PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU

Nagrodę za najlepszy film na londyńskim festiwalu przyznano po raz czwarty, Francuz Jacques Audiard otrzymał ją po raz drugi. Poprzednio za „Proroka”, tym razem za „De ruille et d’os” („Rust and Bone”).

London Film Festival dobiega końca. Na gali w przedostatnim dniu przyznano honorowe członkostwo w British Film Institute zasłużonej dla światowego kina parze – Helenie Bonham Carter i Timowi Burtonowi. "Frankenweenie" Burtona otworzyło festiwal, na zakończenie widzowie zobaczą nową adaptację „Wielkich nadziei” z Bonham-Carter w roli Panny Havisham. Później poznaliśmy zwycięzców czterech festiwalowych konkursów. Tu również obyło się bez zaskoczeń.

Kadr z filmu  „De ruille et d’os”, fot. LLF

London Film Festival to w praktyce przegląd najciekawszych premier z największych światowych imprez filmowych. Publiczność z wielomilionowej, multikulturowej metropolii ma okazję obejrzenia dzieł, które wcześniej oklaskiwano w Berlinie, Cannes i Wenecji. Poza konkursem pokazano m.in. laureatów Złotego Niedźwiedzia, Złotej Palmy i Złotego Lwa. W konkursie głównym jury wyróżniło zaś „Despues Lucia”, zdobywcę głównej nagrody sekcji Un Certain Regard na tegorocznym festiwalu w Cannes. Film Michela Franco doceniono za poruszający sposób pokazania mechanizmu znęcania się nastolatków nad koleżanką z klasy. Zwycięzcą okazał się film, który w Cannes pokazywano w konkursie głównym. Sir David Hare główną nagrodę LFF wręczył JacquesowiAudiardowi. „Za unikalny charakter pisma, stworzony z muzyki, montażu, scenariusza, zdjęć, dźwięku, wizualnej oprawy i aktorstwa. Jest jednym z niewielu filmowców na świecie, którzy opanowali do mistrzostwa każdy element rzemiosła, by służyć jednemu celowi: tworzeniu filmów pełnych serca, przemocy i miłości” – uzasadniał Hare. „De ruille et d’os” to adaptacja opowiadań kanadyjskiego twórcy Craiga Davidsona. Głównym bohaterem jest ochroniarz w nocnym klubie na Lazurowym Wybrzeżu, ojciec 5-letniego syna. Na ekranie obserwujemy dramatyczne okoliczności, w których jego losy przetną się z życiem treserki z miejscowego delfinarium. W głównych rolach obsadzono Marion Cotillard i Matthiasa Schoenaertsa. Ich kreacje zebrały w Londynie doskonałe recenzje. Audiard od początku należał do faworytów konkursu głównego, ale wielu krytyków typowało do nagrody chilijskie „No”. Finał trylogii Pablo Larraina o rządach Pinocheta z Gaelem Garcią Bernalem w roli głównej doczekał się wyróżnienia.

"Mea Maxima Culpa in the House of God", fot. LLF

Niespodzianki nie było w konkursie debiutów. Po Sundance i Cannes w Londynie również zakochano się w „Bestiach z południowych krain”. To była jedna z najgłośniejszych premier festiwalu. Dzień przed wręczeniem nagród film Benha Zeitlina zadebiutował w brytyjskich kinach, przy olbrzymim zainteresowaniu widowni. Z uzasadnienia festiwalowego jury wynika, że „Bestie” są śliczne w swoim ogromie oraz bogate w dopracowaniu najdrobniejszych szczegółów. Nagrodę za najlepszy brytyjski debiut zabrała do domu Sally El Hosaini, autorka filmu „My Brother the Devil” – o nastoletnim rodzeństwie Egipcjan, mieszkających z rodziną w londyńskiej dzielnicy Hackney. Starszy brat należy do gangu, handluje narkotykami, ale wpatrzonego weń młodszego brata namawia do pójścia na studia. – To bardzo dojrzałe dzieło, pełne liryzmu, delikatności i emocjonalnej prawdy – ocenili jurorzy. Nagroda dla najlepszego dokumentu przypadła filmowi „Mea Maxima Culpa: Silence in the House of God” Alexa Gibneya. Amerykańsko-irlandzka koprodukcja opowiada o głuchoniemych uczniach z katolickiej szkoły w Wisconsin, molestowanych przez księdza Lawrence’a C. Murphy’ego, któremu proceder uchodził bezkarnie przez 25 lat. Ofiar miało być około dwustu. Część z nich udziela wywiadów w filmie Gibneya, nagrodzonego już Oscarem za „Taxi to the Dark Side”.
Brytyjczycy są obecnie bardzo wyczuleni na podobne tematy, ponieważ media żyją aferą Sir Jimmy’ego Saville’a – słynnego prezentera radiowego i telewizyjnego. Tej jesieni, rok po śmierci gwiazdy BBC, wyszło na jaw, że przez lata nikt nie przeszkodził jednemu z najsłynniejszych dziennikarzy muzycznych w Anglii w molestowaniu młodych kobiet, zatrudnianych w telewizji i radiu, oraz nastolatek, którym miał dostarczać rozrywki w ośrodkach dla umysłowo chorych. Na jaw wyszły przerażające relacje świadków, wspominających jak Saville bezkarnie molestował upośledzone i bezbronne nastolatki. „Mea Maxima Culpa” ujawnia rezultat dziennikarskiego śledztwa w równie bulwersującej sprawie, jej ślady prowadzą do Watykanu.

Widzowie LFF byli w tym roku zmuszeni do przełknięcia wielu innych niewygodnych prawd w filmach dokumentalnych i fabułach opartych na prawdziwych historiach, m.in w "Compliance", „Bayou Blue” i „Białym słoniu”. Nadawały one ton festiwalowi, który prezentował każdego dnia obraz społecznych niesprawiedliwości. W wypełnionych po brzegi salach kinowych większość widzów zostawała w fotelach po napisach końcowych, by dyskutować z twórcami, zadawać pytania i debatować – głównie o konsekwencjach sfilmowanych historii oraz ich uniwersalnym wymiarze. Pablo Trapero, reżyser „Białego słonia” opowiadającego o księżach pracujących w najgroźniejszych slumsach Buenos Aires, przyznał na przykład, że argentyński rząd zaczął traktować go po sukcesie filmu jako swego rodzaju eksperta i zapraszać na narady poświęcone przyszłości dzielnic, w których rozgrywała się akcja. Nawet premiery zapowiadane jako familijne, pogodne wytchnienie potrafiły wzruszyć widownię do granic. W ostatni weekend festiwalu pokazano „Song for Marion”.Vanessa Redgrave gra umierającą na raka solistkę z chóru dla seniorów, Terence Stamp jest mężem, który nie do końca akceptuje hobby umierającej żony, ale pod okiem prowadzącej chór Gemmy Arterton przechodzi przemianę. Film rymuje się do pewnego stopnia z „Miłością” Michaela Haneke, jako przejmująca opowieść o umieraniu i odchodzeniu jednej z połów udanego związku. Z drugiej strony „Song for Marion” opowiedziana jest przez Paula Andrew Williamsa („Z Londynu do Brighton”) w duchu debiutu reżyserskiego Dustina Hoffmana. „Kwartet” miał premierę kilka dni wcześniej, pisała o nim Dagmara Romanowska. Tam zderzały się ze sobą niezależne charaktery byłych gwiazd opery. W „Song for Marion” muzyka pozwala na komunikację w trudnej miłości między ojcem i synem. Dawno nie widziałem (a raczej nie słyszałem) w kinie tak wielu widzów, jednocześnie wzruszonych do łez, pociągających nosem, sięgających po chusteczki, ocierających oczy. Promujący festiwal slogan „Feel it” pasował idealnie.

 

 

 


Ian Pelczar
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  21.10.2012
Zobacz również
Wystartował Festiwal Tofifest w Toruniu
Nie żyje Przemysław Gintrowski
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll