Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Po pierwszym spotkaniu z tym filmem (były ich potem trzy dalsze) musiałem napisać w „Przeglądzie Kulturalnym": „cofa się ręka felietonisty przed zadaniem absurdalnie syzyfowym. O arcydziele Ingmara Bergmana ‘Tam, gdzie rosną poziomki’ można napisać książkę. Ale jakże pisać krótką ocenę filmu, który jest całym światem: filozofią i antologią formalną, logicznym podsumowaniem 20 poprzednich dzieł Bergmana i płodną propozycją przyszłości?".
W dalszym ciągu radziłem czytelnikom, by od razu kupowali sobie po dwa bilety, bo obejrzenie „Poziomek” tylko raz, to okradanie samego siebie ze wzruszeń, które na pewno zaliczymy do najwartościowszych. Jest to jeden dzień z życia starego profesora Izaaka Borga, który jedzie ze Sztokholmu do Lund na swój uniwersytecki jubileusz. Zapewne, jest to dzień doniosły, ale doniosłością dość formalną.
Kadr z filmu "Tam, gdzie rosną poziomki". Fot. materiały prasowe
Finałowy jubileusz potraktował reżyser z demonstracyjnym lakonizmem: podsumowuje się tam karierę oczywistą i przez wszystkich uznaną. Poza tym nic się osobliwego nie dzieje. Profesor przejeżdża przez tereny swej młodości, odwiedza matkę, a na szosie spotyka pokłócone małżeństwo i zalotną pannę adorowaną przez dwóch młodzieńców. Resztę stanowią sny Borga i jego wspomnienia. A nawet nie wspomnienia, tylko przypuszczenia profesora o faktach, przy których go nie było, a przy których uczestniczy dziś i to w dzisiejszej, starczej postaci.
Mówiąc skrótowo, epika literacka, a po niej filmowa, przebyły ten sam proces rozwojowy. Od opisu faktów, poprzez opisy myśli drogą dedukowania ich z faktów, aż do "czystego" opisu myśli, niezależnej od przypadkowych a niezwykłych wydarzeń. Ta droga od powieści do antypowieści w przypadku kina była trudniejsza, bo język filmowy dopiero się wykształcał. Jeśli Borg w ciągu jednego dnia, pozbawionego niezwykłych wydarzeń, zrezygnuje ze swego wspaniałego odosobnienia i komfortowego egoizmu, to przyczyną tego wstrząsu nie będzie żadne znalezienie przez profesora "chusteczki z monogramem", tylko jego wnętrze.
Mówiąc skrótowo, epika literacka, a po niej filmowa, przebyły ten sam proces rozwojowy. Od opisu faktów, poprzez opisy myśli drogą dedukowania ich z faktów, aż do "czystego" opisu myśli, niezależnej od przypadkowych a niezwykłych wydarzeń. Ta droga od powieści do antypowieści w przypadku kina była trudniejsza, bo język filmowy dopiero się wykształcał. Jeśli Borg w ciągu jednego dnia, pozbawionego niezwykłych wydarzeń, zrezygnuje ze swego wspaniałego odosobnienia i komfortowego egoizmu, to przyczyną tego wstrząsu nie będzie żadne znalezienie przez profesora "chusteczki z monogramem", tylko jego wnętrze.
Bergsonowska teza o współuczestnictwie teraźniejszości z przyszłością w doświadczeniu wewnętrznym kazała Bergmanowi cofnąć się wstecz. Do opisu przeszłości służyła dotąd retrospekcja. Ale retrospekcja w kinie wydała się reżyserowi mimo wszystko zbyt obiektywna: w czasie jej trwania czas przeszły staje się chwilowo czasem teraźniejszym. Reżyser miał rację. Sen i marzenie więcej mówią o umyśle bohatera niż tradycyjna retrospekcja. Sen - to oczywiste. A marzenie? Warto by tu wymyślić osobny termin na coś, co mogło, ale nie musiało się zdarzyć. Czego filmowym inspiratorem stał się Bergman, pokazujący jak stojący nad grobem profesor Borg wraca między żywych.
Jerzy Płażewski
Portalfilmowy.pl
Box Office. James Bond po raz trzeci na topie!
Box Office. „Skyfall” niezwyciężone.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024