PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  23.03.2013
Ksiądz profesor Józef Tischner to bohater opowieści "Jego oczami", pełnometrażowego debiutu dokumentalnego dziennikarza Szymona J. Wróbla. O powstaniu tego niezwykłego, w pełni niezależnego projektu, z reżyserem rozmawia Dagmara Romanowska.

PortalFilmowy.pl: Ten projekt, pomysł - przyszedł do Ciebie sam, prawda? Dość niespodziewanie?

Szymon J. Wróbel: Zaczęło się od pracy magisterskiej na temat księdza Adama Bonieckiego i "Tygodnika Powszechnego". Chciałem pisać o tabloidach, ale od tego pomysłu odwiodła mnie moja dziekan, Katarzyna Pokorna-Ignatowicz. Podpowiedziała, że spotkanie z "Tygodnikiem" może być wspaniałą przygodą. Nie myliła się. Przygoda trwa do dziś (śmiech). We wszystkich tekstach "Tygodnika" mocno przebijał się ksiądz Józef Tischner. Wiele rozmawiałem o nim z księdzem Bonieckim. I tak, pewnego dnia, uświadomiłem sobie, że przyszła pora, by przypomnieć Tischnera, kapłana młodych, kultury, nauki, filozofii.


Kazimierz Tischner i Szymon J. Wróbel na planie "Jego oczami", fot. jegooczami.pl/Dorota Ankudowicz

PF: Niemniej, nie chciałeś nakręcić "encyklopedycznej biografii". Twój pomysł był inny - co najbardziej przyciągnęło Cię do postaci księdza profesora…   

SzJW: Myślę, że sposób bycia, odwaga, życzliwość, humor. Tischner nie zamykał się w kościelnych murach, uciekał od splendoru, wychodził do ludzi. Nie unikał odpowiedzi na trudne pytania, potrafił je również zadawać. Gdy krytykował, to po to, by zauważono i zareagowano na problem, nie, aby wywołać kontrowersję. Uważam, że ksiądz profesor to wzór kapłana i człowieka. Jego postawa jest godna naśladowania, a jego postać i przesłanie szczególnie ważne w momencie, gdy dzieciaki rozważają Dodę jako patronkę swojej szkoły…

PF: Twój film to opowieść wykraczająca dalece poza religię. Ma charakter o wiele bardziej uniwersalny.

SzJW: Bardzo mi na tym zależało. Pokazujemy przede wszystkim człowieka; człowieka, który mówi, że życzliwość budzi życzliwość. Pokazujemy Tischnera nie poprzez pomniki, a ludzi, których ciągle inspiruje, poprzez góry, z których się wywodzi, jego bacówkę. Jeżeli pytamy, co Tischner by dziś powiedział, wydaje mi się, że moi rozmówcy znają odpowiedź. Wiedzą.  Tym filmem otwieramy furtkę - widz może ją przekroczyć i samemu sięgnąć po filozofię Tischnera, jego teksty. Dajemy sygnał.

PF: Nawet z duchownymi znajomymi księdza Tischnera rozmawiasz nie o jego pracy duszpasterskiej czy naukowej, ale o człowieku…

SzJW: Szukałem Tischnera-człowieka, nie posągu. Moi rozmówcy - cieszę się niezmiernie, iż przed kamerą zgodzili się wystąpić m.in. ks. Adam Boniecki, biskup Tadeusz Pieronek, malarz Marian Gromada - mają do tematu bardzo ludzkie podejście. Biskup Pieronek wspomina radę Tischnera: "Będzie dobrze. Rób swoje. Bądź sobą". Ksiądz Boniecki przypomina, iż nawet w okresach największych napięć, Tischner potrafił rozładować sytuację dowcipem. Wiele osób nie miałoby odwagi, by tak zachować się w kontekście poważnej sytuacji, on jednak doskonale wiedział, co zrobić, co powiedzieć. "Jego oczami" to film, który pokazuje Tischnera nie jako osobę z piedestału, ale kogoś na poziomie osiągalnym dla każdego. Czasami przecież wystarczy się uśmiechnąć, powiedzieć dobre słowo. To mało, a jednak bardzo dużo… Takiego obrazu księdza profesora nie znajdziemy w podręcznikach, biografiach. Tam nie będzie miejsca na jego humor i energię.


Na planie "Jego oczami", fot. jegooczami.pl/Dorota Ankudowicz

PF: Ten efekt to w znacznej mierze zasługa Twojego "drugiego" bohatera - Kazimierza Tischnera, młodszego brata księdza profesora.

SzJW: Co zabawne, dotarłem do niego trochę przez przypadek, już po tym, jak rozpocząłem przygotowania do filmu. Zacząłem rozsyłać w świat zapytania, szukać materiałów. Odezwała się koleżanka z redakcji "Dziennika Polskiego": "Musisz porozmawiać z Kazimierzem Tischnerem". Gdy tylko go spotkałem, wiedziałem, że "mam już film". Pan Kazimierz to postać genialna sama w sobie, wspaniały bohater. Wspaniały człowiek, który poświęcił swoje życie, by kultywować dorobek brata, a przy tym bardzo do niego podobny: fizycznie i mentalnie. Przynajmniej kilka razy, gdy razem spacerowaliśmy, zdarzyło się, iż ktoś krzyknął: "Ksiądz Tischner". Wiedziałem, że muszę podążyć tym tropem.

PF: Podobno na pierwsze spotkanie poszedłeś nieco stremowany?

SzJW: (Śmiech) Tu jakiś student po jakiejś krakowskiej uczelni, jakiś dziennikarz idzie do wybitnego brata wielkiego Tischnera i opowiada o tym, że chce nakręcić film, w dodatku dość nietypowy. Ale jak tylko przekroczyłem próg jego domu, uderzyła mnie jego serdeczność i bezpośredniość. Mogliśmy sobie wzajemnie bezgranicznie zaufać. Bardzo spodobał mu się pomysł, że o księdzu Tischnerze chcą opowiedzieć młodzi ludzie, podobało mu się to, że w ekipie są osoby bardzo różne, w tym nie będące katolikami. Tryskał energią, zarażał nas nią.  To była taka pozytywna "maszynka": my "nakręcaliśmy" go, on "nakręcał" nas. Wiedział o wszystkich moich działaniach. Jestem zaszczycony, iż nawiązała się między nami przyjaźń. Dziś mogę do niego zadzwonić z problemem. To niesamowita przygoda.


Na planie "Jego oczami", fot. jegooczami.pl/Dorota Ankudowicz

PF: A jak czułeś się "po drugiej stronie" - jako twórca, a nie dziennikarz.

SzJW: Najtrudniejsze było przekonanie innych do tego projektu. Ludzie boją się rzeczy nowych, a my ryzykowaliśmy. Pracowałem już trochę na planach filmowych, ale po raz pierwszy samodzielnie i nad czymś tak dużym. Podejrzliwie patrzono na to, iż nie chcę wykorzystać zdjęć archiwalnych - "bo przecież to dokument, więc forma tego wymaga". Podejrzliwie oceniano decyzję o współpracy operatorskiej i montażowej z Krzysztofem Kaliszem - "bo potrzeba tu kogoś o większym doświadczeniu". Wierzyłem jednak w ten pomysł i w ekipę. Przecież każdy kiedyś zaczynał. Myślę, że pomogły mój upór i determinacja.

PF: I rady, które usłyszałeś od Wojciecha Iwańskiego?

SzJW: Wszystko, co mi powiedział, gdy pracowałem pod jego okiem przy "Mam talent" sprawdziło się. Jego wskazówki bardzo wiele mi dały. Podkreślał zawsze, że jeżeli chcesz zrobić coś dobrze, zrób to inaczej, że na planie wszyscy będą mi podpowiadać, komentować, a moim zadaniem będzie wyselekcjonowanie tego, co najlepiej czuję i co moim zdaniem jest wartościowe. Dzięki tym radom udało mi się "Jego oczami" skończyć.


Na planie "Jego oczami", fot. jegooczami.pl/Dorota Ankudowicz

PF: To prawdziwie niezależna produkcja. Budżet jeszcze nie został zamknięty….

SzJW: A wielu członków ekipy pracowało po kosztach lub wręcz inwestując w produkcję. Nie mamy żadnej kampanii promocyjnej, sami zajmujemy się dystrybucją. Chcę jednak, by "Jego oczami" dotarło do widzów. Zależy mi na tym, by mogli zobaczyć ten film w kinach - by stał się pretekstem do spotkania, dyskusji, wyjścia z domu. Nie przez przypadek oficjalna premiera odbywa się w Żywcu, a dopiero potem w Krakowie. Chcemy pokazać, że poza dużymi miastami również dzieją się ciekawe rzeczy. Jeżeli ktoś chce pokazać nasz film, jesteśmy na to otwarci. Zgłaszały się też do nas osoby prywatne, ale schorowane - staramy się również i dla nich zorganizować pokazy. Cieszę się, że wypuszczamy już to "dziecko" w świat, że teraz widzowie będą mogli ten film ocenić. Myślę, że tym filmem mówimy coś ważnego. Nieśmiało liczę, że jest to też taki portret księdza profesora Tischnera, którego on sam by sobie życzył.  

PF: Złapałeś już filmowego bakcyla na tyle, by - pozostać już za kamerą?

SzJW:. Po jednej i drugiej stronie jest ciekawie, jedna i druga strona mają swoje plusy i minusy. Jeżeli znajdą się ludzie, którzy będą chcieli ze mną filmowo pracować, chcę to robić. Nawet mam kilka pomysłów. Może pojawia się nowe tematy. Jedną z najbardziej inspirujących postaci jest dla mnie Agnieszka Osiecka. Bardzo chciałbym o niej opowiedzieć.


Na planie "Jego oczami", fot. jegooczami.pl/Dorota Ankudowicz

"Jego oczami" można od 22 marca oglądać w kinach w Krakowie, Żywcu, Wodzisławiu Śląskim, Wrocławiu, Toruniu i Dąbrowej Górniczej.
 


Dagmara Romanowska
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  23.03.2013
Zobacz również
Polskie filmy na Festiwalu w Montevideo
Seth Rogen wyreżyseruje Jamesa Franco?
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll