PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Łukasz Adamski
  11.03.2012

Właśnie na dvd pojawił się fenomenalny „sportowy film”, który można porównać z samym „Rockym” czy w pewnych elementach nawet ze „Wściekłym Bykiem”. „Wojownik” o walkach MMA wyszedł u nas tylko na mały ekran, co jest niezrozumiałe bo przecież Polska ma swojego mistrza Europy w tej dziedzinie sportu. Na dodatek grzechem było nie zobaczenie na srebrnym ekranie wybitnej roli Nicka Noltego.

Gdy kilka lat temu obejrzałem ostatnią część „Rockiego” pomyślałem, że jest to symboliczny koniec ery filmów sportowych o wojownikach na ringu. Antologia „Rockiego” jest często wyśmiewania przez „znawców kina” i zupełnie infantylnie porównuje się ją do serii „Rambo” (choć „Pierwsza krew” jest oczywiście filmem znakomitym) czy innych filmów akcji ze Stallone. Zupełnie niesłusznie. Oglądając w krótkim czasie wszystkie sześć części dzieła życia Sylwestra Stallone (nie zapominajmy, że pierwszy "Rocky" dostał 4 Oscary!) można przekonać się jak Sly rozwijał swojego bohatera i bardzo przyzwoicie rozbudowywał wszystkie główne postacie historii. Bez wątpienia „Rocky III” i „Rocky IV” są filmami słabszymi niż inne części sagi. Jednak nawet w trzeciej części przygód „Włoskiego Ogiera” widzimy nie tylko „nawalanie się po pyskach”, ale również moment załamania się legendarnego boksera, który był oszukiwany przez ukochanego trenera w doborze przeciwników, odbudowanie przyjaźni z byłym wrogiem czy nieźle zarysowaną walkę z samym sobą.

Sylvester Stallone w filmie "Rocky", fot. Akpa

Następna część byłą chyba robiona na zamówienie Ronalda Reagana, bowiem film wpisywał się w krucjatę najwybitniejszego prezydenta USA XX wieku przeciwko bolszewikom. Jednak i ten obraz dotykał ważnych aspektów życia każdego sportowca. „Rocky Balboa” z 2006 roku znakomicie zamknął wszystkie wątki sagi, naprawiając słabsze strony „Rockiego V”, który jednak bardzo sugestywnie opowiada o upadku finansowym gwiazdy sportu czy poświęceniu dla sportu własnej rodziny. Po obejrzeniu „Rockiego Balboa” pokazującym cierpienie starzejącego się boksera, który nie potrafi pozbyć się „demona walki z serca”, nie umie trafić do syna żyjącego w cieniu sławy ojca, i w końcu ma problemy z odnalezieniem się w dzisiejszym świecie, myślałem, że widzimy koniec ery takich filmów. Myliłem się. Mimo tego, że nie da się podrobić sagi o prostym, włoskim bokserze, którzy pięściami zawojował świat, to na rynku zaczęły pojawiać się obrazy o wojownikach, która skupiają się na czymś więcej niż samej walce i nawiązują do najlepszego wzorca dla wszystkich filmów o sportowcach- wybitnego „Wściekłego Byka” Scorsese.

Pisałem już na tym portalu o świetnym „Zapaśniku” z fenomenalnym Mickey Rourkiem. Nie będę więc rozwodził się nad tym obrazem. Kolejnym filmem, który przywracał wiarę w kino „bokserskie” był znakomity "Fighter" z oscarowym Christianem Balem, który stworzył kreację na miarę Roberta De Niro. Oparty na faktach film o Mickym Wardzie, który z obiecującego boksera stał się uzależnionym od cracku „białym śmieciem” i wrakiem człowieka jest jednak pod wieloma względami podobny do sagi Stallone. Film opowiada bowiem nie tylko o upadku Mickiego, ale również o drodze na szczyt bokserski jego brata Dickiego, który podobnie jak ubogi Balboa walczy o „american dream”. Podobny schemat ma wchodzący właśnie na nasz rynek dvd „Wojownik”. Tym razem twórca ciekawego policyjnego „W cieniu chwały” i pokrzepiającego „Lake Placid”, Gavin O'Connor postanowił opowiedzieć o coraz popularniejszym na całym świecie stylu walki MMA ( mieszane sztuki walki). Jego piękny film opowiada o braciach, których życie zostało w różnym stopniu zniszczone przez alkoholizm ojca. Tommy Conlon (Tom Hardy) to powracający niespodziewanie do Pittsburgha amerykański żołnierz, którzy skrywa w sobie tajemnicę z Iraku. Puka on do drzwi znienawidzonego przez siebie ojca Paddy’ego (wstrząsająca kreacja Nicka Nolte) , przez którego alkoholizm musiał uciekać ze śmiertelnie chorą matką z domu. Jego brat Brendan (Joel Edgerton) to były zawodnik UFC, a obecnie nauczyciel fizyki w szkole i ojciec dwójki córek, któremu bank grozi odebranie domu. Zostaje on zawieszony w pracy za branie udziału w nocnych walkach dla pieniędzy chce on wrócić na ring by zawalczyć na gali MMA o 5 milionów dolarów.

Tego samego chce skłócony z nim Tommy, który pod wodzą ojca, próbującego odkupić swoje grzechy, również startuje w turnieju. Braci dzieli niemal wszystko. Mają jednak jeden wspólny cel- wygrać turniej i pognębić swojego ojca. „Cała trójka dała z siebie absolutnie wszystko, aby sportretować na ekranie postaci z krwi i kości - silnych, a zarazem wrażliwych; nienawistnych, a jednocześnie kochających; wściekłych, ale też metodycznie zdeterminowanych. I wszystkim trzem za występ w "Wojowniku" należą się gromkie brawa, gdyż dawno na ekranach nie gościliśmy tak angażujących emocjonalnie postaci, których losy ani na minutę nie pozostają nam obojętne”- znakomicie podsumował recenzent wp.pl. Nolte za swoją kreację dostał nawet nominację do Oscara, dlatego dziwne jest to, że jeden z najlepszych sportowych filmów ostatnich lat nie odczekał się u nas premiery kinowej. Film warto obejrzeć również dla samych walk MMA, które zostały genialnie nakręcone. Teraz to co widzimy na galach w Polsacie, bije w nas z bliska, powodując, że dosłownie czujemy ból i cierpienie zawodników. Mam nadzieję, że wielu Polaków obejrzy (prawie)„Rockiego XXI wieku” również z uwagi na to, że „czeczeński mistrz” Mamed Khalidov ( duma mojego Olsztyna) od lat w biało- czerwonych barwach promuje nasz kraj, wywalczając kolejne mistrzowskie tytuły na całym świecie. Historia czeczeńskiego uciekiniera z Groznego, który jest teraz dumą Polski wcale nie jest mniej dramatyczna od tego co pokazał na ekranie O'Connor. Może więc kiedyś my zrobimy film o naszym mistrzu? Na razie pozostaje nam znakomite amerykańskie kino, do którego z całego serca zachęcam.

Łukasz Adamski
Zobacz również
Box Office. W cieniu Raczka i trzech wymiarów
Box Office. Polacy na abstynencji
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll