Dziś rano umarł Kuba Morgenstern. Nie dzwonię do jego żony. Zbyt blisko analizowaliśmy wszystkie jego choroby. Widziałem ją ostatnio w holu Instytutu Kardiologii. Była szczęśliwa, że Kuba znów chodzi… Na razie z pomocą balkoniku. Powoli znikał, jak by stawał się przezroczysty. Wiedziałem, że koniec blisko.
Jeszcze żadne dziecko nie powiedziało mi nic mądrego. Nawet dorosłe.
„Jeżeli nie możesz zrozumieć tego bez wyjaśnień nie zrozumiesz tego z wyjaśnieniami.” Z pięknej noweli japońskiego pisarza o wiecznym zapełnianiu pustki przez druga osobę, która zostawia pustkę, która zapełniana jest z kolei przez następną.
Janusz Morgenstern. Fot. Szymon Pulcyn/SFP
Szabas. Sobotni wieczór po zachodzie słońca. Szukanie teatru lub imprezy, co zajmie nam oczy, umysł, głowę. Jeździmy po Warszawie. Wszędzie zaczyna się o siódmej. Nie można wejść do żadnego teatru w trakcie ich wydumanych i nudnych spektakli. Nawet do kościoła można wejść w trakcie Podniesienia. A u tych piep… nowych artystów, co jeszcze robią przedstawienia bez przerwy, nie można. Teatr to jest świątynia. Gówno! Gdzie te czasy, gdy wchodziło się w trakcie spektaklu, piło szampana w loży i głośno komentowało biust aktorek? Tak było w dziewiętnastym wieku. Minęło.
- Nie. Nie można . Reżyser zapowiedział, żeby nikogo nie wpuszczać po rozpoczęciu.
- Czego?
- Jego dzieła.
Jedziemy na Chłodną róg Żelaznej. Klub, gdzie dają piwo i wódkę na tacach. Stoją wkoło młodzi ludzie i piją, rozmawiają, spierają się i śmieją. W piwnicy mała salka. Ma iść film młodego Żuławskiego "Chaos". Świetnie!
Szukam miejsca na zaparkowanie. Znajduję na Żelaznej. Wracam do klubu i nagle pod nogami widzę napis: „Nord Wacha Nr 6” Przewija mi się przed oczyma film z czasów okupacji. „Nord Wacha” najważniejszy punkt kontroli niemieckiej na styku dużego Getta z małym. Obok, na Chłodnej, zatłoczony most nad ulicą, którym przechodziło się z jednego getta do drugiego.
Nie ma miasta, nie ma getta, jest tyko ten napis na chodniku ułożony z czerwonych cegieł. Ale na skrzyżowaniu stoi facet z mapą w ręku, pilnie ją studiuje, obraca jakby chciał zidentyfikować pozycję, w której się znajduje. Późny wieczór jesienny. Lekka mgła. Podchodzę, widzę, że to mężczyzna pod sześćdziesiątkę, czarny, opalony i zaaferowany tym, gdzie jest a może gdzie jest to, czego szuka.
- Are you looking for the bridge?
- Yes.
- Był tam.- pokazuję na miejsce, gdzie stał. Pamiętam to bardzo wyraźnie. Trochę dalej od rogu skrzyżowania.
- Dziękuję.
Ruszył w tamtym kierunku . Patrzyłem za nim aż mi się lekko zamazał w mgle. Jakiś dziadek, ojciec, rodzina musiała tu żyć, szukał śladów miejsc dawno nieistniejących. Tylko ten napis na chodniku „ Nord Wacha” . Straszna wacha, gdzie załatwiano przerzuty, dawano łapówki, przemycano ludzi pod okiem grubych spasionych żandarmów. A najczęściej strzelano.
W klubie oglądam "Chaos". Bardzo zdolny ten młody Żuławski. Ale ten facet, szukający po nocy na ulicach dawnego getta jakiś śladów przeszłości nie pozwala mi w nocy zasnąć.
Po kolacji u Andrzejów. Jedziemy na Nowy Świat. Próba znalezienia się wśród młodzieży. Jest pierwszy weekend po wakacjach. Młodych rozpiera energia, radość i seks. Przewalają się tabunami przez ulicę.
Ulica Foksal 19. Siadamy przy stoliku naprzeciw wejścia. Świetny punkt obserwacyjny. Fajni młodzi faceci i dziewczyny. Nogi do nieba, biusty, biuściki, tyłki w krótkich spódniczkach, wycięcia z tyłu do samej pupy, w ręku komórki. Wszyscy gdzieś telefonują. Tu jest dobrze, tu jest zabawnie, tu jest seksy, tu jest wszystko: drinki, muzyka! Gdzie dzwonią? Do kogo? Po co? Cholera wie!?
„ Do stworzenia świata, nie potrzeba wszystkiego. Wystarczy szczęście…”
Paul Eluard
Gierek jak zaczął rządzić chciał z Łazienek zrobić, na wzór Śląska, Park Rozrywki. Na szczęście wyperswadowano mu ten pomysł. Po Drugim Wyzwoleniu na ogrodzeniu Parku tuż przy Szopenie wisiały artystyczne fotografie Gudzowatego Młodszego. Inne fotografie z historii Pomnika, teraz celebryci w różnym wieku z jakimiś medalami. Jeszcze w porządku, ale obok już kolorowa reklama pasty „Blend -a-Med.”, wyróżniająca się swoją krzykliwością .
Nie mają litości. Decyduje władza albo pieniądze. Zachowajcie chociaż kawałek zieleni! Bez waszych billboardów.
W radiu z braku pieniędzy na nowe nagrania powtarzają stare kawałki. Jakaś nieznana powieść Dumasa czytana przez aktora Kołbasiuka, który już dawno nie żyje. Udaje starego, udaje dziewczynę , udaje księcia Jana Burgundzkiego. Dlaczego moich bohaterów nikt nie udaje! Może po latach?
Co robi dziś wieczorem, po śmierci Kuby Morgensterna, jego żona? Najgorzej chyba jest jak skończą się wszystkie kłopoty związane z pogrzebem. Chcę zadzwonić. Ale co mówić? Wobec śmierci wszystko jest takie banalne. Nie rozumiem, ile wdowie można na ucho tak długo coś szeptać i co objaśniać podczas składania kondolencji.
I dlaczego salwa honorowa to tylko trzy strzały? Boh trojcu lubit.
„Jak umiera poeta milkną ptaki”. A jak umiera reżyser? Zamkną kina? „Cinema City”? „Silver Screen”?. Tak powinno być.
Dlaczego spokojnie mogę odejść z tego świata? Byłem w Ameryce, żyłem w PRL-u, znałem Holoubka, śpiewałem Gomułce „Sto lat”, zjeżdżałem na nartach z Kasprowego, widziałem… Zaraz, będę uzupełniał…
Uzupełnienie : …byłem na Górze Synaj, odwiedziłem Krysię Mazurównę w Paryżu, miałem romans z nieletnią, rozwiodłem się z pełnoletnią, wszczepiono mi rozrusznik, obarczono podatkiem za zakup samochodu, sprzedałem dom, kupiłem akcje, zastosowałem się do diety Dukana, przybyłem dwa kilo, straciłem władzę sądzenia, zapisałem się na fitness, pozbyłem się zapalenia oskrzeli, wybrałem kolor krawata, kąpałem się w Gangesie, oglądałem Klossa, podróżowałem po Maroku, śpiewałem w chórze, nie służyłem do mszy, udawałem pijanego, kłamałem w sądzie, przysięgałem na wierność, nie dotrzymywałem przysięgi… Jeszcze będę uzupełniał…
Dzwoni były redaktor z dawnej telewizji, co nie dzwonił od lat. Leży chory i sparaliżowany.
- Widziałem w telewizji twój film "Przeprowadzka". Fatalny. Pszoniak, przecież to taki dobry aktor a tu okropny.
Ile trzeba wysiłku sparaliżowanego, aby znaleźć numer telefon, i nadać tylko taką wiadomość?.
W „Maglu Towarzyskim” nagle pokazują zdjęcie Andrzeja Łapickiego z pokiereszowaną twarzą z głową w bandażach.
Podpis: „ Czyżby młoda żona biła Mistrza?”
Przerażające. Co to się porobiło? Okazuje się, że to wypadek samochodowy.
Odetchnąłem.