PORTAL
start
Aktualności
Filmy polskie
Box office
Baza wiedzy
Książki filmowe
Dokument
Scenarzyści
Po godzinach
Blogi
Konkursy
SFP
start
Wydarzenia
Komunikaty
Pożegnania
Zostań członkiem SFP
Informacje
Dla członków SFP
Kontakt
ZAPA
www.zapa.org.pl
Komunikaty
Informacje
Zapisy do ZAPA
Kontakt
KINO KULTURA
www.kinokultura.pl
Aktualności
Informacje
Repertuar
Kontakt
STUDIO MUNKA
www.studiomunka.pl
Aktualności
Informacje
Zgłoś projekt
Kontakt
AKTORZY POLSCY
www.aktorzypolscy.pl
Aktualności
Informacje
Szukaj
Kontakt
FILMOWCY POLSCY
www.filmowcypolscy.pl
Aktualnosci
Informacje
Szukaj
Kontakt
MAGAZYN FILMOWY
start
O magazynie
Kontakt
STARA ŁAŹNIA
www.restauracjalaznia.pl
Aktualności
Informacje
Rezerwacja
Kontakt
PKMW
start
Aktualności
Filmy
O programie
Kontakt
Portal
SFP
ZAPA
Kino Kultura
Studio Munka
Magazyn Filmowy
Stara Łaźnia
PKMW
MENU
BLOGI
Rafał Pawłowski
  6.02.2012
Obecna od kilku dni na ekranach znakomita "Róża" Wojtka Smarzowskiego to najświeższy przykład udanego mariażu polskiego kina z rodzimym jazzem. Mająca swoje korzenie w epoce polskiej szkoły filmowej wzajemna relacja od kilku lat zdaje się przeżywać swoją drugą młodość.

Pomostem między dwiema epokami jest oczywiście postać Krzysztofa Komedy – zmarłego tragicznie w 1969 roku genialnego pianisty i kompozytora, autora muzyki do najlepszych filmów Romana Polańskiego. O nieśmiertelności jego twórczości świadczą nie tylko licznie upamiętniające ją płyty, jak zeszłoroczny krążek „Komeda” Leszka Możdżera, ale także jego „duchowa obecność” w muzyce kolejnych pokoleń polskich jazzmanów. Na skomponowanej przez Mikołaja Trzaskę ścieżce dźwiękowej do „Róży” główny temat nawiązuje w kilku taktach do kompozycji Komedy „Nim wstanie dzień”, którą w filmie "Prawo i pięść" wykonuje do słów Agnieszki Osieckiej Edmund Fetting. Ten hołd ma tu zresztą głębsze znaczenie. Film Smarzowskiego mocno odwołuje się bowiem do zrealizowanego w 1964 roku obrazu.


"Róża", fot. Monolith

"Róża" to kolejny etap wieloletniej już współpracy obu artystów. Trzaska ma na swoim koncie ścieżkę dźwiękową do „Domu złego”, ale także kompozycje do wcześniejszych, teatralnych realizacji Smarzowskiego. Sam zaś jest współtwórcą nieistniejącej już trójmiejskiej formacji Miłość, która zdominowała polski jazz lat 90. i nagrała muzykę do filmu „Sztos” Olafa Lubaszenki. Jej byli członkowie w dużym stopniu nadają dziś ton „jazzowej sekcji” polskiego kina. Spod palców Leszka Możdżera wyszły ostatnio soundtracki „Znieważonej ziemi” Michale Boganim i „W sypialni” Tomasza Wasilewskiego, kontrabasista Olo Walicki, dotąd znany głównie z teatralnych kompozycji, jest autorem muzyki do „Ewy” Adama Sikory. Natomiast uchodzący za człowieka-orkiestrę Tymon Tymański, który pracował ze Smarzowskim przy „Weselu” i Łukaszem Barczykiem przy „Przemianach”, dziś kończy zdjęcia do autorskiego musicalu „Polskie gówno”.

Najbardziej eksploatowanym polskim jazzmanem jest jednak dekadę od nich starszy Włodek Pawlik znany miłośnikom kina z nagrodzonej na festiwalu w Gdyni muzyki do „Rewersu” Borysa Lankosza. Jest on także autorem ścieżek dźwiękowych do „Nightwatching” Petera Greenawaya, „Pora umierać” Doroty Kędzierzawskiej, „Mistyfikacji” Jacka Koprowicza i, oczekującej na premierę, „Yumy” Piotra Mularuka.

Po blisko dekadzie przerwy do muzyki filmowej powrócił także Tomasz Stańko, którego trąbkę mogliśmy usłyszeć w „Małej maturze 1947” Janusza Majewskiego. Kinowe progi forsują natomiast muzycy, których debiuty przypadły na ostatnią dekadę XX wieku. Cenieni w międzynarodowym środowisku jazzowym bracia Bartłomiej i Marcin Oleś („Futro” Tomasza Drozdowicza) oraz lider Contemporary Noise Sextet Kuba Kapsa („Made in Poland” Przemka Wojcieszka).

Tak, jak jazz zrodził się ze spotkania afrykańskiego rytmu z klasyczną, niemiecką harmonią, tak jego zetknięcie z polskimi reżyserami lat 50. zaowocowało najznamienitszym okresem w historii polskiego kina. „Istota jazzu jest taka: ucinasz głowę, zostaje serce i dusza, a jeśli jest coś poniżej, to tylko odwaga i męstwo.” - powiedział w jednym z wywiadów wybitny skrzypek i saksofonista Michał Urbaniak. Słowa te można ze swobodą odnieść do filmów Borysa Lankosza i Wojtka Smarzowskiego. Kto wie, może właśnie jesteśmy świadkami początków nowej filmowej epoki?


Rafał Pawłowski
portalfilmowy.pl
Zobacz również
Box Office. Tryumf „Róży” Wojciecha Smarzowskiego
Box Office. Oscary wywindowały „W ciemności” na szczyt
Copyright © by Stowarzyszenie Filmowców Polskich 2002 - 2024
Scroll