PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
WYDARZENIA
  7.07.2012
Ostatnie dni festiwalu nie przyniosły szczególnych olśnień, ale przywróciły wiarę w kino, które trzyma poziom, porusza emocje, którego twórcom o coś chodzi i którzy wiedza, jak to osiągnąć.

O greckim filmie „Boy Eating the Birds Food” [Chłopak wyjadający karmę dla ptaków] debiutującego Ektorasa Lygiozosa można powiedzieć, że to najbardziej minimalistyczny obraz, jaki walczy o Kryształowy Glob. Film niezwykle skromny, bardzo intymny, zrealizowany z ręki kamerą, której obiektyw jest tak blisko bohatera, jak tylko się da. Ta historia trzech dni z życia młodego ateńczyka, który nie ma pracy, nie płaci rachunków i nie ma pieniędzy na jedzenie, więcej i dobitniej mówi o greckim kryzysie ekonomicznym, niż jakiekolwiek medialne doniesienia. Bohater próbuje przeżyć, wyjadając resztki ptasiego pokarmu z klatek, a jego plany życiowe nie wybiegają poza następny dzień. Przejmująca kreacja Yannisa Papadopoulosa znakomicie uwypukla wstydliwy w kontekście Unii Europejskiej temat głodu.


„Boy Eating the Birds Food”, fot. KVIFF

Hiszpan Lou Pastel zagrał starego samotnika w filmie "La lapidation de Saint Etienne" [Ukamieniowanie świętego Stefana] Pere Vili Barcelo. Pastel wygląda jak upadły Anioł, albo męczennik właśnie. Zwalisty mężczyzna z długimi siwymi włosami, w poplamionym podkoszulku i z uduchowioną twarzą szlifujący figurki świętych, które rzeźbił latami. Schorowany i otoczony mnóstwem niepraktycznych przedmiotów w zabałaganionym do granic mieszkaniu, za nic nie chce go opuścić, by przenieść się do domu spokojnej starości. Nie chce, bo tylko tu wciąż żywe są wspomnienia zmarłej żony i córki. Bohaterów obu filmów łączy desperackie dążenie do zachowania godności w ekstremalnych, nieludzkich wręcz warunkach.

Z bólem po stracie najbliższych, który tak naprawdę nigdy nie mija, i pietyzmem dla miejsc, w których każdy detal i przedmiot je przypomina, współgra inny film - meksykański „Nos Vemos Papa” [Żegnaj, tato] Lucii Carreras. To opowieść o młodej kobiecie, która jako mała dziewczynka postanowiła zastępować ojcu swoją zmarła matkę i która nie potrafi - nawet po jego śmierci - tej toksycznej więzi. Na tę podszytą kazirodztwem relację nie patrzymy jednak jak na patologię. Wzajemna, pełna niekłamanej czułości i miłości więź między ojcem i córką wymyka się łatwym klasyfikacjom i umoralniającym sądom. Kobieta, podobnie jak bohater filmu hiszpańskiego, nie chce opuścić domu, który stał się jedyną przestrzenią, chroniąca przed światem, bliską i oswojoną.


"Nos vemos, papa", fot. KVIFF

Podobieństwa tematyczne łączą także dwa inne filmy konkursowe ostatnich dni. Historia filmu w filmie, przenikanie iluzji z rzeczywistością, refleksja nad istotą zawodu aktora to wątki irańskiego „The Last Step” [Ostatni krok] Alego Mosaffy ze znaną z „Rozstania” znakomitą Leilą Hatami, prywatnie żoną reżysera, oraz czesko-polskiej koprodukcji „Polski film” Marka Najbrta. Pewnie i Leila Hatami tak samo jak cztery gwiazdy czeskiego kina - Pavel Liska, Jozef Polasek, Marek Daniel i Tomas Matonoha - podpisała by się pod stwierdzeniem braci Czechów, że im więcej grasz, tym jesteś pełniejszym człowiekiem, ale zarazem granie siebie nie oznacza, że jest się przed kamerą do końca sobą. „Polski film”, który powstał m.in. dzięki temu, iż Mark Najbrt otrzymał dwa lata temu na Festiwalu Off Plus Camera za „Protektora” Główną Nagrodę, czyli dotację na kolejny film pod warunkiem jego realizacji w Krakowie, opowiada o czwórce aktorów, którzy spotkali się po latach i chcą nakręcić film o sobie samych.

Powstał z tego, bo też nie mogło być inaczej, zabawny eksperyment tyleż aktorski, co społeczny. Z jednej strony podkreślenie paradoksów zawodu aktora, z drugiej zaś próba odkłamania obustronnych mitów i stereotypów na temat mentalności Czechów i Polaków, poczucia humoru czy obu języków. Dodałabym do tego jeszcze satyrę na sztuczność koprodukcji w ogóle, które stały się już w kinie europejskim koniecznością i racją bytu, a które są często zlepkiem wymuszonych okolicznościami ekonomicznych sytuacji i podszytych surrealizmem dziwacznych scenariuszy. W przypadku „Polskiego filmu” Kraków udaje Brno, a jeden z aktorów wygłasza swoją czeską kwestię na tle… Kościoła Mariackiego. Konsekwencją absurdalności jest zakończenie filmu, w którym bohaterowie jak w „Purpurowej róży z Kairu” Woody Allena po prostu przenikają przez środek ekranu do wnętrza filmu.

Z zainteresowaniem obejrzałam także ostatnie filmy w sekcji „East of the West”. Ukraińska reżyserka Eva Neymann, którą zapamiętałam z jej znakomitego debiutanckiego filmu „Nad rzeką” – o miejscu Wołgi w życiu codziennym Ukraińców - i tym razem nie zawiodła. Zaserwowała znów wysmakowany artystycznie, Czarno-biały film ”House With a Turret” [Dom z wieżyczką] to obraz wysmakowany artystycznie, gdzie oczami ośmiolatka, który podróżuje pociągiem z chorą matką (ostatnia rola Yekateriny Golubievej, aktorki Caraxa i Dumonta) przyglądamy się Rosji wyczerpanej kończącą się II wojną. Jednak to nie bieda, głód i straszne warunki życia są najboleśniejszą raną wojenną, lecz ludzka znieczulica i obojętność na cierpienia innych. Sposób, w jaki fotografowany jest ten świat, oraz portret chłopięcego bohatera, który na swój naiwny sposób próbuje go tłumaczyć, bardzo przypomina kino Doroty Kędzierawskiej.


”House With a Turret”, fot. KVIFF

No i jak zwykle niezawodni w budowaniu napięcia i sugestywnej, dusznej atmosfery strachu są Węgrzy w swoich polityczno-historycznych thrillerach. „The Exam” [Test] Petera Bergendy’ego z oddającymi klimat czasów terroru zdjęciami Zsolta Toha to świetnie zagrana opowieść o próbie lojalności agentów służb bezpieczeństwa w chwili przejęcia władzy przez Janosa Kadara, po stłumieniu rewolucji 1956 roku. Ciekawe, że ten sam temat weryfikacji swoich ludzi pojawił się także w najnowszym filmie Czecha Juraja Nvoty „The Confident” [Konfident]. Bohater filmu decyduje się na współpracę z reżimem nie z powodów ideologicznych, jak węgierski Jung, ale dlatego, tylko w ten sposób może zdobyć upragnione mieszkanie, i w gruncie rzeczy nie chce nikogo krzywdzić. Zmieni jednak zdanie, kiedy w swoim mieszkaniu wykryje podsłuch. Ciekawostką jest udział w tym filmie Macieja Stuhra, jako cynicznego i bezwzględnego agenta bezpieki, który wykorzystuje swój wdzięk, by uwieść żonę kolegi i upokorzyć kolegę jako wroga systemu. Nie pierwszy to przypadek, gdy polski aktor odkrywa w kinie czeskim swój nowy image: jak choćby Małgorzata Kożuchowska, która znużona rolą Hanki Mostowiak przyjęła propozycje Juraja Hertza i zagrała morderczynię w horrorze „T.M.A.”.

Mariola Wiktor, Karlowe Wary
Portalfilmowy.pl
Ostatnia aktualizacja:  30.07.2012
Zobacz również
Łódź: co powiedział producent Allena, Kusturicy i Formana?
Hiszpańskie lato filmowe w Krakowie
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll