PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Michał Oleszczyk
  7.01.2013
Istnieją tak zwane wstydliwe przyjemności – filmy, których nie poważamy co prawda, ale które i tak kochamy całym sercem. Obok nich jest jedna jeszcze jedna – węższa i bardziej frustrująca kategoria: mianowicie przyjemności odosobnione, którymi człowiek chciałby się podzielić, ale które za sprawą spisku (a przynajmniej tak się wydaje) nie przebijają się do szerszego grona kinomanów.

Filmy-sekrety mają wiernych wyznawców, którzy bynajmniej nie odczuwają wyrzutów sumienia: wręcz przeciwnie. Wiedzą, że obiekt ich miłości jest niekłamanym arcydziełem, tyle że miał pecha wpaść w szczelinę historii kina. Nie ukochały go Oscary, pominął polski dystrybutor, nakład DVD był za mały. Takim niedocenionym arcydziełem numer jeden jest dla mnie od dawna „Jeden fałszywy ruch”, debiut Carla Franklina z 1992 roku.


„Jeden fałszywy ruch”, reż. Carl Franklin. Okładka DVD

Ten wybitny neo-noir jest bodaj najbardziej wstrząsającym obrazem przemocy i jej konsekwencji (a także przemocy jako konsekwencji), jaki w ogóle oglądałem w kinie. Franklin zaczyna in medias res: od wielokrotnego zabójstwa o takim stopniu okrucieństwa, że głowa musi wykręcić się nam od ekranu (nie zdziwiłbym się, gdyby wielu widzów nie przetrwało tej pierwszej sceny, bo pod pewnymi względami jest intensywniejsza niż „gaśnicze” otwarcie „Nieodwracalnego”). Tuż po kaźni: idylla małego miasteczka gdzieś w stanie Arkansas, przeplatana z toczącym się w Los Angeles śledztwem w sprawie wyjściowego incydentu. Franklin w ekspresowym tempie upycha podstawowe informacje fabularne i przygotowuje grunt pod wielowarstwową konstrukcję. „Jeden fałszywy ruch” to zarazem opowieść o prowincjonalnym policjancie marzącym o spektakularnym śledztwie rodem z TV; o gliniarzach z L.A. wysłanych na wygwizdów; o psychopatycznym duecie zabójców i podróżującej z nimi kobiecie – a w końcu, last but not least, o relacjach rasowych w USA.

Policjanta z Arkansas gra uśmiechnięty od ucha do ucha Bill Paxton, tworząc jedną z najlepszych ról w swojej karierze: profesjonalizm, nieporadność i mrok towarzyszą mu ramię w ramię. Franklin unika popisowych efektów, ale zrazem ma oryginalny pomysł na każdą scenę: kiedy trójka zbiegów spotyka na swej drodze teksańskiego policjanta i zaczyna się samochodowa gra w kotka i myszkę (prawie jak z pierwszej części „Psychozy”), inscenizacja całej sekwencji nie ma sobie równych. Mrok nocy jest całkowity – widzimy tylko oświetlone od środka plamki ludzkich głów mknące nad asfaltem, montowane na przemian z pełną napięcia twarzą najbardziej przerażającego mordercy w filmie: diabelnie inteligentnego i fizycznie silnego okularnika w wykonaniu Michaela Beacha.

Jest to film całkowicie wytopiony ze zbędnego fabularnego tłuszczu i nie dźwigający na plecach ani jednego nadliczbowego ornamentu. Reżyseria Franklina jest bezczelnie efektywna – potrafi on wydobyć emocje z najbardziej ulotnych scen, takich jak ta przedstawiająca Paxtona mimowolnie podsłuchującego żartujących z jego wiejskich nawyków gliniarzy z L.A. Inna scena, której treści zdradzać nie wypada, ale która dotyczy spotkania pary kochanków po latach i ujawnienia leżącego u podstaw ich dawnej relacji resentymentu, zostaje rozciągnięta w czasie i przez kilka minut wydaje się nam, jakby cały świat wokół bohaterów – pół tuzina postaci, których losy do tej pory śledziliśmy równocześnie – po prostu wyparował.

Ta historia o przemocy, winie i niszczącej potędze fantazji (tak brzmi, nomen omen, imię głównej kobiecej bohaterki), jest jednym z najmocniejszych dzieł zrodzonych z ducha kina noir lat czterdziestych i pięćdziesiątych. W przeciwieństwie do braci Coen, Franklin sięga po tę konwencję nie dla intelektualnego popisu, ale w celu nakreślenia mapy najciemniejszych zakamarków ludzkiej duszy – a także tych zakamarków człowieka, w których duszy nie da się już uświadczyć.

[Jest moim wielkim marzeniem, by film ten stał się szerzej znany w Polsce; z tym większą radością donoszę, że na brytyjskim DVD dostępnym na Amazonie są polskie napisy!]


Michał Oleszczyk
www.portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Znakomite otwarcie „Bejbi blues”!
Box Office. Rekordowy „Hobbit”!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll