PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Agnieszka Sadurska
  24.04.2012

W związku z powrotem najobrzydliwszych nastolatków świata do MTV (wygląda na to, że Beauvis i Butthead nigdy nie dorosną) spróbuję zlustrować kilka kreskówek dla dzieci powyżej -nastego roku życia.  (Osoby niepełnoletnie, o słabych nerwach i wysokim poziomie moralnego niepokoju, czytają na własną odpowiedzialność).

Ścieżki niepoprawnej politycznie animacji przecierał w 1972 roku "Fritz the Cat" ("Kot Fritz"). Był to pierwszy pełnometrażowy film animowany, który został przeznaczony do rozpowszechniania tylko dla widzów dorosłych. Dla każdego producenta taki wyrok komisji MPAA to mocny cios w portfel (próbowano tę decyzję zdyskontować umieszczając na reklamowym plakacie napis: "Nie dostaliśmy kategorii X za nic, kotku"). Mimo porażki finansowej, Kot Fritz i tak zyskał miano kultowego. W filmie, który próbuje portretować Amerykę końca lat 60., nie brakuje scen uznanych za pornograficzne (kocia orgia w wannie), pokazujące zażywanie narkotyków (i nie chodzi o kocimiętkę), ilustrujące pierwsze konflikty między establishmentem, a społeczeństwem etc.

                                         


Ralph Bakshi wskazał, że animacja jest medium, dzięki któremu można opowiadać w sposób dosadny historie nie tylko dla dzieci. Niestety, niewielu odważyło się na podobne ryzyko na dużym ekranie (nawet bogaty w aluzje erotyczne film "Kto wrobił królika Rogera" był już dużo grzeczniejszy).
Ralph Bakshi wziął udzial w realizacji ciekawej plastycznie próby  przeniesienia na ekran "Władcy Pierścienia" (1978). Obraz z zastosowaniem rotoskopi, czyli techniki kopiowania ruchu z żywego modela, nie był zbyt udany, choć trudno odmówić scenom zbiorowym i batalistycznym niezwykłej siły i urody.

Animacja dla dorosłych z publicystyką, seksem i przemocą w tle, przeniosła się tymczasem do telewizji.
Ralph Bakshi wziął udział w kilkuodcinkowej produkcji pod tytułem  "Spicy City" (1997), będącą pastiszem filmów kryminalnych z lat 40., ale ta krótka seria nie stała się tak znana, jak  "The South Park", "Futurama", czy "The Family Guy" (ten ostatni przemknął przez polskie ekrany emitowany przez TV4 pod tytułem "Głowa rodziny", ale zdaje się, nie powtórzył amerykańskiego sukcesu). Pojawiło się pokolenie, które uznało disneyowskie wzorce za obciachowe i wymyśliło własną plastykę, dużo tańszą (i szybszą) w produkcji i bardziej adekwatną do fabuły.

"The South Park" narodził się w 1997 roku i od tego czasu jest złośliwym autorskim komentarzem twórców: Matta Stone'a i Treya Parkera do otaczającej ich rzeczywistości. Niepokorny i zupełnie nieliczący się z opinią publiczną tandem stworzył grupkę ośmiolatków, których perypetie, przeżywane na rodzinnym zadupiu, mają wytłumaczyć widzom tak różnorodne zjawiska, jak np. samotne macierzyństwo,  kościół scjentologiczny, polucje, czy sukces "Pasji" Mela Gibsona. Nie ma świętości i wszystko wskazuje, że nie będzie.  Niemniej jednak, jeden z odcinków ("Best friends forever")  wygrał nagrodę Emmy, mimo, że oprócz takich propozycji jak "zamknij się, ty ż... (piii) mordo", zawiera nachalne lokowanie produktu (Kenny, jeden z bohaterów, zostaje mistrzem gry na Psp).

"The Family Guy" to poniekąd spadkobierca koleżków z South Park, tylko można rzec; bardziej wypasiony (również dosłownie, bo Peter Griffin, tytułowy bohater to postać ze sporą nadwagą). Animacja jest staranniejsza, plastyka bardziej dopracowana, i dialogi dopieszczone. Premiera odbyła się podczas Super Bowl w 1999 roku i widownia była imponująca: 22 miliony widzów! Kierownictwo stacji Fox wielokrotnie podejmowało decyzje o zakończeniu serii, by po licznych prośbach widzów i wynikach sprzedaży Dvd wrócić do produkcji. W rodzinie Gryffinów, (prawdziwy religijny konglomerat) oprócz rodziców i dwójki "normalnych" dzieci mamy diabolicznego niemowlaka, który marzy o władzy nad światem, mówiącego po ludzku psa alkoholika i pluszowego misia, homoseksualistę. Równie pokręcona jest plejada innych mieszkańców miasteczka, w którym się dzieje akcja. Oprócz aluzji do sytuacji politycznej i społecznej, fabuła zawiera odniesienia do pop-kultury (seriale, filmy, koncerty, literatura etc) i wyszydza stereotypy. Myślę, że nie przestrzelę, jeśli uznam, że serial jest przeznaczony dla tych widzów, którzy już wyrośli z "Simpsonów" (niektórzy nigdy nie wyrastają).

Na półce z polskimi produkcjami tego typu stoją samotnie "Włatcy móch". Jestem pewna, że nawet ci, którzy nie oglądali ani jednego odcinka  szkolnych (i pozaszkolnych) przygód grupki rozwydrzonych dzieciaków z Wrocławia, kojarzą przemiłego Czesia (Zombie) z dziurą w czaszce i mózgiem na wierzchu. Analogie do "The South Park" są oczywiste i nie dotyczą tylko wieku głównych bohaterów i faktu, że jeden z nich nie jest całkiem żywy.

Włatcy rządzili na ekranie przez 9 sezonów i mieli widownię oscylującą w okolicy pół miliona/odcinek (widzowie internetowi pewnie potroiliby ten wynik). Osobą odpowiedzialną za sukces przedsięwzięcia jest Bartosz Kędzierski, autor koncepcji serialu, scenarzysta, reżyser, montażysta i... aktor dubbingowy (Czesio i miś Przekliniak mówią jego głosem), jednym słowem człowiek-orkiestra. Można się tylko domyślać, że budżet nie był wysoki. Postaci są dość proste, animacja umowna, szaroburą "garażową" plastykę trudno nazwać wyrafinowaną, a perypetie fabularne są raczej nieskomplikowane. Śmiało więc  można uznać serial za absolutny fenomen społeczny (spora widownia) i finansowy. Pokazał się w kilku stacjach telewizyjnych m.in w  Comedy Central w wersji hard-core, dorobił wersji kinowej i całej gamy gadżetów - przeznaczonych o dziwo nie dla potencjalnych widzów, tylko dla ośmiolatków.


Dialogi nie nadają się do zacytowania przed 22-gą, nie tylko dlatego, że słowa niecenzuralne ścielą się gęsto, bohaterowie (również wychowawczyni, Pani Froł, do swoich podopiecznych), zwracają się do siebie w sposób niewyszukany i bezpośredni ("ty ciulu" należy do najłagodniejszych zwrotów). Perwersje antyreligijne, obyczajowe i erotyczne  sprawiają, że poprawność polityczna jest zredukowana do absolutnego zera.

Obawiam się, choć pierwsze koty (i miś Przekliniak) zostały rzucone za płoty, na polską wersję "The Family Guy" będziemy musieli trochę poczekać.

 

Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. „Nietykalni” na czele stawki!
Box Office. Tłumny powrót widzów do kin – szarlotka zwyciężyła.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll