PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  19.11.2012

American Film Festival jest imprezą skierowaną do mieszkańców Wrocławia i przedstawicieli branży. Dwa lata temu AFF ruszał z potężnym uderzeniem, ale był, w dużej mierze, napędzany energią i organizacyjnymi schematami działania przeniesionymi z Nowych Horyzontów. Trzecia edycja była jawnie skromniejsza, ale to najlepsze, co mogło się przytrafić temu festiwalowi. Święto kina amerykańskiego wybiło się na imprezową niezależność dzięki świetnej selekcji i kameralnej atmosferze. Nasi korespondenci komentują 3. American Film Festival.

Wszystkie stany kina

Może to kwestia dobrej intuicji przy odbiorze wejściówek albo ogólnie wysokiego poziomu filmów, ale tegoroczna edycja American Film Festival zaskoczyła ilością dobrych tytułów, które nawet w rankingach najbardziej wymagających widzów zasłużyły na wysokie noty.

Gdyby się pokusić o jakiś wspólny mianownik, kategorię określającą kino na AFF to niewątpliwie byłaby to młodość. AFF to nie jest kraj dla starych ludzi. Przyciąga młodych, bo opowiada o młodych – przede wszystkim zabawnie, intensywnie, na kilku poziomach i we wszystkich możliwych rejestrach, ich językiem oraz ich muzyką. A jak powszechnie wiadomo młodość to towar wysokiej jakości, obiekt zazdrosnego spojrzenia i uzasadnionego pożądania – dlatego wciąż trwa proces sztucznego poszerzania jej granic. Ta właściwość dotyka także kina. Ale akurat w tym przypadku nie ma nic zdrożnego. Młoda jest więc bohaterka „Arkadii” – 12-letnia Greta, podróżująca z rodzeństwem i ojcem niemal przez całe Stany, by dotrzeć do ziemi obiecanej – gdzieś w Kalifornii. Młody jest także trzydziestoletni Jeff w komediowym ujęciu braci Duplass, który wciąż jeszcze się „nie ogarnął”, nie ma stałej pracy i raczej jej nigdy nie szukał, mieszka u matki w piwnicy, całymi dniami rozmyślając o życiu, jego znakach i własnym przeznaczeniu. Młodość to bardziej stan umysłu i ducha niż ciała, zdają się potwierdzać filmowe historie oraz ich autorzy.

Kadr z filmu "Na własne ryzyko", laureata AFF. Fot. AFF

Nie mniej ważnym tematem podejmowanym przez „rozgadane” kino spod znaku independent są związki – podchody, rozstania i powroty, fascynacje i odrzucenia, stany przejściowe i stany lękowe, wszystkie stany skupienia i rozproszenia w relacjach o charakterze miłosnym. Najdobitniej i najciekawiej opowiada o tym „Dobra partia” Michaela Mohana, w której mamy dwie siostry tak różne, jak tylko się da oraz ich skomplikowane życia emocjonalne. Jedna z nich jest tak zajęta przygotowaniami do wymarzonego ślubu, że po drodze gubi dawne priorytety i narzeczonego. Druga z kolei jest zagorzałą przeciwniczką instytucji małżeństwa. Nie dziwią zatem jej ulotne, krótkotrwałe, acz intensywne związki. Ktoś w tej „bajce” zgubi kota, ktoś inny dostanie w nos, a jeszcze inny ktoś będzie musiał kupić test ciążowy. Jednym słowem: uroczo.

Równie dobrze, ale w zupełnie innej tonacji („poetyckiej”) zapowiadała się „Dziewczyna w masce lisicy”. Niestety, ambicje skomplikowanej historii miłosnej prowadzonej na granicy realności, rozbiły się o nachalność niedopowiedzeń, nadmiar symboli (zwłaszcza tytułowy) i nieporadny montaż, w którym zamierzona achronologia zamiast intrygować, irytowała przypadkowością.

Zdecydowanie mocniejszych wrażeń, zwłaszcza estetycznych, dostarcza kameralna opowieść o małżeństwie Basków. Ich wielką pasją są grzyby i nie chodzi tu raczej o właściwości psychodeliczne czy halucynogenne. Zebrane skarby sprzedają do najlepszych restauracji w Nowym Jorku, ale i tak nie jest kolorowo pod względem finansowym. "Tam, gdzie rosną grzyby" to przepiękny wizualnie i stonowany pod względem emocji esej kulinarny. Narracja filmu podporządkowana jest sezonom zbierackim. Zdjęcia mięsistych i nieoczywistych gatunków grzybów przeplatają się z ujęciami wielkich metropolii i rekwizytami codzienności. Nietypowy temat na fabułę, ale zaskakująco wciągający.

Kadr z filmu "Tam, gdzie rosną grzyby". Fot. AFF

Zaskoczenie to jedna z kategorii niejako „odgórnie” wpisana w sekcję eksperymentalną On The Edge, w tym roku składającą się z zaledwie trzech tytułów. Biorąc pod uwagę „Girl Walk// All Day” oraz „Postrzeganie obiektów ruchomych” przybiera ono bardzo pozytywną formę.
Pierwszy z filmów to muzyczny wulkan, ponad godzinny zastrzyk energii tanecznej, wizualnej i euforycznej na ulicach Nowego Jorku. Remiksy dobrze znanych kawałków z hip hopem w różnej postaci nie odstępują widza ani na minutę, podobnie zresztą trójka bohaterów, a właściwie tancerzy. Fabuła jest dosyć pretekstowa: zbuntowana dziewczyna ucieka z lekcji baletu i zaczyna przemierzać miasto tanecznym krokiem, angażując w swoją choreografię napotkanych przechodniów. Powstaje coś na granicy dokumentu, eseju muzycznego i videoartu. Trudno oderwać wzrok od ekranu i najchętniej zatańczyłoby się razem z nią.

W podobny stanu hipnozy wprowadza film Westona Currie, którego pomysł zasadza się na nieoczywistym montażu, refrenicznym wręcz powtarzaniu pewnych kadrów oraz celowym dysonansie dźwięku i obrazu. „Postrzeganie obiektów ruchomych” to wielopiętrowa opowieść o dojrzewaniu, wspomnieniach z dzieciństwa, wakacjach starszych państwa oraz kłótniach małżeńskich. To przede wszystkim jednak opowieść o nieograniczonej mocy medium filmowego, które zmienia nasze przyzwyczajenia percepcyjne. Piękne i bardzo inspirujące kino.
Nie sposób oprzeć  się wrażeniu, że tegoroczna edycja AFF zaskoczyła wysoką jakością filmów. Chwytliwe hasło promocyjne „wszystkie stany kina” w końcu znalazło odzwierciedlenie w rzeczywistości.

Joanna Chludzińska

Różne odcienie sztuki

Z jednej strony legendarny kanadyjski muzyk Neil Young, z drugiej Britney Spears,  a może raczej jej obsesyjny fan, który zrobił wielką „karierę” w serwisie YouTube. Pierwsza kobieca superbohaterka – Wonder Woman, a obok komiksowy konwent w San Diego, urastający do miana największego popkulturowego wydarzenia w Stanach Zjednoczonych. O tym m.in. opowiadają kolejne dokumenty pokazywane na wrocławskim American Film Festival.

„Podróże Neila Younga” zamykają dokumentalną, muzyczną trylogię, którą przed sześcioma laty rozpoczął Jonathan Demme, reżyser kojarzony jednak przede wszystkim z kinem fabularnym, a prywatnie przyjaciel muzyka. Zwieńczenie to wypadło nader okazale, co w dużej mierze wynikać może właśnie z zaufania, jakim Young obdarzył filmowca. Demme towarzyszy mu z kamerą nie tylko podczas koncertów (choć sekwencje te wypadają najbardziej okazale), ale także w trakcie sentymentalnego powrotu w rodzinne strony, przez co dokument nabiera wyjątkowego, osobistego sznytu. Fantastycznie brzmią tu wykonywane przez Neila Younga utwory, na czele z „My My, Hey Hey”, nakręcone przez Demme’a w taki sposób, by nie było widać publiki, co potęguje u widza wrażenie współuczestnictwa.

Kadr z filmu Ja@wZoo. Fot. AFF

Muzyka, choć zgoła odmienna, jest także zawiązaniem opowieści „Ja@wZoo w reżyserii Chrisa Moukarbela i Valerie Veatch. Na osobie jednej z bardziej popularnych amerykańskich wokalistek Britney Spears – realizując krótkie wideo o wiele mówiącym tytule „Leave Britney Alone”, wrzucone następnie na YouTube – swój medialny wizerunek wykreował główny bohater dokumentu Chris Crocker. Nastolatek szybko stał się prawdziwym internetowym fenomenem, który z wideoblogowania uczynił sposób na życie. Abstrahując od samej historii, która moim zdaniem mogła być pokazana w o wiele ciekawszym, szerszym kontekście, uwagę przyciąga agresywna, dynamiczna forma dokumentu, żywo korespondująca z opisywanymi zjawiskami.

 „Bohaterem” dwóch innych dokumentów była sztuka komiksu. O ile w „Wonder Women! Nieopowiedziana historia amerykańskich superbohaterek” reżyserka Kristy Guevara-Flanagan proponuje spojrzenie w duchu pewnej ideologii, o tyle Morgan Spurlock w "Comic-Con Epizod V: Fani kontratakują" bawi się w najlepsze. Prezentowany w ramach pokazów specjalnych film, który podbił serca festiwalowej publiczności, opowiada o rosnącym fenomenie corocznego komiksowego konwentu odbywającego się w San Diego. Znany z kontrowersyjnych projektów reżyser prowadzi swą opowieść z dużym wyczuciem, ale i poczuciem humoru, dzieląc ją pomiędzy kolejnych bohaterów. Poznamy zatem rysowników marzących o rozpoczęciu współpracy z czołowymi wydawnictwami, grupę ludzi zajmujących się projektowaniem komiksowych kostiumów, kolekcjonerów plastikowych figurek, którzy bynajmniej nie mają dziesięciu lat, czy chłopaka planującego oświadczyć się swojej sympatii podczas jednego z seminariów. Do czego zresztą swoje trzy grosze dorzuci sam… Kevin Smith.

Kuba Armata

Bez gigantomanii

American Film Festival jest imprezą skierowaną do mieszkańców Wrocławia i przedstawicieli branży. Dwa lata temu AFF ruszał z potężnym uderzeniem, ale był, w dużej mierze, napędzany energią i organizacyjnymi schematami działania przeniesionymi z Nowych Horyzontów. Trzecia edycja była jawnie skromniejsza, ale to najlepsze, co mogło się przytrafić temu festiwalowi. Święto kina amerykańskiego wybiło się na imprezową niezależność dzięki świetnej selekcji i kameralnej atmosferze.

Cel, który przedstawiają w swoich wypowiedziach Urszula Śniegowska i Roman Gutek, czyli przełamanie wizerunku kinematografii amerykańskiej jako siedliska wyłącznie wielkich produkcji, można już chyba uznać za osiągnięty. Bardzo wydatnie do realizacji owego celu przyczynia się sekcja Spectrum, panorama amerykańskiego kina niezależnego. W tym roku jedna z dwóch konkursowych sekcji festiwalu (nagrody przyznaje publiczność) pomieściła 16 filmów. Wśród nich znalazła się interesująca „Dobra partia” Michaela Mohana. Pełnometrażowy debiut reżysera „O jeden ranek za daleko” można było zobaczyć podczas pierwszej edycji imprezy, rok później w trakcie festiwalu pokazano jego krótki metraż „Ex-Sex”, co w oczywisty sposób wiąże twórcę z ewolucją AFF. Zresztą, sam Mohan szybko się rozwija jako filmowiec. „Dobra partia” zdaje się podwójnie ciekawa, ponieważ ewolucja w sferze tematycznej jest znamienna dla wielu podobnych wiekiem i doświadczeniem filmowców amerykańskich. Nie przestają oni skupiać się na opisywaniu swojego otoczenia. Jednak z upływem czasu delikatnie zmienia się ich perspektywa i ocena prezentowanych sytuacji. W swoim debiucie Mohan pokazywał dwóch trzydziestolatków, którym życie upływa na nieustannym balowaniu. Niekończąca się impreza, permanentna ucieczka przed dorosłością i zobowiązaniami, a także brak jakichkolwiek ambicji życiowych. Bohaterowie „Dobrej partii” są już krok dalej w zmaganiach z życiem. Nadal podchodzą z rezerwą do małżeńskiej i rodzinnej stabilizacji, ale mają też już własne sposoby na okiełznanie tych egzystencjalnych lęków, mniej w nich też konwulsyjnej szamotaniny.

Kadr z filmu "Dobra partia". Fot. AFF

Festiwalowa publiczność swój laur w tej sekcji przyznała filmowi Colina Trevorrowa „Na własne ryzyko”, o którym pisaliśmy już wcześniej. Trzeba przyznać, że wybór ten nie zaskakuje. Zwyciężyła propozycja błyskotliwie igrająca z gatunkowymi schematami, przybierająca kostium science-fiction, ale utrzymana w lekkim tonie, niosąca ładunek pozytywnej energii w miejsce egzystencjalnego ciężaru. Przy takiej konwencji łatwiej o sympatię widzów niż w przypadku takich tytułów jak niepoprawny politycznie „Ślub Ryśka”. Jednak werdykt nie budzi wątpliwości, a w kompleksowym odbiorze American Film Festival obronił się znakomicie. Już dziś czekam na przyszłoroczną edycję.

Lech Moliński

 

Joanna Chludzińska/Kuba Armata/Lech Moliński
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  19.11.2012
Zobacz również
Kolejny rekord "Sagi Zmierzch"
Tom Hardy w wersji dla graczy
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll