i pełnym zaangażowaniem w nią – zdaje się przesądzać o sukcesie „Martwego zła”. Raimi potrafi zjeść ciastko i równocześnie je mieć.


Kadr z filmu "Martwe zło 2" (1987). Fot. materiały prasowe

"Martwe zło 2" jest czymś pomiędzy sequelem a remake'iem. Znany z „jedynki” Ash Williams (Bruce Campbell) odwiedza po raz kolejny przeklętą chatkę – znów chce w niej spędzić miło czas i znów zostaje zaskoczony przez nadnaturalne Zło. Tym razem jednak zabawa jest dużo bardziej bezpardonowa. To, co przede wszystkim rzuca się w oczy, to slapstickowy wymiar filmowej przemocy. W jednej ze scen ręka Asha zostaje opętana – dusi go i rozbija na jego głowie talerze, aż sfrustrowany bohater musi sobie ją amputować; ta jednak, tak jak Rąsia z „RodzinyAdamsów”, żyje własnym życiem, a próby uśmiercenia jej budzą skojarzenia z potyczkami kota Toma i myszy Jerry'ego (inna sprawa, że starcia tego kreskówkowego duetu często mają coś z filmów gore). Ponadto tryskające ze ścian i wyrwanych w ciałach dziur strumienie krwi pełnią tu funkcję tortów rzucanych w twarze komików. Raimi dociska pedał gazu i jedzie po bandzie. Tam, gdzie dociera, jest bardzo cienka granica między krzykiem przerażenia a nerwowym śmiechem.


Kadr z filmu "Armia ciemności". Fot. materiały prasowe

Zwieńczenie trylogii podąża za tym komediowym wektorem. Ash, przeniesiony w finale „dwójki” do ogarniętego przez plagę zombie średniowiecza, staje się wreszcie prawdziwym herosem. Dzierżąc strzelbę i wymachując zastępującą amputowaną dłoń piłą mechaniczną, bierze udział w pojedynkach, poszukuje magicznej księgi, korzysta z magii, a nawet stawia czoła całej armii żywych trupów. To najlżejsza odsłona serii, najmniej krwawa i najbardziej nastawiona na humor, łączący znany już slapstick, pastisz wysokobudżetowego fantasy i przebłyski pythonowskiego absurdu. "Armia ciemności" sygnalizuje ponadto kierunek, w którym potoczyła się później kariera Raimiego – z czasem zwrócił się bowiem w stronę hollywoodzkich widowisk: trylogii „Spider-Mana” (2002-2007) czy „Oza Wielkiego i Potężnego” (2013). Ten ostatni wygląda zresztą jak "Armia ciemności" przerobiona wedle disneyowskich standardów: bohater z przypadku prowadzi w nim ku zwycięstwu lud zamieszkujący pastelową Nibylandię.


Kadr z filmu "Martwe zło" (2013). Fot. UIP

Sukces „Martwego zła” to nie tylko zasługa Raimiego, ale i Campbella, będącego przyjacielem reżysera od wczesnej młodości i pojawiającego się w kolejnych jego filmach. Obdarzony mocno zarysowanym podbródkiem, szczerobiałym uśmiechem i gęstymi, ciemnymi włosami, wydaje się świetnym kandydatem do grania postaci kapitanów szkolnych drużyn rugby. Swoją kreację w „Martwym źle” opiera jednak nie na urodzie, tylko na poczuciu humoru. W „jedynce” jest jeszcze trochę ciapowatym nerdem, w „dwójce” balansuje na granicy między histerią a załamaniem nerwowym, a w „trójce”, zobaczywszy już wszystko, co Ciemna Strona Mocy ma do zaoferowania, staje się parodią filmowego twardziela. Biorąc przykład z królów slapsticku, bardzo mocno eksploatuje swoje ciało. Daje sobą rzucać po ścianach, oblewa się przeróżnymi płynami i tarza w błocie. Tak jak Chaplin walczył z materią, tak on często walczy z samym sobą, np. z odciętą ręką w „dwójce” lub z własnymi sobowtórami w „trójce”.

"Martwe zło" nigdy nie umarło, ale ciągle jest reanimowane. Opierano na nim komiksy i gry komputerowe, teraz natomiast przyszedł czas na wyreżyserowany przez Fede Alvareza remake. Jak bardzo taka praktyka nie byłaby podszyta kapitalistycznym cynizmem, to jest chyba na co czekać: pierwsze recenzje są entuzjastyczne.


Piotr Mirski
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  6.04.2013
Zobacz również
"Syberiada polska" w Rosji
Godzilla, James Bond i Quentin Tarantino
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll