PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Krzysztof Koehler
  11.09.2012
Ja wiem, że to niezbyt odkrywcze, a przede wszystkim zakrawa na tautologię, że utarło się, iż muzycy tragicznie, samobójczo zmarli, zapewne muszą wieść tragiczne życie. Być muszą naiwni i okrutni zarazem; że jest w tych ich życiach (szczególnie tych przedwcześnie, samowolnie zakończonych) jakiś rodzaj natrętnej (albo okrutnej) powtarzalności, pewnego naiwnego schematu: nie chce ich żona (kochanka), nie potrafią właściwie wybrać, konieczność wyboru zabija ich, są bowiem prostymi, zwykłymi chłopakami z przerośniętą nad miarę wrażliwością, choć na zewnątrz wcale tego nie widać, przeciwnie: na zewnątrz sprawiają dosyć nieprzyjemne wrażenie, jakiś rodzaj natrętnej powtarzalności jest w nich: te same stroje, te same gesty, powielane jak w kserokopiarce zwroty… I gdzie tu dopatrzyć się wrażliwego człowieka pod mundurkiem-kapturkiem?

Owa powtarzalność nieszczęsnej biografii może być zabójcza dla sztuki: twórca, dajmy na to biografii czy filmu opartego na biografii, może mieć pewną skłonność do popadnięcia w jakiś rodzaj naiwnego zapatrzenia, zauroczenia opowiadaną tragedią. Do powielania schematów; do operowania na granicy przewidywalności: koniecznie zdjęcia z koncertów, koniecznie sceny liryczne przeplatane scenami brutalnymi, wreszcie docelowo jakiś rodzaj łzawej poetyczności wynikający z żywota. Niektórym twórcom się udało, niektórym nie. Wydaje mi się, że z tarczą wyszedł twórca realistycznej opowieści o klasowej Anglii, z biografią Curtisa z Joy Division jako tematem (Anton Corbijn). Poradził też sobie z legendą Riedla nasz Kidawa-Błoński. Czy do grona tych udanych przedsięwzięć dołączy Leszek Dawid z "Jesteś Bogiem"?


"Jesteś Bogiem" fot. Katarzyna Kural, Kino Świat

Obraz pokazano po gali otwarcia festiwalu Młodzi i Film. Właściwy film na właściwym miejscu. Można chyba mówić o sukcesie: tłumów nie dało się odpędzić od bram, długo po rozpoczęciu projekcji dały się słyszeć okrzyki i uderzenia w drzwi niezadowolonych nieszczęśliwców, którym nie dane było wejść na salę. Czy wezwano armatki wodne? Czy pojawiło się ZOMO? Czy zamieszki przeniosły się na ulice sennego miasta? Nie wiem, byłem w środku, jeśli chcecie się dowiedzieć, co było dalej, czytajcie doniesienia prasy lokalnej. Ale po reakcjach ludzi przed salą i w sali podczas projekcji  myślę, że film skazany będzie na sukces: hiphopowcy, zapewne pojawią się w kinie: aż nie mogę doczekać się pokazu filmu w Nowej Hucie; łoj madafaka, będzie się działo.

Ale też  podczas oglądania "Jesteś Bogiem" właśnie ów schematyzm losów (a także opowieści o nich) rock- czy hip-hop-menów przemówił do mnie wyjątkowo mocno . Więc może to niedobrze? Może tak nie powinno być? Nie wiem, proponuję przekonać się osobiście. Film za kilka dni wchodzi na ekrany. Ja posiedzę trochę w Koszalinie, czy jak to się mówi zostanę w „koszu” trochę i zobaczę, co ma do powiedzenia młode kino polskie. I obiecuję dzielić się z Państwem swymi spostrzeżeniami, jak suchym prowiantem na wycieczce zakładowej.

PS.
Przede wszystkim młodzi aktorzy i młode aktorki: to rzuca się w oczy. Wylansowane odzienie młodych reżyserów i dialogi toczone w autobusie relacji Mielno-Koszalin (nie, nie podsłuchiwałem, nie dało się nie słuchać, w końcu ćwiczenia z dykcji od pierwszego roku robią swoje):
-    Ale będę potrzebować trochę scen rozbieranych…
-    Co? (sporo było chyba piwa wczoraj)
-    No łóżkowych.. Przecież, co ty, nie wiesz?
-    Znaczy co?
-    No, przytulanka, takie rzeczy
-    Bo mnie kiedyś proponował taki jeden udział w pornolu - nie ma mowy,
-    To nie pornol. No wiesz, jesteś wrażliwy chłopak,  pierwszy raz, trzeba się rozebrać. Nie wstydzisz się?
-    Nie, w porzo. Dam ci swoje namiary. Dzwoń.
-    Nie, ja ci dam, ty dzwoń.

Tu, gdzie naiwność miesza się z wyrafinowaniem, chęć do pracy z marzeniami o wybitnych kreacjach. Gdzie przyszłość jawi się odległa i wyniosła niczym Himalaje (więc faktycznie dostępna tylko dla nielicznych). Ilu, ile z nich wyląduje w jakimkolwiek miejscu, walcząc o przetrwanie do pierwszego?

Tu jeszcze wszystko jest przed nimi, jawi się jako potencjalność zaledwie; wszystko jest możliwe i ta możliwość (oświetlana blaskiem, światełkiem [?] debiutu filmowego) buduje  niezapomnianą atmosferę koszalińskiego festiwalu, w której można ogrzać, rozpalić na nowo swój wygasający na popiół ogień…


Krzysztof Koehler
Portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. “Ted” przebojem także w polskich kinach!
Box Office. Polscy widzowie zakochani w Rzymie.
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll