PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Film "W pół drogi", opowiadający o oswajaniu się ze śmiercią bliskiej osoby, wywołał w widzach skrajne emocje. Z reżyserem, Andreasem Dresenem, rozmawia Anna Kilian.

Portalfilmowy.pl: "W pół drogi" opowiada o umieraniu na guza mózgu. To musiało być ciężkie doświadczenie…

Andreas Dresen: Realizacja takiego filmu otwiera w świadomości drzwi, które wolimy trzymać zamknięte. To była trudna próba dla całej ekipy.


"W pół drogi", fot. Aurora

PF: Kręci pan kino obyczajowe i nie unika trudnych tematów, ale śledzenie rozwoju nowotworu od diagnozy do śmierci to jednak wyjątkowe wyzwanie. Dlaczego je pan podjął?

AD: "W pół drogi" to nie tylko film o raku, ale przede wszystkim o życiu. I – naturalnie – o śmierci, z którą prędzej czy później, każdy z nas będzie musiał się zmierzyć. Kino służy mi do zadawania pytań natury egzystencjalnej. Właśnie na ekranie możemy bez skrępowania rozmawiać na najtrudniejsze tematy, opisywać codzienność ludzi mierzących się ze zbliżającą się śmiercią krewnego. Wiele rodzin ma za sobą takie doświadczenia. Dlatego pokazanie tego na ekranie jest szczególnie interesujące. Ludzie umierają w wielu filmach, ale dla większości widzów ich śmierć nie ma znaczenia. W tym konkretnym przykładzie ze śmiercią konfrontowany jest tylko jeden człowiek, co zmienia nasz sposób patrzenia na bohatera. Opowiadam o solidarności rodziny, która musi się jakoś pozbierać po śmierci bliskiego i wrócić do życia.

PF: Pomimo, że każdy z nas musi się zetknąć ze śmiercią, ten oczywisty fakt jest wypierany jak coś wstydliwego. Jak pan sądzi, dlaczego?

AD: Nasz świat się zmienił, rządzi kult życia i młodości, na śmierć nie ma już miejsca. Jeszcze nie tak dawno chorymi i umierającymi zajmowały się rodziny. Dziadek umierał w domu, a świadkami tego były jego wnuki. One to widziały, wąchały i dotykały. Przekonywały się na własne oczy, czym jest śmierć. Obecnie odsyłamy chorych do hospicjów albo szpitali i nie uczymy się już umierania patrząc na nie. Dlatego zaczęliśmy się bać śmierci jak nigdy dotąd i wypierać ją ze świadomości, spychać na margines. Dlatego, gdy na ekrany wchodzi taki film, jak "W pół drogi", to pojawiają się głosy o przełamywaniu tabu. A jakież tabu ja przełamuję? Śmierć jest czymś istotnym, ważnym dla każdego i dlatego chciałem zrobić o niej film.

PF: Na ekranie pojawia się lekarka, która tłumaczy żonie umierającego, że opowiadanie dzieciom o śmierci, tłumaczenie im, czym ona jest, to nasz obowiązek. A więc to ona właśnie reprezentuje to zdrowe a zapomniane podejście do umierania?

AD: To prawdziwa lekarka, podobnie jak autentyczni są wszyscy pracownicy niemieckiej służby zdrowia w "W pół drogi". Ta wspaniała kobieta opiekuje się codziennie około pięćdziesięcioma umierającymi w ich domach w Berlinie. Cały czas styka się z rodzinnymi tych pacjentów. Poprosiła, bym na planie nie instruował jej, co ma robić i miała rację. Zrobiliśmy tylko jedno ujęcie sceny, w której się pojawia i rozmawia z żoną Franka. "W pół drogi" jest filmem całkowicie improwizowanym, nakręconym bez scenariusza i zapisanych dialogów.

PF: Jestem pod wielkim wrażeniem! Postać lekarza w scenie otwierającej film została tak świetnie zagrana, że byłam pewna, iż to aktor profesjonalny…

AD: To autentyczny lekarz i jego autentyczne słowa – właśnie tak informuje pacjentów i ich rodziny o chorobie i jej potencjalnym przebiegu oraz leczeniu, jakieś cztery razy w tygodniu. To była bardzo trudna scena, na planie poza odtwórcami byłem tylko ja i operator.

PF: Małżeństwo z "W pół drogi" to zwyczajni ludzie – Frank pracuje w oddziale DHL, Simone prowadzi tramwaj. Takie postaci są dla pana bardziej inspirujące?

AD: Właśnie tacy ludzie tworzą lwią część społeczeństwa. Mierzi mnie, kiedy po raz kolejny oglądam w kinie dziennikarzy i artystów. Wolę opowiadać o zwykłych ludziach.

PF: Twierdzi pan, że każdy film, nad którym pan pracuje, jest źródłem wiedzy. Czego nauczyło pana "W pół drogi"?

AD: To nie było tylko doświadczenie filmowca, ale ważne dla każdego człowieka. Nauczyłem się bardziej cenić małe prezenty, jakie codziennie dostaję od życia, a ich nie doceniam. Choćby to, że mam wspaniałą pracę, mogę rozmawiać z interesującymi ludźmi, podróżować za granicę – jak teraz do Meksyku, gdzie zorganizowano retrospektywę moich filmów. To wszystko jest cudowne! Zazwyczaj nie pamiętamy, że całe nasze życie to prezent i że nie będziemy żyć wiecznie. Dzięki "W pół drogi" widzę to lepiej i wyraźniej, jakkolwiek banalnie brzmią w tej chwili moje słowa.


Anna Kilian
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  31.08.2012
Zobacz również
Reżyser "Artysty" o wolnej woli
Otwarcie Helios Nowe Horyzonty już 31 sierpnia!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll