PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  19.01.2013
Niespodzianka była mocna. Mówi się, że berliński Złoty Niedźwiedź zaryczał, przypominając że wyróżnia filmy kontrowersyjne, poruszające trudne sprawy naszej niełatwej rzeczywistości. Odważne także artystycznie.

"Cezar musi umrzeć" – ubiegłoroczny laureat berlińskiej nagrody, jest właśnie takim filmem. Ma trudnych do zaakceptowania bohaterów – więźniów ciężkiego więzienia - i niełatwą formę, bo każe im szukać moralnego wyzwolenia w Szekspirze. Jest inny, niż dotychczasowe filmy braci z toskańskiego San Miniato.


Paolo i Vittorio Taviani. Fot. materiały prasowe

Nie są dziś jedynym rodzinnym duetem za kamerą, trudno ich jednak z kimkolwiek porównywać. Także z powodu wieku. Dzieli ich dwa lata, ale obaj są już po osiemdziesiątce! Dokładnie od 68 lat w filmowym zawodzie, chociaż zaczynali jako dziennikarze, jeden po klasycznych studiach prawniczych (Vittorio), drugi w modnej wówczas dziedzinie sztuk wyzwolonych (Paolo). Zakładali klub filmowy w Pizie, oglądali z zachwytem „Paisę” Roberto Roselliniego i próbowali robić filmy. Mądrze, bo nie sami. Zwracali się i do wielkiego Jorisa Ivensa, do najważniejszego w kinie włoskim po wojnie Cesare Zavattiniego, także do bliższego sobie wiekiem Valentino Orsiniego. W latach 50. w zdobyciu pozycji nie przeszkodziła im atmosfera ideowych sporów, w które angażowali się i wspólnych działań, które doprowadziły jednak do ukształtowania mocnego twórczego związku. W roku 1967 nakręcili film "Wywrotowcy", polityczny, jak przystało na twórców o lewackich poglądach, w którym dokumentalne zdjęcia z pogrzebu szefa włoskiej partii komunistycznej, Palmiro Togliattiego w 1964 roku stały się odniesieniem do historii czwórki bohaterów przeżywających kryzys ideowy. Choć ascetyczny w obrazie, film nie był bynajmniej utrzymany w neorealistycznej, paradokumentalnej konwencji, ale miał wyraźne akcenty poetyckiej metafory. Jest w nim dynamiczne połączenie elementów różnych poetyk, które stwarza jednak artystyczną i w sumie jednolitą całość. Taki jest styl braci Tavianich. Podobno realizują osobno poszczególne sekwencje, które jednak w montażu idealnie się nakładają i nie sposób powiedzieć, co na ekranie jest dziełem Vittoria, a co Paola.


Kadr z filmu „Allonsafan”. Fot. materiały prasowe

Taka stylistyczna odrębność była szansą na zaistnienie ich twórczości w niezwykle bogatym kinie włoskim - kinie złotej epoki, zdominowanym przez Antonioniego, Felliniego czy Viscontiego. Przebić się z własną wizją świata? Ich „Pod znakiem Skorpiona” z 1969 roku, pozornie opowieść o mieszkańcach wyspy zniszczonej wybuchem wulkanu – w istocie jest metaforycznym rozliczeniem się z wydarzeniami 1968 roku, próbą historiozoficznej medytacji na temat możliwości rewolucji. Echa tego tematu odzywają się w obrazie rozterek ideowych zwolenników anarchii i marksistowskiego rozumienia rewolucji w filmach "Święty Michał miał koguta" (1974) czy „Allonsafan” (1977), głośnych w pewnych kręgach, ale nie zdobywających już większej widowni. Ale też kino lat 70. we Włoszech odbijało, jak żadne inne, gwałtowny puls zmian ekonomicznych i politycznych. I jeśli jakiś film chciał zwrócić uwagę, musiało to być naprawdę mocne uderzenie.


Kadr z filmu "We władzy ojca". Fot. materiały prasowe

Tym razem pomógł Gavino Ledda, autor książki „Padre padrone”. Była to autobiograficzna historia niepiśmiennego chłopaka z Sardynii, przez osiemnaście lat pasającego owce i tyranizowanego przez ojca, chłopca, który dzięki służbie wojskowej zdołał wyzwolić się, zdobyć wykształcenie i pozycję jako lingwista (dopiero na studiach poznał język włoski!), poeta i pisarz. Adaptacja Tavianich "We władzy ojca" jest dramatycznym filmem, który ukazuje zderzenie tradycji i nowoczesności, dramatyczny konflikt ludzi i nieunikniony kres epoki. A także cenę, jaką musi się zapłacić za bunt: narastającą świadomość alienacji. To było jak drugie przebudzenie twórców, odpowiednio docenione, czego dowodem  Złota Palma w Cannes. 

Wkrótce potem odnieśli sukces filmem powracającym  do wydarzeń z końca wojny w rodzinnym San Miniato. To tam w 1944 roku naziści dokonali masakry miejscowej ludności w katedrze, co stało się tematem pierwszego dokumentu Tavianich z 1951 roku. Temat, ale w bardzo zmienionym kształcie, poruszyli ponownie w  głośnym filmie "Noc świętego Wawrzyńca" (1982) , tym razem poetyckiej wizji , której bohaterką jest sześcioletnia dziewczynka, uciekająca wraz z mieszkańcami miejscowości na stronę amerykańską. Dziecko nie rozumie wszystkich zdarzeń, ale wie, że to noc, kiedy spadające gwiazdy potrafią spełnić wszelkie życzenia. Był to powrót braci Tavianich na arenę międzynarodowego kina , film obsypany nagrodami w Cannes.


Kadr z filmu "Noc świętego Wawrzyńca". Fot. materiały prasowe

Twórczość Tavianich pozostaje ulubionym tematem akademickiej krytyki, doceniającej ich odrębność i niezależność ale zaniepokojonej osobliwym zakorzenieniem w literaturze. Nie jest to literatura rewolucyjna, raczej moralistyczna, tradycyjna w formie, należąca przeważnie do XIX wieku. Już "Święty Michał miał koguta" był swobodną wariacją opowiadania Lwa Tołstoja „Boskie i ludzkie”. Tołstoj pojawia się przy okazji takich filmów, jak "Słońce także nocą" (1990) opartym na „Ojcu Sergiuszu”, no i oczywiście "Zmartwychwstanie" (2001), epickim obrazie zrobionym dla telewizji. Po drodze był także Goethe z bardzo stylowymi „Powinowactwami z wyboru” (1996) i Alexander Dumas z osiemnastowieczną heroiną neapolitańską, "Luisa Sanfelice" (2004). Wśród literackich źródeł nie dziwi chyba tylko Luigi Pirandello, traktowany zresztą przez Tavianich z ogromnym szacunkiem, zwłaszcza w  starannej (i dlatego chyba dość akademickiej) ekranizacji jego nowel w filmie "Chaos" (1984).


Kadr z filmu "Cezar musi umrzeć". Fot. Aurora Films

Oczywiście, zdarzają się też ambitne omyłki, jak pełna rozmachu „Dzień dobry, Babilonie” (1987) .opowieść o dwóch włoskich braciach pracujących w Hollywood w okresie niemym przy monumentalnych dekoracjach do „Nietolerancji” Griffitha. Hołd złożony staremu kinu czy smutna poetycka baśń o niszczącym działaniu wojny? Bracia Taviani lubią zaskakiwać choć nie zawsze wybrany przez nich kierunek odpowiada widowni. Odnoszą sukcesy bardziej prestiżowe, niż komercyjne, choć obecny, triumfalny powrót z filmem "Cezar musi umrzeć" świadczy o nieustannej żywotności ich kina.


Andrzej Kołodyński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  19.01.2013
Zobacz również
Antonisz: Technika jest dla mnie rodzajem sztuki
Festiwal filmów o Włodzimierzu Wysockim
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll