PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
Zrealizowała dwa świetnie przyjęte przez krytykę i widzów filmy: "Nazwij to snem" oraz "Morvern Callar", otworzyła drzwi do międzynarodowej kariery Samanthy Morton i... zniknęła. Po dziesięciu latach powraca.

Szkotka Lynne Ramsay lubi trudne wyzwania i tematy tabu. 13 stycznia do kin wchodzi jej trzeci dramat: "Musimy porozmawiać o Kevinie". Zgodziła się na rozmowę. Tryska z niej energia i radość. Uśmiechnięta, zawsze i wszędzie w charakterystycznym kapeluszu. Mówi żywiołowo, szybko i szczerze.


Lynne Ramsay, fot. FilmStills.net/Forum

Lynne Ramsay: Mam silny akcent. Niedawno zdałam sobie z tego sprawę, szczególnie gdy szybko mówię. Mam nadzieję, że jednak da się mnie zrozumieć!

Dagmara Romanowska: Lepiej powiedz, gdzie byłaś, gdy Cię nie było. Dwie rewelacyjne produkcje i tak długa cisza...
To nie było celowe. Nie planowałam dziesięcioletniej przerwy. I to nie tak, że nic przez ten czas nie robiłam. Nie zniknęłam. Próbowałam grać na perkusji! Byłam zaangażowana w prace nad ekranizacją "Nostalgii anioła". Ostatecznie projekt powędrował w innym kierunku, stał się okropną megaprodukcją. Niezbyt dobrze to wspominam. Wiele działo się też w moim życiu. Zmarł ojciec. To były trudne chwile. W każdym razie same przygotowania do "Musimy porozmawiać o Kevinie" trwały kilka lat.

Jak się czułaś po powrocie na plan? Byłaś zdenerwowana?
Nie miałam czasu na zdenerwowanie, byłam zbyt zmęczona. Może przed pierwszym dniem zdjęciowym - nieprzespana noc. Ale gdy ruszyła kamera... to tak, jak z jazdą na rowerze, tego się nie zapomina. Było fantastycznie. Towarzyszyła mi wspaniała ekipa i aktorzy. Mieliśmy bardzo mało czasu, tylko trzydzieści dni. Intensywnie, ale cudownie. Po długich godzinach zdjęć, nie rozchodziliśmy się, ale razem odpoczywaliśmy, bawiliśmy, urządzaliśmy sobie sesje muzyczne.

W ramach przygotowań pojechałaś do Stanów na kilka dni...
... i zostałam na pół roku. Nie było sensu, żebym wracała. Tam odbywały się castingi. Wielu członków ekipy jest stamtąd. Najpierw wyjechałam do Los Angeles, potem przeniosłam się do Nowego Jorku. Miałam ze sobą małą walizkę. Musiałam pożyczać ciuchy i spać na podłogach u obcych ludzi. To było czyste szaleństwo. W przetrwaniu tego pomógł mi Billy Hopkins, który pokierował castingiem. Robił wszystko, abym miała jak najwięcej czasu na pracę.      

Gdyby nie on, nie znalazłabyś Ezry Millera?
Billy pokochał i zrozumiał scenariusz. Podsyłał mi najciekawszych kandydatów, aż w końcu zobaczyłam Ezrę. Wszedł do pokoju i wessał w siebie całe powietrze z otoczenia. Był trochę bezczelny, arogancki. Miałam ochotę go spoliczkować. Ale promieniowało z niego też opanowanie. Seksualność. Nigdy nie spotkałam nastolatka równie inteligentnego, co on. Gdy go poznałam, miał tylko 15 lat. Bardzo wiele dzieje się w jego głowie, dużo potrafi. Nie mogłam oderwać od niego oczu. Posiada charyzmę równie wielką co James Dean. Piękny potwór! Jestem przekonana, że Ezra daleko zajdzie. Nie tylko gra, niedawno wydał płytę. Posiada wiele talentów i odwagę. Budując postać Kevina odwiedził ekstrema. I stał się tym bohaterem. Choć przyznaję, zaprosiłam go aż na sześć prób. Pomimo wszystko, chciałam zobaczyć jak sprawdzi się w różnych scenach i sytuacjach. Doskonale zgrał się z Tildą, także fizycznie. Wygląd był dla mnie bardzo ważny, by odbijali siebie.


"Musimy porozmawiać o Kevinie", fot. Best Film

Tildzie, wspaniałej aktorce charakterystycznej, jako pierwszej pokazałaś scenariusz.
Przyjaźnimy się. Wysłałam jej scenariusz, a ona zaprosiła mnie na lunch. "Wezmę udział w castingach! Proszę, daj mi szansę! Bardzo chcę zagrać w tym filmie" - to były pierwsze słowa, które usłyszałam z jej ust. "Daj spokój. Jesteś Tildą Swinton!". Jest piękna. To bardzo fizyczna i instynktowna aktorka, niema. Jest genialna w filmach, gdzie nie ma wiele dialogu. Samantha Morton też to potrafi. Na planie Tilda była genialna, jak żołnierz. Jest prawie w każdej scenie. Musiała być przed innymi na planie, żeby nałożyć charakteryzację. Nigdy nie narzekała. Wniknęła w Evę, zamieszkała tę postać. Nie musieliśmy kręcić wielu dubli. Wystarczyło jedno, góra dwa ujęcia i szliśmy dalej. Poza kamerą nawiązała natomiast świetny kontakt z Ezrą. Ta dwójka zbudowała więź, kanwy dla tego, co potem robiła przed kamerą. Bardzo okropne i straszne rzeczy, ale to było potrzebne.

"Musimy porozmawiać o Kevinie" porusza bardzo trudny i rzadko spotykany w kinie i literaturze temat. Matka i syn, psychopatyczny nastolatek, zabójca, rodzina...
Gdy książka trafiła w moje ręce, nie była jeszcze tak znana. Zaintrygowała mnie. Sama szybko trafiła do grona współczesnych klasyków, zrobiła dużo zamieszania. To, o czym mówisz, najbardziej mi się w niej spodobało. Jej oryginalność, język. Lionel Shriver przełamuje tabu, jest śmiała. Historia, którą opowiada bardzo wciąga. Zachwyciło mnie to, iż książka zgłębia więź matki i syna. Czytałam ją z zapartym tchem. Wiedziałam, że chłopak dokonał strasznej zbrodni, ale brnęłam dalej, by dowiedzieć się dlaczego. Chciałam, żeby film też tak wciągał. Musiałam przetłumaczyć tę atmosferę na obraz. To opowieść narasta jak kula śniegowa. Nabiera tempa i nie można jej powstrzymać. Za nic w świecie nie chciałam wprowadzać narratora, nic z tych rzeczy. Musiałam odejść od przekładu jeden na jeden.

Jak Lionel oceniła Twoją pracę?
Książka to dziecko pisarza. Autor potrafi być bardzo wrażliwy - pamiętasz, co Stephen King zrobił z "Lśnieniem" (śmiech). Spotkałyśmy się. Byłam przygotowana na ekstremalną reakcję z jej strony. Praca nad scenariuszem zajęła mi wieki, była to jedna wielka układanka. Lionel zaakceptowała to, co zrobiłam. Tylko nie wiem dlaczego po spotkaniu zabrała mój kapelusz?

Scenariusz napisałaś razem z mężem, Rorym Kinnearem. Taka bliskość ułatwia czy utrudnia pracę?
To był bardzo organiczny proces. Rory jest pisarzem i muzykiem. Dyskutowaliśmy godzinami. Postawiliśmy przed sobą ciężkie zadanie, pod każdym względem: historia rozgrywa się na przestrzeni 17 lat, mieliśmy kręcić w Ameryce, pieniędzy, oczywiście, mało. Książka to kilkaset stron tekstu. Próbowaliśmy wielu wersji. W pewnym momencie uciekliśmy na, tylko nie powtarzaj tego nikomu, to nasze sekretne miejsce, nie chcę, by inni tam jeździli (śmiech)... wulkan Stromboli we Włoszech. Odcięliśmy się od cywilizacji: bez bieżącej wody, zasięgu. Rozmawialiśmy, rozmawialiśmy. Czasem ktoś w nocy wpadał na jakiś pomysł. Nie wyobrażam sobie, żebym z kimkolwiek innym była w stanie przejść ten proces. Choć bywało intensywnie. Bywały momenty wycieńczające emocjonalnie, proces wydawał się za długi. Zastanawialiśmy się po co to robimy - by potykać się o kolejne kłody? Ale dobrnęliśmy do końca. Wyszedł z tego dobry film.


"Musimy porozmawiać o Kevinie", fot. Best Film

Musimy porozmawiać o Kevinie! Według Ciebie Kevin jest zły? Kto jest winien? Rodzice? Matka?
To film, który zadaje wszystkie te pytania. Matka przepełniona jest poczuciem winy. Wszystkie wydarzenia widzimy z jej perspektywy, Kevin zawsze jest zły, gdy ona jest obok. To ekstremalnie subiektywne spojrzenie na tę historię. Eva rzutuje siebie na swojego syna, widzi w nim swoje gesty, słowa. W jakiś sposób to ona zamordowała tych wszystkich ludzi. Jest też chłodna - zwróciłaś na pewno uwagę na sposób, w jaki trzyma dziecko? Nie wie, co z nim zrobić. Rodzice nie zawsze od razu kochają swoje dzieci, a matki muszą wiele znieść: płacz, brak snu. To droga, która może doprowadzić do bardzo dziwnych stanów, do szaleństwa. Wiele osób potrafi się identyfikować z przeżyciami Evy. Gdy Kevin wyrasta z płaczu, wchodzi w fazę nastoletniego buntu, konfrontacji, próby sił i charakterów. Ilu nastolatków sądzi, że jest nie do pokonania? To bardzo inteligentny chłopak. Manipulator. Bezczelnie, perfidnie patrzy jej w oczy. Lub ona tak to odbiera. Bo nie wszystkie zachowania Kevina są złe, tylko ona je tak widzi. Sama mam dużą rodzinę, z dziećmi w różnym wieku. Widzę jak czasami specjalnie prowokują one rodziców. Takie relacje fascynowały mnie w tej opowieści. Muszę jednak podkreślić jedną rzecz. To nie jest film o szkolnych strzelaninach i nie lubię, gdy ktoś w ten sposób pisze o "Musimy porozmawiać o Kevinie". To historia o potworze. To tragedia rodziny.

Rodzinnego piekła...
Wszystkie rodziny mają trudne relacje. Dzieci mogą być tak różne, choć wychowywane są przez te same osoby, w tych samych warunkach. Czasami patrzę na swoje rodzeństwo i zastanawiamy się czy aby na pewno nie jesteśmy podrzutkami, bo to niemożliwe, abyśmy pochodzili od tych samych rodziców (śmiech). Z drugiej strony, mój brat często popadał w kłopoty, a matka zawsze go chroniła. Rodzice kochają dzieci, ale czy je lubią?

Unikasz pokazywania przemocy, ona dzieje się podskórnie i w głowie widza oraz Evy.
Czułam, że nie chcę koncentrować się na przemocy, badać mechanizmów, które stoją za zabójstwami dokonanymi przez nastolatków w szkołach. Inni filmowcy już to robili. Jestem też przekonana, że przemoc zasugerowana jest o wiele mocniejsza, niż ta pokazana. Eva nigdy nie widziała tego, co zrobił Kevin, ale musi codziennie żyć z wyobrażeniem tego. Jest w piekle. Stara się zrozumieć, co się stało, co zrobiła źle, gdzie popełniła błąd? To Eva, matka, jest dla mnie tu najważniejsza. Dwa lata, w czasie których może sobie wszystko przemyśleć. Ale ciągle odwiedza Kevina, w jej życiu jest miejsce dla niego, przygotowuje dla niego pokój. Ta dwójka zawsze będzie razem.

Czy pracując, korzystałaś z pomocy psychologów? Spotykałaś się może z matkami skazańców?
"Musimy porozmawiać o Kevinie" nigdy nie był planowany jako komentarz społeczny. To zadająca wiele pytań fantazja z fikcyjnym bohaterem, horror psychologiczny. Owszem, przeprowadziłam kilka takich rozmów, aby lepiej to wszystko zrozumieć. Wierzę, że pierwsze miesiące życia są kluczowe dla rozwoju dziecka, że bardzo łatwo swoje lęki można przenieść na noworodka. Tylko czy można zdiagnozować i wychować socjopatę? Ten film pozostaje mroczną fantazją o rodzinie.


"Musimy porozmawiać o Kevinie", fot. Best Film
Dagmara Romanowska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.07.2012
Zobacz również
"The Place Beyond the Pines" z Goslingiem i muzyką Pattona
Filmy w konkursie Berlinale 2012
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll