Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
Żywotność kina izraelskiego nie przestaje mnie zadziwiać. Sporą jego dawkę zaprezentowały niedawno w Krakowie aż trzy festiwale. Najpierw Off Plus Camera pokazała najnowsze filmy fabularne. Potem był Krakowski Festiwal Filmowy, gdzie najsilniejszą reprezentację miały dokumenty właśnie z Izraela. Wreszcie zakończony niedawno Festiwal Kultury Żydowskiej przedstawił pasjonujący cykl wykładów filozoficzno-filmowych, w których Maciej Stroiński rozszyfrowywał filmy izraelskie ostatnich lat według judaistycznego klucza.
Na szczęście, nie trzeba mieszkać w Krakowie, by poznać ten fenomen. Telewizja Ale Kino! jest w tym względzie niezastąpiona (pokazywała chociażby „Drzewo cytrynowe”, „Bańkę mydlaną”, w tym miesiącu kilkakrotnie wyemituje "Dług"). Na kanale Cinemax już wkrótce nieznany z naszych kin świetny „Przypis”Josepha Cedara, który konkurował w walce o tegorocznego Oscara z irańskim „Rozstaniem” i polskim „W ciemności”. A w najbliższy czwartek w TVP Kultura będzie można zobaczyć "Ajami" Yarona Shani i Scandara Copti - film niezwykły już przez sam fakt, że za kamerą stanęli ramię w ramię izraelski Żyd i izraelski Arab (gwoli ścisłości - chrześcijanin). Wyjątkowość "Ajami" nie ogranicza się do kunsztownej formy opowiadania: wielowątkowej, achronologicznej, a zarazem tak wiarygodnej i płynnej, że przereklamowany duet z Meksyku Iñárritu/Arriaga specjalizujący się w podobnie zapętlonej narracji mógłby się od Izraelczyków wiele nauczyć. Największą jednak siłą filmu o wielokulturowej dzielnicy z Jafy jest pokazanie w przysłowiowej kropli wody dramatu narodowo podzielonego kraju, w którym na dobrą sprawę dałoby się żyć - robiąc wspólne interesy, zawierając mieszane małżeństwa czy walcząc z narkotykową mafią zagrażającą dzieciakom bez względu na etniczną przynależność. Ale nic z tego, konflikty wiszą tu w powietrzu. Izraelscy Żydzi kontra izraelscy Arabowie, arabscy muzułmanie kontra arabscy chrześcijanie, Arabowie kontra Beduini. I jeszcze w tle oddzieleni murem Palestyńczycy czy zamknięci w swoich nowych „sztetlach” żydowscy ortodoksi. Najważniejsze, że Shani i Copti w debiutanckim i w pełni autorskim "Ajami" opowiadają nie o tym, kto ma rację, ale o tym, jak trudno jest się od siebie różnić.
Kadr z filmu "Ajami", fot. Against Gravity
Czy trzeba aż dwóch reżyserów należących do różnych „plemion”, by w sposób tak bezstronny, a zarazem emocjonalnie zaangażowany przedstawić te wszystkie wielopoziomowe napięcia i uprzedzenia? Czy coś takiego, zachowując proporcje i realia, byłoby możliwe w polskim kinie? Czyli zna ktoś parę twórców podzielonych światopoglądowo, należących do różnych środowisk, która wespół w zespół byłaby gotowa zrobić film o tym, co nas dzieli i różni? Może Ewa Stankiewicz i Artur Żmijewski?! Nawet śmiało popuszczając wodze fantazji trudno coś takiego sobie wyobrazić. Nawet w kinie, niestety.
Na szczęście, nie trzeba mieszkać w Krakowie, by poznać ten fenomen. Telewizja Ale Kino! jest w tym względzie niezastąpiona (pokazywała chociażby „Drzewo cytrynowe”, „Bańkę mydlaną”, w tym miesiącu kilkakrotnie wyemituje "Dług"). Na kanale Cinemax już wkrótce nieznany z naszych kin świetny „Przypis”Josepha Cedara, który konkurował w walce o tegorocznego Oscara z irańskim „Rozstaniem” i polskim „W ciemności”. A w najbliższy czwartek w TVP Kultura będzie można zobaczyć "Ajami" Yarona Shani i Scandara Copti - film niezwykły już przez sam fakt, że za kamerą stanęli ramię w ramię izraelski Żyd i izraelski Arab (gwoli ścisłości - chrześcijanin). Wyjątkowość "Ajami" nie ogranicza się do kunsztownej formy opowiadania: wielowątkowej, achronologicznej, a zarazem tak wiarygodnej i płynnej, że przereklamowany duet z Meksyku Iñárritu/Arriaga specjalizujący się w podobnie zapętlonej narracji mógłby się od Izraelczyków wiele nauczyć. Największą jednak siłą filmu o wielokulturowej dzielnicy z Jafy jest pokazanie w przysłowiowej kropli wody dramatu narodowo podzielonego kraju, w którym na dobrą sprawę dałoby się żyć - robiąc wspólne interesy, zawierając mieszane małżeństwa czy walcząc z narkotykową mafią zagrażającą dzieciakom bez względu na etniczną przynależność. Ale nic z tego, konflikty wiszą tu w powietrzu. Izraelscy Żydzi kontra izraelscy Arabowie, arabscy muzułmanie kontra arabscy chrześcijanie, Arabowie kontra Beduini. I jeszcze w tle oddzieleni murem Palestyńczycy czy zamknięci w swoich nowych „sztetlach” żydowscy ortodoksi. Najważniejsze, że Shani i Copti w debiutanckim i w pełni autorskim "Ajami" opowiadają nie o tym, kto ma rację, ale o tym, jak trudno jest się od siebie różnić.
Kadr z filmu "Ajami", fot. Against Gravity
Czy trzeba aż dwóch reżyserów należących do różnych „plemion”, by w sposób tak bezstronny, a zarazem emocjonalnie zaangażowany przedstawić te wszystkie wielopoziomowe napięcia i uprzedzenia? Czy coś takiego, zachowując proporcje i realia, byłoby możliwe w polskim kinie? Czyli zna ktoś parę twórców podzielonych światopoglądowo, należących do różnych środowisk, która wespół w zespół byłaby gotowa zrobić film o tym, co nas dzieli i różni? Może Ewa Stankiewicz i Artur Żmijewski?! Nawet śmiało popuszczając wodze fantazji trudno coś takiego sobie wyobrazić. Nawet w kinie, niestety.
Anita Piotrowska
Portalfilmowy.pl
Box Office. Epoka lodowcowa w kinach
Box Office. Na dzień przed szturmem kin…
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024