Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Podczas Festiwalu w Wenecji, swoje najświeższe dzieło pokazywał nie tylko Andrzej Wajda, ale i Hayao Miyazaki. Z tym, że o ile Wajda pewnie jeszcze się nie wybiera na emeryturę, 72-letni czarodziej anime ogłosił, że "The Wind Rises" będzie jego ostatnim filmem pełnometrażowym.
Potwierdził to na konferencji prasowej zorganizowanej po projekcji. "...Wiem, że wspominałem już kilka razy, że jestem zmęczony i odchodzę, więc pewnie powiecie: no nie, znowu? Ale zapewniam was – tym razem to najprawdziwsza prawda".
Hayao Miyazaki przyznał, że czuje się stary, ma coraz słabszy wzrok i coraz trudniej jest mu sprawować bezpośredni nadzór nad procesem twórczym. "Tak długo, jak będę w stanie prowadzić samochód, będę wpadał do studia, ale mam ochotę zająć się jeszcze czym innym i to nie jest animacja".
Studio Ghibli (czyli "gorący wiatr" – nazwę wymyślił osobiście), z którym jest związany od początku swojej twórczości, to w Japonii instytucja. Powstało w 1985 roku, gdy jego pierwszy film długometrażowy "Nausicaä z Doliny Wiatru", odniósł sukces. Potem, wraz ze swoim przyjacielem i współpracownikiem Isao Takahatą, na zmianę robili w nim filmy, a widzowie (nie tylko miłośnicy mangi) na pewno pamiętają takie arcydzieła, jak "Mój przyjaciel Totoro", "Spirited Away: W krainie bogów" czy "Ruchomy zamek Hauru".
Oprócz fabuł kinowych w Ghibli powstały liczne krótkometrażówki, teledyski i trzy serie telewizyjne.
Charakterystyczną cechą wszystkich tych produkcji (wszystkie konsekwentnie w 2D) jest bardzo staranna, do bólu tradycyjna animacja, realistyczne projekty, postaci i dekoracje. Dzięki temu, kiedy w kadrze pojawi się równie szczegółowo narysowana postać mitologiczna, gadający kot, potwór, albo kuśtykający na jednej nodze strach na wróble, staje się tak realna, jak ludzcy bohaterowie.
Miyazaki jest guru wielu luminarzy światowej kinematografii familijnej. Podziwia go Steven Spielberg i John Lasseter, jeden z "ojców założycieli" i szefów Pixara. Namówił on kierownictwo Disneya, by wzięli pod skrzydła światową dystrybucję filmów Ghibli. Dzięki temu zyskały one należyty rozgłos (i przyzwoity, angielski dubbing). Komercyjny sukces tych produkcji to swoisty ewenement, bo choć są skierowane do wszystkich grup wiekowych, to nie na zasadzie np. filmów Pixara, które śmieszą wszystkie pokolenia, ale dorośli na sali kinowej raczej towarzyszą dzieciom. Na filmy Ghibli dorosły może pójść bez małoletniej obstawy i nie ma obciachu. Animacja jest w nich nie gatunkiem filmowym, tylko medium.
Kadr z trailera filmu "Wind rises" Hayao Miyazakiego, fot. YouTube
Ciekawe, jak światowa animacja poradzi sobie bez takiego konsekwentnego wizjonera jak Miyazki? Kto będzie tak odważny, by przejąć pałeczkę twórcy wierzącego, że za pomocą animacji można opowiadać nie tylko bajki, ale i poważne historie, a na dodatek na tym zarabiać?
Szacowny emeryt próbował spointować swoją chęć poświęcenia się teraz organizacji Muzeum Ghibli żartem: "...mogę osobiście występować tam jako eksponat". Cały czas mam jednak nadzieję, że zmieni zdanie i wróci do studia, by kolejną bajkę zamienić w rzeczywistość (albo na odwrót).
Potwierdził to na konferencji prasowej zorganizowanej po projekcji. "...Wiem, że wspominałem już kilka razy, że jestem zmęczony i odchodzę, więc pewnie powiecie: no nie, znowu? Ale zapewniam was – tym razem to najprawdziwsza prawda".
Hayao Miyazaki przyznał, że czuje się stary, ma coraz słabszy wzrok i coraz trudniej jest mu sprawować bezpośredni nadzór nad procesem twórczym. "Tak długo, jak będę w stanie prowadzić samochód, będę wpadał do studia, ale mam ochotę zająć się jeszcze czym innym i to nie jest animacja".
Studio Ghibli (czyli "gorący wiatr" – nazwę wymyślił osobiście), z którym jest związany od początku swojej twórczości, to w Japonii instytucja. Powstało w 1985 roku, gdy jego pierwszy film długometrażowy "Nausicaä z Doliny Wiatru", odniósł sukces. Potem, wraz ze swoim przyjacielem i współpracownikiem Isao Takahatą, na zmianę robili w nim filmy, a widzowie (nie tylko miłośnicy mangi) na pewno pamiętają takie arcydzieła, jak "Mój przyjaciel Totoro", "Spirited Away: W krainie bogów" czy "Ruchomy zamek Hauru".
Oprócz fabuł kinowych w Ghibli powstały liczne krótkometrażówki, teledyski i trzy serie telewizyjne.
Charakterystyczną cechą wszystkich tych produkcji (wszystkie konsekwentnie w 2D) jest bardzo staranna, do bólu tradycyjna animacja, realistyczne projekty, postaci i dekoracje. Dzięki temu, kiedy w kadrze pojawi się równie szczegółowo narysowana postać mitologiczna, gadający kot, potwór, albo kuśtykający na jednej nodze strach na wróble, staje się tak realna, jak ludzcy bohaterowie.
Miyazaki jest guru wielu luminarzy światowej kinematografii familijnej. Podziwia go Steven Spielberg i John Lasseter, jeden z "ojców założycieli" i szefów Pixara. Namówił on kierownictwo Disneya, by wzięli pod skrzydła światową dystrybucję filmów Ghibli. Dzięki temu zyskały one należyty rozgłos (i przyzwoity, angielski dubbing). Komercyjny sukces tych produkcji to swoisty ewenement, bo choć są skierowane do wszystkich grup wiekowych, to nie na zasadzie np. filmów Pixara, które śmieszą wszystkie pokolenia, ale dorośli na sali kinowej raczej towarzyszą dzieciom. Na filmy Ghibli dorosły może pójść bez małoletniej obstawy i nie ma obciachu. Animacja jest w nich nie gatunkiem filmowym, tylko medium.
Kadr z trailera filmu "Wind rises" Hayao Miyazakiego, fot. YouTube
Ciekawe, jak światowa animacja poradzi sobie bez takiego konsekwentnego wizjonera jak Miyazki? Kto będzie tak odważny, by przejąć pałeczkę twórcy wierzącego, że za pomocą animacji można opowiadać nie tylko bajki, ale i poważne historie, a na dodatek na tym zarabiać?
Szacowny emeryt próbował spointować swoją chęć poświęcenia się teraz organizacji Muzeum Ghibli żartem: "...mogę osobiście występować tam jako eksponat". Cały czas mam jednak nadzieję, że zmieni zdanie i wróci do studia, by kolejną bajkę zamienić w rzeczywistość (albo na odwrót).
Agnieszka Sadurska
Portalfilmowy.pl
Premiery nie dopisały
Mocny powrót Riddicka
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024