Z Diną Nazarową, dziennikarką moskiewskiego miesięcznika „Iskusstwo kino” rozmawia Rafał Kotomski.
- Na ile ważne miejsce zajmuje festiwal „Wisła” w życiu kulturalnym stolicy Rosji?
W Moskwie trudno kogoś zaskoczyć jakimś pojedynczym zjawiskiem kulturalnym. Tu się bardzo wiele dzieje, również w dziedzinie filmowej. Oczywiście zauważam coś, co nazwałabym ruchem festiwalowym polskiego kina w Rosji. W stolicy mamy „Wisłę”, w Petersburgu organizowany przez Instytut Polski tydzień waszego kina. Wiadomo już, że nowy festiwal powstanie na Syberii. Problem w tym, że festiwale nie zastąpią normalnej dystrybucji filmowej. One mogą tylko ją wesprzeć, ale w sensie dystrybucyjnym polskie kino w Rosji wciąż nie istnieje. Tę dziurę starają się jakoś załatać wspólne przedsięwzięcia obu kinematografii. W 2012 mamy dwie koprodukcje - „Syberiadę polską” Janusza Zaorskiego oraz „Pokłosie” Władysława Pasikowskiego, w których uczestniczą Polacy i Rosjanie.
- To wciąż pojedyncze wydarzenia i chyba nie da się z ich pomocą „wychować” rosyjskiego widza dla polskich filmów?
Niestety, tak sądzę. Nawet jeśli filmy z festiwalu „Wisła” trafiają do odległych rosyjskich miast, takich jak Irkuck czy Norylsk. Widz powinien zostać przyzwyczajony do określonej produkcji, mieć nawyk przychodzenia na polskie filmy. Wiem, że to długotrwały proces, ale bez niego trudno mówić o sukcesie.
- Czy polskie kino wciąż kojarzy się Rosjanom z Wajdą, Zanussim albo Kieślowskim?
Obawiam się, że u współczesnego rosyjskiego widza polskie kino nie kojarzy się z żadnymi nazwiskami czy zjawiskami. Do tego potrzeba tradycji i zrozumienia kontekstu w jakim powstają dzieła. Uważam jednocześnie, że festiwal „Wisła” jest bardzo ważny, jestem wdzięczna jego pomysłodawcom i organizatorom za to, co robią dla promocji waszej kinematografii w Rosji. Ale to nie wystarczy, by wychować widza. Rosjanie czasami mają bardzo dziwne poglądy na temat Polski. Myślą stereotypami z lat 80. i 90. ubiegłego wieku, a wasz kraj kojarzą z handlem ulicznym i ogólnym chaosem. Mam wrażenie, że czasami ich opinie o Polsce zatrzymały się jeszcze na czasach radzieckich. A ludzie z mojego pokolenia, chociaż odczuwają zainteresowanie waszym krajem, rzadko do Polski jeżdżą. O wiele większy jest ten ruch w drugą stronę. Wracając do polskiego kina, to lista tytułów najciekawszych filmów ostatnich lat jest w pewnym sensie listą nieobecności na rosyjskim rynku. Tylko ciągła dystrybucja mogłaby to zmienić. Gdy pojawia się na afiszu jakiś film francuski, Rosjanin zaczyna myśleć według pewnego mechanizmu: komedia, miłość, Paryż, Audrey Tautou. I idzie do kina. Niestety, w przypadku filmu polskiego, taki mechanizm nie działa. Widz rosyjski nie kojarzy współczesnej Polski z żadnym rodzajem produkcji filmowej. Szkoda, że nie dociera do niego polskie kino historyczne, a przecież powstaje na przykład sporo filmów o stanie wojennym. Skąd młody Rosjanin ma czerpać wiedzę o waszym kraju? Zapewniam, że nasz widz nie ma żadnych uprzedzeń, nie jest „dobry” albo „zły”. Po prostu, na temat polskiej kultury czy ściślej na temat polskiego kina brakuje mu źródeł z których mógłby skorzystać.
Portalfilmowy.pl jest patronem festiwalu "Wisła".