PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Aleksandra Hamkało
  21.05.2012

Ze sporą nieufnością podchodziłam do „Skowytu”. Amerykanie bardzo lubią, przy pomocy filmowej taśmy, budować lśniące pomniki zasłużonych rodaków. Filmowa taśma służy im też często, jako szlak przez kamienie milowe historii. Historia Allena Ginsberga była znakomitą okazją, żeby pretensjonalnie po tych szlakach, wśród tych pomników, polawirować i w pełni samozadowolenia, ze wzruszającym przytupem, dotrzeć do przykrej pustki.

Poza tym, obrzydłe przez ostatnie lata, słowo hipster, właśnie w czasach bitników miało swój początek. Zresztą samo słowo „bitnik”, jest obecnie bardzo pożądanym kierunkowskazem na mapach naszych rozległych zainteresowań. Niepokornie, nonszalancko, dekadencko, lecz i ze sporą dozą tolerancji. Z szacunkiem dla tych, którzy wszelkie granice przekraczają, lub w normy społeczne się nie wpisują, nie wypada nam nie znać, nie wypada nam się nie zaczytywać w Burroughsie czy sztandarowym, kontynuującym ową tradycję, Bukowskim.

"Skowyt", fot. Mayfly

Nie bez przyczyny w moich słowach czai się ironia. Każdy chciałby być odkrywcą. A kiedy coraz szersze kręgi zaczynają mówić o, dyskutować o, prowadzić rozległe dywagacje o naszych małych odkryciach, ja zaczynam się subtelnie z tematu wycofywać. Z tych wszystkich powodów się bałam. Ale obejrzałam. I nie żałuję.

Jestem niewiernym Tomaszem, ale sprawdzam i widzę. W amerykańskim kinie, przynajmniej tym, które bardzo wybiórczo dociera do mnie, wcale nie dzieje się źle ostatnimi czasy. "Skowyt" jest jakże subtelnym potwierdzeniem tej teorii!

Nieczęsto eksploatowana tematyka, postać Ginsberga, i w końcu sam tytułowy utwór, który, jakby na to nie patrzeć, jest poezją, dają pole do manewrowania pretensjonalnością w rozmaitych postaciach. A jednak cała ta kolorowa układanka, przełożona na dający naprawdę ogromne możliwości, język filmu, przed pretensjonalnością broni się wzorowo.

Po seansie „Skowytu” można mieć nawet wrażenie, że był to fabularyzowany dokument. Ale jakże wciągający! Zawiera w sobie lekko zagraną i umiejętnie zróżnicowaną kreację Jamesa Franco w roli Ginsberga (Nieprzesadzoną lecz głęboko osadzoną w prawdzie, czyli wszystko co najlepsze w amerykańskim aktorstwie).

Sądowy element sensacyjny, dla niewtajemniczonych – rzeczywiście, krok milowy w walce o wolność słowa w literaturze.

Sfabularyzowane w bardzo estetyczny sposób, fragmenty wywiadów z Ginsbergiem, który bez wątpienia miał o czym mówić. jego spojrzenie na sztukę, środki wyrazu i życie jako takie, w swojej trafności i dowcipie bez szwanku spaja poszczególne części historii.

Nawet animowane wstawki inspirowane tomikiem poezji "Illuminated poems" całkiem trafnie prowadziły mnie przez meandry tytułowego „Skowytu”. Kurczę, to było naprawdę przyjemne lecz zupełnie nie płytkie, spojrzenie na Ważną Postać i Ważny Okres w historii... Sztuki. Boże, popadam w patos! I tak to jest z tym Amerykańskim kinem...

Schab à la "Skowyt", fot. Aleksandra Hamkało

Dlaczego grillowany schab w piwie?

Fragment „Skowytu”:
„(...)Którzy w kafeteriach Bickforda tonęli noc całą pośród imitacji świateł
podwodnej łodzi wynurzali się na popołudnia przy zleżałym piwie w
zdezelowanej knajpie Fugazziego nasłuchując głosu Anioła Zagłady w
wodorowej szafie grającej (...)”

SKŁADNIKI:

• 6 kotletów ze schabu
• 2 szklanki wody
• 2 szklanki ciemnego piwa
• 1/4 – 1/5 szklanki gruboziarnistej soli
• 3 łyżki brązowego cukru
• 3 łyżki miodu
• 1 szklanka kostek lodu
• 7 dużych roztartych ząbków czosnku
• 3 łyżeczki czarnego pieprzu
• suszona szałwia

WYKONANIE:

Wymieszaj wodę z piwem, solą, cukrem i miodem, aż sól i cukier się rozpuszczą. Wsyp lód. Marynatę razem z mięsem włóż do foliowego woreczka i mocno zawiąż. Włóż na 4-6 godzin do lodówki, poruszaj co jakiś czas woreczkiem. Rozgrzej grill (lub patelnie grillową). Wymieszaj zmiażdżony czosnek, pieprz i szałwię, mieszaniną natrzyj wyjęte z marynaty kotlety. Grilluj po ok. 10 minut z każdej strony.

Aleksandra Hamkało
Zobacz również
Box Office. W kinach rządzi „Dyktator”
Box Office. Mściciele rekordowo także w Polsce!
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll