Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
W stołecznym kinie Kultura, w wypełnionej po brzegi sali, odbył się pokaz bułgarskich "Dusz straconych" z udziałem Jana Englerta, który w tym filmie wcielił się w postać jezuity Ricardo Heredii.
Akcja melodramatu wojennego "Dusze stracone" rozgrywa się w Hiszpanii, w okresie wojny domowej. W jednym z hoteli w Madrycie spotyka się angielska arystokratka Fani Horn i hiszpański jezuita Ricardo Heredia. Zakochana w Heredii Fani nie zdaje sobie sprawę, że jest on agentem Falangi. Sam Heredia pod wpływem Fani przechodzi kryzys wiary i dokonuje rewizji własnego światopoglądu. Jest to adaptacja powieści Dimityra Dimowa „Skazańcy”. - To jest niezwykle ascetyczny film. Obejrzałem go po raz pierwszy od 40 lat, ze wzruszeniem i ze zdziwieniem zarazem. W trakcie projekcji przypominałem sobie, jak ten film był robiony, jak powstawały poszczególne ujęcia, jak byłem prowadzony przez reżysera – wspominał Jan Englert, odtwórca roli Ricardo Heredii, za którą otrzymał nagrodę dla najlepszego aktora na Międzynarodowym Festiwalu Filmowym w Warnie (1975).
- Ksiądz jako obiekt pożądania jest bardzo interesujący - kontynuował swoją opowieść Jan Englert - choć akurat ten film nie jest o miłości, ale o sprawach o wiele ważniejszych. Przede wszystkim o braku akceptacji dla fanatyzmu w jakiejkolwiek formie. Fanatyzm jest zawsze niszczący - podkreślił honorowy gość pokazu "Dusz utraconych", który z okazji Stulecia Bułgarskiego Kina w stołecznym kinie Kultura zorganizował Bułgarski Instytut Kultury. Główną rolę kobiecą miała w tym filmie zagrać Jadwiga Jankowska-Cieślak. - Reżyser Vulo Radev wypatrzył ją w filmie Janusza Morgensterna "Trzeba zabić tę miłość", a ja miałem pierwotnie zagrać rolę Amerykanina George'a - zdradził Jan Englert. W filmie miał też wystąpić Omar Sharif, do czego też ostatecznie nie doszło. Jadwiga Jankowska-Cieślak też w końcu odmówiła, bo dostała podobno bardzo ciekawą propozycję aktorską w sztuce teatralnej, którą reżyserował Jerzy Jarocki. - Radev szukał kogoś o urodzie arystokratyczno-chłodnej - przyznał Englert. Ostatecznie zdecydował się na węgierską aktorkę Edit Szalay, dla której - jak się później okazało - była to jedna z bardzo nielicznych i jedyna tak duża kreacja filmowa.
Film był kręcony - z przerwami - przez pół roku. Zdjęcia powstawały w Złotych Piaskach, Budapeszcie, czeskiej Pradze, Dubrowniku, a nawet w Berlinie Zachodnim i Wiedniu. - Pierwsze kilka dni grałem po polsku, potem mówiłem swoje kwestie po rosyjsku, by po kilku tygodniach ostatecznie przejść na mieszankę bułgarsko-rosyjsko-polską. Próbowałem też grać po bułgarsku - opowiadał Jan Englert, przyznając równocześnie, że "Dusze stracone" powstawały w bardzo przyjemnej atmosferze. - Istniała jednak pewna hierarchia. Radev był bogiem. Był lubiany, ale równocześnie bardzo asertywny. Z kolei operator Hristo Totev, był uroczym człowiekiem co nie znaczy, że czasami obaj się nie spierali. Do tego dochodziły fantastyczne asystentki Radeva - przyznał Jan Englert, który nie był jedynym polskim aktorem występującym w tym filmie. Drugim był, nieżyjący już, Piotr Pawłowski, który zagrał zwyczajnego jezuitę.
Marcin Zawiśliński
Informacja własna
Ostatnia aktualizacja: 5.06.2015
fot. Bułgarski Instytut Kultury
Kasperski i Żal kręcą mroczny thriller
Przegląd Filmowy „Kino w PRL – PRL w kinie”
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024